Chrome OS okiem paranoicznego malkontenta

Wolność poruszania się: na smyczy Chmurki

Chrome OS to taka trochę bardziej rozbudowana przeglądarka. Wszystko – od aplikacji, po pliki trzyma w chmurze, więc potrzebuje łączności z Internetem jak procesor prądu (tryb pracy offline to proteza pozwalająca przetrwać krótkie przerwy w połączeniu).

Co powiesz na to, że nie będziesz mógł korzystać ze swojego komputera w większości miejsc,  w które jeździsz na wakacje

(chyba, że jeździsz tylko w najbardziej turystyczne, snobistyczne i zatłoczone miejsca w Polsce),

w samolotach

(zapomnij o słuchaniu muzyki, oglądaniu filmów, grach czy, last but not least, pracy),

za granicą

(chyba, że jesteś obrzydliwie bogaty i stać cię na rachunek rzędu tysięcy złotych – jeśli tak, to gratulacje),

w pomieszczeniach pod ziemią i w stalowych budynkach

(spotkanie z kolegami w klubie? Raczej nie pokażesz im zdjęć z ostatniego wyjazdu…).  Wyobraź to sobie – wszędzie tam twój komputer będzie tylko kupą silikonu i miedzi, bardziej bezużyteczną, niż dowolny smartfon (w którym brak dostępu do sieci nie wpływa na możliwość uruchamiania aplikacji i korzystania z plików)!

Szybkość. Moment – Internet i szybkość?!

Jesteś na wakacjach, masz ze sobą komputer przenośny i cyfrówkę. Jak już napstrykasz tyle zdjęć, że karta zaczyna pękać w szwach, zrzucasz je na komputer (przeglądasz, połowę kasujesz, a drugą połowę obrabiasz) uwalniając kartę do dalszych szaleństw. A teraz, wyobraź sobie, że twój komputer działa pod kontrolą Chrome OS: nawet, jeśli przypadkiem masz zasięg i nawet, jeśli jakimś cudownym zrządzeniem losu będzie to 3G, to

czas wrzucania w Sieć  4 GB zdjęć najprawdopodobniej przekroczy długość twojego urlopu

. Nie, no oczywiście przesadzam – tak naprawdę wystarczy, że zostawisz działający komputer na noc, może dwie. Ale za to system startuje 5 sekund…

Warto pamiętać, że to co odczuwamy jako szybkość systemu operacyjnego to nie tylko szybkość interfejsu, ale też szybkość dostępu do aplikacji i szybkość wykonywania wszelkich operacji na plikach.

Jeśli wziąć to pod uwagę, może się okazać, że Chrome OS jest w gruncie rzeczy najwolniejszym systemem operacyjnym na rynku.

Prywatność i bezpieczeństwo? Ha ha ha!!

Przechowywanie w Internecie wszystkich swoich prywatnych danych

, sekretnych zdjęć, numerów kart, dokumentów kredytowych, zeznań podatkowych, umów i miliona innych rzeczy, których nie chcesz ani stracić, ani pokazać światu

nie jest lekkomyślne – jest po prostu głupie.

Pomijając paranoiczne podejrzenia, że Oni (Google, Rząd, Masoni i Cykliści, Whoever) mają do nich dostęp (choć nie da się wykluczyć, że mają),

wypadki chodzą po ludziach, serwerach i sieciach

. Ile razy słyszeliście o tym, że taka czy inna firma, bank czy sieć komórkowa straciła dane swoich klientów? Ile razy słyszeliście, że zabezpieczenia takiej czy innej firmy, banku czy sieci komórkowej zostały złamane, a dane ich klientów (albo co gorsza, ich pieniądze) odpłynęły w nieznane?

Nie mam nic przeciwko wrzucaniu fotek na Picassę, filmików na Youtube czy dokumentów do Google docs. Ale nie życzę sobie być do tego zmuszany i nie mieć wyboru, które zdjęcia, filmy czy dokumenty będę trzymał w Chmurze, a które na własnym dysku.

Wolność wyboru? Może kiedyś…

Jestem indywidualistą. Lubię mieć wszystko po mojemu, sporo czasu poświęcam na znalezienie najbardziej odpowiadających mi funkcjonalnością, wyglądem i ergonomią aplikacji i skonfigurowanie swojego środowiska pracy tak, żebym czuł się w nim jak najlepiej.

W Chrome OS będę miał klienta poczty, klienta IM oraz wiele innych aplikacji, ale nie będę miał wyboru

– przynajmniej póki deweloperzy nie stworzą dziesiątek nowych programów online. A kiedy już stworzą, to nasuwa się pytanie, dlaczego do korzystania z nich mam używać właśnie Chrome OS? Przecież mogę używać “normalnego” systemu operacyjnego z przeglądarką Chrome, Firefox, Opera czy CoTylkoChcecie, dzięki czemu _oprócz_  programów online będę mógł mieć milion aplikacji działających pod Windą, Linuksem czy OSX.

Wszystko ma swoją cenę

Spodziewam się, że inicjatywa Google’a otrzyma silne wsparcie ze strony dostarczycieli usług komórkowych. Chyba nie muszę wam tłumaczyć dlaczego… Dość powiedzieć, że urządzenie z Chrome OS będzie bezużyteczne bez dostępu do Sieci (patrz punkt pierwszy), a korzystając z Internetu będzie przesyłało duuużo danych (patrz punkt drugi). Dziś tylko w sieci Play, która nie może zaoferować nic, poza niskimi cenami można mieć  2 GB miesięcznego transferu za mniej niż  40 zł.

Ile będzie potrzebne, żeby swobodnie korzystać z netbooka z Chrome’em i ile za to będziemy musieli zapłacić okaże się już za rok.

Jasną stroną sytuacji jest fakt, że niedrogie, wykorzystujące procesory ARM i malutkie dyski SSD netbooki z systemem Google’a będą się perfekcyjnie nadawały do promocji “za złotówkę”.

Swoją drogą, ciekaw jestem, jak na Chrome OS zareagują Chińczycy. Czy z radością i ochotą powierzą wszystkie swoje dane firmie, która stara się jak może wspomagać tamtejsze władze w kontroli myśli obywateli?

A Wy? Jesteście gotowi przehandlowować  trochę wolności, prywatności i indywidualizmu za o 5 sekund szybsze ładowanie systemu?