Darmowe nie oznacza tańsze

PlayStation Network jest darmową usługą dla wszystkich posiadaczy konsol Sony. Dzięki niej możemy oglądać i kupować multimedia, gry, grać z kolegami, uczestniczyć w portalach społecznościowych, i tak dalej. Nie zapłacimy za to ani grosza. W przeciwieństwie do analogicznej usługi Xbox LIVE, za którą trzeba zapłacić około 150 złotych rocznie.
Chciałbym nie mieć takich dylematów...

Chciałbym nie mieć takich dylematów…

No i tak sobie rozmawiam sobie na papierosie z Liskiem na temat PSN-a. Co rusz mi narzeka, że łatki ściągają się dużą ilość czasu, a zakupione gry wręcz godzinami. Kolega Lisek ma łącze słuszne, więc ten problem odpada. Zresztą o tym samym mówi i Rafał i właściwie to większość osób, które znam.

A teraz policzmy rachunki za prąd. U mnie, na Xbox LIVE, na niezbyt wydajnym łączu (ale też całkiem porządnym), gigabajt danych to czas oczekiwania wynoszący około kwadrans. Na PSN jest to kwestia niejednokrotnie 1,5 godziny. Chyba już wiem za co płacę. I gdzie na serio są oszczędności.

I podobnie mam z innymi produktami. Jak ktoś krzyczy gdzieś w Internecie, że po co płacić za Office, skoro jest OpenOffice.org za darmo, po co płacić za Windows, skoro jest Ubuntu, i tak dalej, to się tylko dobrotliwie uśmiecham. Czas to pieniądz, zarówno w przysłowiowym, metaforycznym znaczeniu, jak i dosłownym. Cena za licencję, to jedno, ale funkcjonalność, wydajność, koszty wdrożenia, przeszkolenia, wsparcia i dokumentacji to drugie. Dlatego też możemy na pewno podyskutować o tym, co jest lepsze, co oferuje więcej funkcji, i tak dalej. Ale pamiętajmy, że cena to pojęcie bardzo względne. Nawet w przypadku użytkownika domowego, a nie korporacyjnego.

I każdy do tego powinien podejść indywidualnie. Jeżeli komputera używasz do Internetu, sprawdzania poczty i pogaduszek ze znajomymi, Windows to zbędny luksus, skoro jest świetne i darmowe Ubuntu. Jeżeli ściągasz mało gier z PSN, a i tak konsola pracuje podczas ściągania, bo grasz, to PlayStation 3 wcale nie jest nieoszczędne. Ale bywają też inne przypadki, w konsolach, komputerach i oprogramowaniu. Dlatego zanim znowu wszyscy zamienimy się w Ekspertów Którzy Wiedzą Lepiej, którzy wyzywają siebie nawzajem od “frajerów, którzy przepłacili”, zastanówmy się jednak trochę dłużej. Bo, na przykład dla mnie, iPhone 4 to strata pieniędzy, ten telefon nie ma nic, co by uzasadniało jego cenę. Są lepiej wyposażone i tańsze zarazem modele. Ale ja mam Windows. A teraz powiedzcie to komuś, kto musi się męczyć z wymianą danych z Samsungiem i5700 z Androidem, używając Mac OS-a jako głównego systemu operacyjnego. Po co ma się męczyć z Galaxy, skoro może mieć super-wygodne oprogramowanie dedykowane Makowi? Czas, to pieniądz, i nawet te 3 000 zł za iPhone’a mogą się zwrócić. Każdy przypadek jest po prostu inny…