Panasonic Lumix DMC-L1

Panasonic w celu stworzenia pierwszej cyfrowej lustrzanki Lumix L1 nawiązał współpracę z firmą Olympus. Tego typu współpraca nie należy do rzadkości, jako że żaden z wkraczających na rynek lustrzanek producentów nie jest w stanie wyciągnąć rewelacyjnego modelu lustrzanki cyfrowej tak po prostu z rękawa. Sony w przypadku swojej niedawno przedstawionej lustrzanki Alpha 100 rozwinął technologię na podstawie planów budowy serii Dynax firmy Konica Minolta. Również Samsung wkroczył do grona producentów lustrzanek poprzez wykorzystanie jako szablonu dla własnych modeli lustrzanki GX-1S/1L pentaksowych modeli*ist D, bez większych modyfikacji.
Panasonic Lumix DMC-L1
Panasonic Lumix DMC-L1

Współpraca z Olympusem przyniosła modelowi L1 matrycę z Olympusa E-330 wraz z jego trybem Live View oraz technologią ochrony przed kurzem. Płaska obudowa z wizjerem opartym na układzie luster typu Porro przypomina konstrukcję aparatu Olympus E-300. Dodatkowo mamy tu jeszcze najnowszy wynalazek firmy Panasonic – procesor przetwarzania obrazu Venus Engine oraz niepowtarzalny obiektyw Leica z optyczną stabilizacją obrazu. Również model L1 firmy Panasonic jest, zgodnie ze strategią firmy, wyposażony w stabilizator obrazu.

Nieprzeciętny wygląd i pomysł

Już na pierwszy rzut oka widać, że Panasonic L1 nie jest przeciętną lustrzanką. Wyglądem przypomina raczej klasyczny aparat dalmierzowy Leica niż typowe obudowy nowoczesnych lustrzanek. Również rozmieszczenie przycisków oraz ergonomia pokazują, że Panasonic chodzi własnymi ścieżkami. Model L1 zamiast pokręteł czy przycisków funkcyjnych rozmieszczonych na obudowie wykorzystuje do wyboru przysłony pierścień na obiektywie. Zamiast typowego pokrętła wyboru funkcji na górze obudowy posiada pokrętło do wyboru czasu naświetlania oraz małe przełączniki służące do wyboru punktów pomiaru ostrości oraz trybu zdjęć seryjnych. Inne parametry, typu balans bieli czy czułość, są ustawiane za pomocą oddzielnych przycisków na tylnej stronie obudowy. W zasadzie takiemu rozwiązaniu nie można nic zarzucić, jednak cyfrowy fotograf powinien być gotowy na poświęcenie nieco czasu na przyzwyczajenie się do aparatu.

Nieergonomiczny jest natomiast płaski kształt obudowy, który wymaga od prawej dłoni nienaturalnej metody trzymania – inne cyfrowe lustrzanki nie bez powodu oferują mocniej uformowany, a przede wszystkim dłuższy uchwyt. Lustrzance Panasonica brakuje również oddzielnego wyświetlacza na górnej ściance obudowy; zamiast tego parametry ekspozycji są wyświetlane na głównym wyświetlaczu. L1 ma tylko trzy pola pomiaru autofokusa – pod tym względem inne nowoczesne lustrzanki, posiadające do jedenastu punktów pomiaru ostrości, nawet w klasie amatorskiej oferują więcej. Rewelacyjna jest natomiast możliwość wyjątkowo dokładnego ustawienia balansu bieli w lustrzance L1.

Kadrowanie za pośrednictwem wyświetlacza

Cechą szczególną, którą L1 dzieli z Olympusem E-330, jest kadrowanie za pośrednictwem wyświetlacza, mającego przekątną 2,5 cala oraz rozdzielczość 207 000 pikseli. W przypadku pozostałych cyfrowych lustrzanek ten typ fotografowania ze względu na ich budowę jest niemożliwy. Zwykle dopiero spojrzenie przez wizjer umożliwia ocenę kadru. L1 w przeciwieństwie do E-330 firmy Olympus, posiadającej dwa tryby podglądu na żywo, posiada tylko jedną opcję umożliwiającą wyświetlenie obrazu na ekranie. W tym trybie odchylane lustro zostaje odsunięte na bok, a do kadrowania wykorzystuje się jedynie właściwą matrycę aparatu. W Olympusie autofokus działa tylko w jednym trybie podglądu na żywo. Model Panasonica, który tego ograniczenia nie zna, różni się zasadniczo od E-330. W L1 nie tylko autofokus działa normalnie w trybie podglądu na żywo, ale fotograf ma nawet możliwość zweryfikowania obok ostrości również naświetlenia oraz balansu bieli. Obraz w celowniku aparatu L1 jest wyświetlany za pośrednictwem układu luster (wizjer typu Porro) i wypada w porównaniu do najlepszych modeli z pryzmatem pentagonalnym nieco ciemno.