W domu i w biurze

Podstawowe fakty znają chyba wszyscy miłośnicy OO.org. Około pięć lat temu programistyczny gigant Sun udostępnił środowisku Open Source kod przejętego wraz z firmą StarDivision pakietu StarOffice. Wolontariusze zabrali się do pracy i stworzyli zestaw aplikacji biurowych rozpowszechniany na licencji GPL. Oczywiście – jak się można domyślać – pierwszym wersjom open-source’owego pakietu bardzo wiele brakowało, ale trzeba przyznać, że OpenOffice 1.1.4 był już naprawdę niezłą alternatywą dla komercyjnych aplikacji.

Magia liczb?

Poszczególne edycje OO.org nie różniły się znacząco od swych poprzedniczek. Nadanie najnowszemu Open-Office’owi numeru 2.0 sugerować więc powinno wyraźne zmiany w porówaniu z wcześniejszymi edycjami. I tak jest w istocie. Ale po kolei.

Po zainstalowaniu pakietu od razu zauważymy zmiany w interfejsie. Został on wyraźnie zmodyfikowany, ikonki i menu są ładniejsze i chyba bardziej przejrzyste. Najwięcej kryje się jednak wewnątrz pakietu. Wśród istotnych nowości trzeba wymienić wprowadzenie nowego formatu zapisu dokumentów (Open Document Format), zwiększenie liczby wierszy w arkuszach Calca do 65 536, poprawiony mechanizm eksportu do formatu PDF czy lepszą obsługę plików Microsoft Office’a.

Wyraźną słabością poprzednich wersji OpenOffice’a była aplikacja do tworzenia baz danych. Czytelnicy powiedzą: jak to, przecież był Adabas! Prawda, ale chyba nikt nie uzna obsługi tej bazy za łatwą i wygodną. Najnowsza edycja OO.org zawiera wreszcie bazę danych, z której obsługą powinien poradzić sobie prawie każdy. Użytkownicy znający Accessa choćby w wersji 97 poczują się niemal jak w domu.

Łyżka dziegciu

Nawet zagorzałym zwolennikom OO.org nie sposób nie dostrzegać jego wad. Mimo coraz lepszej i wciąż poprawianej obsługi dokumentów zapisanych w aplikacjach największego konkurenta, czyli Microsoft Office’a, bardziej skomplikowane zbiory mogą wyglądać w obu pakietach różnie, a wszelkie makra nie zostaną zaimportowane. I choć twórcy OO.org nie ponoszą winy za ten stan rzeczy, to trzeba przyznać, iż ta “niekompatybilność” formatów stanowi poważny problem.

Druga sprawa to niesamowity wręcz apetyt OO.org na zasoby. Nawet proste podejrzenie właściwości uruchamianych aplikacji za pomocą Menedżera zadań przekona nas, iż aplikacje darmowego pakietu “konsumują” nawet 3-5 razy więcej pamięci i mocy procesora niż ich odpowiedniki z Microsoft Office’a. Niby nie powinno to być obecnie problemem – wszak statystyczny pecet ma przynajmniej 256 MB RAM-u. Niemniej użytkownicy starszych maszyn o komfortowej pracy nie mają co marzyć.

Mimo tych wad trzeba powiedzieć, że OO.org staje się naprawdę “dojrzałym” pakietem biurowym, pozwalającym na wygodne tworzenie naprawdę dobrze wyglądających dokumentów. Twierdzenie, że Microsoft Office zyskał znaczącego rywala, po raz pierwszy nie wydaje się przesadzone.

Więcej:bezcatnews