Z nową mocą!

Tym razem nie da się nowej wersji sztandarowego pakietu firmy z Redmond zbyć pogardliwym stwierdzeniem: “Tak naprawdę to nic nowego”. Oczywiście zdeklarowani malkontenci zaraz przerobią je na: “Tak naprawdę to poza interfejsem nic nowego”, ale czy będą mieli rację? Przyjrzyjmy się pierwszej testowej edycji nowego pakietu.

Rewolucja!

Premiera zestawu programów i usług, określanego jako Microsoft Office System, planowana jest na drugą połowę 2006 roku. Być może zbiegnie się ona w czasie z wprowadzeniem na rynek systemu operacyjnego Windows Vista. Gigant z Redmond może do tego zresztą dążyć, starając się wywołać wrażenie przełomu takiego, jakim była jednoczesna premiera Windows 95 i pakietu Office 95 ponad 10 lat temu. Tak czy inaczej nowy zestaw – jego pełna nazwa nie została jeszcze ogłoszona – nie będzie przeznaczony tylko i wyłącznie dla Windows Vista. Ma się on uruchamiać także pod kontrolą Windows XP. Edycja “12” będzie jednak – jak twierdzi Microsoft – najważniejszym produktem biurowym od czasu wspomnianej wcześniej premiery Office’a 95.

Nowy pakiet ma zwiększać wydajność pracy poprzez odmieniony, zorientowany na osiąganie konkretnych rezultatów interfejs, nowe metody obrazowania danych oraz zaawansowane narzędzia służące do zarządzania zadaniami i danymi. Spróbujmy przyjrzeć się tym elementom, zwracając jednak największą uwagę na część naj-atrakcyjniejszą i najbardziej rzucającą się w oczy, czyli nowy wygląd. Pozostałe potraktujemy szkicowo, przynajmniej na razie, gdyż na etapie wersji beta trudno wyrokować o ich przydatności.

Czas na face lifting

Oficjalnie powodem opracowania nowego interfejsu dla nowego pakietu jest niewydolność dotychczasowego modelu. To naturalnie prawda – teza o końcu ery systemu opadających menu ma bardzo solidne podstawy. Można jednak spekulować, że gdzieś za tym motywem kryje się także inny: chęć zdecydowanej ucieczki przed konkurencją depczącą po piętach. Wydaje się, że tak opracowany plan ma spore szanse powodzenia.

Po co komu nowy interfejs? Przecież setki tysięcy programów doskonale radzą sobie z tradycyjnym, dobrze znanym użytkownikom modelem składającym się z paska menu i opadających zestawów poleceń. Owszem, ale w większości dotyczy to stosunkowo prostych aplikacji, dysponujących kompletem góra kilkuset poleceń. Natomiast najważniejsze elementy pakietu Office stały się przez lata wielozadaniowymi “kombajnami”, oferującymi grubo ponad 1000 komend. Jak się okazało, wcale nie było łatwo sprawić, by były one wystarczająco łatwo dostępne i często stosowane, a przy tym nie przerażały użytkowników nadmiarem i bałaganem.

Microsoft od jakiegoś już czasu borykał się z tym problemem. Starając się nie przerazić użytkowników, “ukrywał” coraz większą część poleceń na różne sposoby: a to wprowadzając inteligentne menu, dostosowujące się do wymagań użytkownika, a to redukując podstawowe paski ikon do jednego rzędu i ponownie chowając znaczną część ikon. Wreszcie w pakiecie Office 2003 wprowadzono okienka zadań (task panes), które zamiast poprawiać sytuację, często ją pogarszały, zwiększając bałagan na ekranie. Na dodatek wszyscy mieli świadomość, że opracowywane wciąż nowe funkcje nie były należycie wykorzystywane, w znacznej mierze właśnie ze względu na ich kiepską dostępność.

Dosyć tego!

Microsoft, poświęcający zagadnieniom interfejsu znacznie większą uwagę, niż to się powszechnie uważa, sięgnął wreszcie do źródeł i zadał sobie podstawowe pytanie: skąd wiemy, czego potrzebują użytkownicy i jak korzystają z naszych programów? Szczera odpowiedź projektantów brzmiała: to w znacznej mierze nasze widzimisię. Owszem, różnorakie badania, także w specjalnych laboratoriach, w których namiętnie obserwowano schematy zachowań użytkowników, dawały jako takie pojęcie o ich potrzebach, jednak ostateczne decyzje podejmowano często trochę na oko. Przy okazji opracowywania pakietu Office 2003 firma z Redmond zaprojektowała więc sobie dodatkowe narzędzie badawcze: “Program poprawy jakości obsługi klienta” (Customer Experience Improvement Program).

Zapewne większość Czytelników zdziwiła ta nazwa. A przecież przynajmniej część z nas mogłaby sobie przypomnieć, że w chwilę po instalacji Office’a 2003 pojawiło się takie okienko… Microsoft prosił w nim o zgodę na to, by oprogramowanie mogło wysyłać do Redmond anonimowe raporty o sposobie korzystania przez nas z pakietu Office. I właśnie analiza tych raportów była jedną z podstaw do opracowania nowego interfejsu.

Lista przebojów programu… Word

Najczęściej wywoływanymi funkcjami tego edytora są Wklej, Zapisz, Kopiuj, Cofnij i Pogrubienie. Co ciekawe, ta piątka ma ogromną przewagę nad pozostałymi, gdyż stanowi 32% wszystkich używanych poleceń. I nie ma tu mowy o pomyłce: w ciągu ostatnich 90 dni przed podjęciem decyzji w sprawie nowego interfejsu przeanalizowano 1,3 miliarda sesji z Wordem i 352 miliony kliknięć ikon. Naturalnie pod uwagę wzięto znacznie więcej czynników: rozdzielczość ekranu, liczbę otwieranych dokumentów, rozkład pomiędzy aktywowaniem konkretnych poleceń myszką oraz klawiaturą i tym podobne.

Tak narodził się ribbon, czyli wstęga. Uwaga: ze względu na ciągle jeszcze wczesny etap prac nad nowym pakietem zarówno jego ostateczny wygląd, jak i zastosowana terminologia mogą ulec zmianie. Microsoft zdecydował się na radykalny ruch: likwidację dotychczasowego systemu rozwijalnych menu. Posunięcie to obciążone jest naturalnie ryzykiem, że część osób odrzuci nowy wygląd i układ interfejsu. Z naszego doświadczenia po kilkunastu dniach korzystania z bety Office’a 12 wynika jednak, że większość użytkowników powinna się bardzo szybko nauczyć obsługi nowego pakietu. Co więcej, wstępne raporty betatesterów wskazują, że Microsoftowi udało się osiągnąć jeden z planowanych efektów: “wyciągnięcie” na wierzch i wyeksponowanie funkcji już istniejących, ale słabo wykorzystywanych z powodu mało ergonomicznego interfejsu. Przykładem jest funkcja umieszczania znaku wodnego w dokumencie, dostępna już od jakiegoś czasu, z której rzekomego dodania cieszą się użytkownicy testujący nowego Office’a.

Więcej:bezcatnews