Zeznania pirata

Parafrazując znaną piosenkę, można powiedzieć, że sieci P2P to film, muzyka oraz gry. To również odpowiedzialność. Odpowiedzialność, którą trzeba ponieść w sytuacji permanentnego przywiązania do wymieniania za pomocą P2P nielegalnych wersji multimediów. Prawo ściga piratów internetowych i wymusza na nich tę odpowiedzialność. Bo nie można przecież zapomnieć o tym, że zdobyta dzięki eMule’owi najnowsza płyta Kazika jest zwykłym okradaniem tego artysty z czasu i pieniędzy, które włożył w przygotowanie albumu. To samo dotyczy oczywiście wszystkich innych dziedzin twórczej działalności człowieka. Przekonał się o tym na własnej skórze oskarżony o piractwo internetowe Michał Stępień.

Sieć to jest to

Nadkomisarz Piotr Krupiewski: No dobrze… Jak to się wszystko zaczęło?

Przesłuchiwany Michał Stępień:

To było kilka lat temu, chodziłem wtedy do liceum. Któregoś dnia kumpel przyniósł do szkoły płytę CD z filmem “8 mila”. No i mówi do mnie: masz, zobacz sobie. A ja do niego: stary, zwariowałeś? Skąd to wziąłeś?

PK: I co on na to?

MS:

Z Netu. I to za zupełne friko.

PK: Hmmm, ale to był Twój kumpel, a my mówimy o Tobie…

MS:

Wpadłem w szał, gorączkę. Poleciałem do domu i cały wieczór trułem rodzicom głowę, że ja chcę Internet. A to że skarbnica wiedzy, a że korespondencja z anglojęzycznymi uczniami z całego świata, jednym słowem: przekonałem ich, że Sieć jest mi niezbędna do normalnego funkcjonowania.

PK: Kupili to?

MS:

Łyknęli jak młode pelikany. Na drugi dzień podpisaliśmy umowę z “tepsiakiem”, a w ciągu tygodnia miałem hulający Internet. Pamiętam, jak go podłączyłem. Odpaliłem wtedy Misia i wpisałem adres www.easywarez.com. Chciałem na drugi dzień mieć już jakąś zdobycz i pochwalić się nią przed kolegami.

PK: I co? Udało się?

MS:

Nie, wtedy się jeszcze nie udało. Moja “świadomość Sieci” była wtedy tak niska, że w miejsce łatwych łupów naściągałem sobie na dysk fake’ów – zamiast filmów i muzyki miałem tonę nieprzydatnych plików.

PK: Po co więc takie witryny?

MS:

Dobre pytanie. W zasadzie po to, by dystrybuować wirusy, spyware i trojany. Kiedy łączyłem się z taką witryną, musiałem odpowiedzieć na kilka pytań. Jeśli wybierzesz TAK, zazwyczaj zaakceptujesz instalowanie na swoim komputerze dodatkowych aplikacji typu back-door, keylogger etc. I choć cierpliwe wyszukiwanie koniec końców prowadziło do właściwych odnośników, to szybko zrezygnowałem z tego typu działań. To było cakowicie bez sensu. Przerzuciłem się wtedy na…

Migracja w stronę P2P

PK: Dalej, dalej. Na co?

MS:

…na P2P. A konkretnie na Kazę.

PK: Jak się dowiedziałeś o tym programie?

MS:

Nie wiem, po prostu wszyscy o tym mówili. Wklepałem w przeglądarkę stron internetowych www.kazaa.com, pobrałem klienta i zainstalowałem go. Poszło gładko. A najlepsze w tym wszystkim było to, że Kazaa miała wbudowaną wyszukiwarkę. Mogłem dokładnie sprecyzować zakres wyszukiwanych danych. Jeżeli usłyszałem jakiś najnowszy utwór w radiu, czekałem, aż prezenter wymówi nazwę zespołu i tytuł piosenki. Na drugi dzień miałem już cały album.

PK: Ale ostatecznie zrezygnowałeś z Kazy?

MS:

Porzuciłem Kazę, bo przestała mi wystarczać. Pojawiało się coraz więcej ograniczeń i sieć zawierała coraz mniej wartościowych zbiorów. Poza tym okazało się, że w mojej klasie każdy, kto miał komputer i dostęp do Internetu, muzykę “ciągnął” z Kazy. To przestało mieć charakter, no i te wszystkie procesy przeciwko właścicielom sieci… Nie tworzyło to dobrej atmosfery.

PK: Jak rozumiem, znalazłeś coś lepszego, wydajniejszego?

MS:

Tak, a przede wszystkim zasobnego.

PK: Co to było?

MS:

Osioł. Tak nazywamy sieć eDonkey. W niej można znaleźć prawie wszystko, funkcjonuje ona bez zarzutu i nie ma zbytnich ograniczeń. Wystarczy się podpiąć pod serwer pomagający zlokalizować odpowiednie części zbioru w sieci, wyszukać najnowszy kawałek i pobrać go na dysk. Oczywiście im lepszy masz wskaźnik, tym szybciej cały proces się odbywa.

PK: Wskaźnik?

MS:

No… twój poziom “otwartości” na sieć. Po prostu im więcej dajesz, tym więcej możesz mieć. Jeżeli udostępniasz kilka gigabajtów najnowszych gier i filmów, inne osoby w sieci szybciej dopuszczą cię do swoich zasobów. Liczy się też, jak długo jesteś podpięty do eDonkeya. Jeżeli go nie opuszczasz, system kredytowy bardzo szybko cię wynagrodzi. Ale w zasadzie mało kto przejmuje się tym, żeby dużo udostępniać, bo i tak można to obejść.

PK: Jak?

MS:

Nie mogę powiedzieć… Zapomniałem.

PK: Skąd wiesz, u kogo na komputerze szukać plików w eDonkeyu?

MS:

Już mówiłem. Służą do tego specjalne serwery. Poza tym klienty sieci, takie jak eMule, mają wbudowane wyszukiwarki. Wpisujesz nazwę tego, czego szukasz, i dostajesz listę linków eD2k. Albo prościej: odnajdujesz stronę WWW, która gromadzi linki eD2k (np.

ed2k.earth-reactor.com

), pobierasz stamtąd odnośnik, wpisujesz do klienta i już.

PK: Tylko eMule?

MS:

No pewnie, że nie. W eDonkeyu szukam niedużych zbiorów. Kiedy myślę o filmie, dyskografii Ice T albo obrazach płyt instalacyjnych, korzystam z BitTorrenta. To inna sieć P2P. Tutaj centralny serwer, czyli tracker, jest używany zazwyczaj tylko podczas rozpoczynania pobierania plików. Pomaga w zlokalizowaniu wszystkich “peerów” i ziaren oraz utrzymania ich w roju. Jeśli chcesz coś udostępnić, przygotowujesz plik.torrent. Wkładasz tam informację o zbiorze i listę hashów. To one pozwalają użytkownikom mieć pewność, że pobierają właściwe dane. Dodajemy do tego adres trackera i koniec. Świeżo zripowana część “Gwiezdnych wojen” idzie w świat.

Więcej:bezcatnews