Test Windows Phone 7: Mobilna rewolucja.

Jesteś mobilnym wygą. Miałeś kiedyś smartfona z Windows Mobile. Próbowałeś iPhone’a, używałeś Symbiana, poeksperymentowałeś z Maemo, może nawet z WebOS-em. Teraz masz w kieszeni Androida. Jesteś przekonany, że nic już nie jest w stanie cię zaskoczyć i nic więcej nie zostało do odkrycia. Wiem co czujesz, bo miałem dokładnie tak samo.  Myliłem się. Windows Phone 7 jest inny, nowy i jak stwierdzam po kilku dniach intensywnego używania, pod wieloma względemi lepszy, niż jakikolwiek system mobilny na rynku.
Windows Phone 7. System, który może wiele zmienić
Windows Phone 7. System, który może wiele zmienić

Interfejs (niemal) idealny istnieje – w Windows Phone 7 

Pamiętacie, jak było z iPhone’m i jego systemem operacyjnym? Niby wszystko co pokazał już było, niby każdy element jego OeSa z osobna był trywialny i znany, ale wszystko razem tworzyło zupełnie nową jakość. Windows Phone 7 przynosi rewolucję na podobną skalę. Zresztą, nawiązań do Apple’a i Jabłkofonu będzie więcej – Microsoft uważnie obserwował poczynania konkurenta i teraz pokazuje, że nie tylko potrafił wyciągnąć z tych obserwacji wnioski, ale też twórczo je zrealizować.

Największą chyba rewolucją jest sposób, w jaki obsługujemy system Windows Phone 7. Jego

interfejs jest niewiarygodnie czysty i oszczędny, do tego stopnia, że w niektórych miejscach w ogóle zapomina się o jego istnieniu

. Użytkownik widzi tylko, czego naprawdę potrzebuje, przy czym elementy interfejsu są tak zakomponowane, żeby nie mieszały się z przekazywaną informacją. Ilość informacji pojawiającej się na ekranie została ograniczona do minimum, dzięki czemu nic nie odrywa naszej uwagi od wykonywanego zadania. Co jednak szczególnie fascynujące,  “minimum” w zasadzie nigdy nie oznacza “za mało” –

informacje pojawiają się właśnie wtedy, kiedy ich rzeczywiście potrzebujemy

, i są zaprezentowane w sposób, który pozwala je szybko odebrać.

Żeby nie być gołosłownym: Kafelki strony głównej są na tyle duże, że bez przewijania możemy zobaczyć ich nie więcej niż osiem, jednak dzięki ich wielkości mieszczą się na nich wielkie, wyraźne, przyciągające wzrok oznaczenia i równie ogromne informacje np. o liczbie nieprzeczytanych wiadomości e-mail.

Jednym rzutem oka można ogarnąć sytuację

a w prowadzący do właściwej czynności kafelek trafia się niemal bez patrzenia. Kolejny

majstersztyk to  sposób przekazywania informacji na temat siły sygnału, połączenia z siecią WiFi, stanu baterii czy prędkości transmisji danych

. Domyślnie prezentujące je ikonki pozostają niewidoczne, schowane za górną krawędzią ekranu. Pojawiają się, jeśli przeciągniemy palcem z góry ekranu w dół (i po chwili znikają znów), albo wtedy, kiedy dzieje się coś, o czym użytkownik powinien wiedzieć – na przykład tacimy zasięg, albo bateria zbliża się do wyładowania.

Długo można by opisywać poszczególne elementy interfejsu – ponieważ jednak obraz wart jest 1000 słów, a ruchomy  – 10 000,

zapraszam do obejrzenia naszych klipów

składających się na wideoprzewodnik po funkcjach Windows Phone 7.

Oczywiście, nie ma czegoś takiego jak perfekcja,

zawsze znajdzie się coś, co odstaje od reszty

– w przypadku interfejsu najnowszego systemu mobilnego Microsoftu są to na przykład  paski adresu i nawigacyjny w przeglądarce internetowej, które pozostają widoczne przez cały czas korzystania z tej aplikacji (w trybie pionowym – w poziomym odwrotnie, cały czas są niewidoczne) zupełnie  niepotrzebenie zajmując  kawał ekranu. Czy naprawdę nie mogły się chować?

Druga rzecz, której przydałyby się zmiany jest sposób, w jaki system sygnalizuje że jest zajęty

, czyli przesuwające się po górnej krawędzi ekranu czerwone punkciki. W tym przypadku projektanci przesadzili z dyskrecją i minimalizmem – po otwarciu hubu “People” i przejściu do strumienia wiadomości z Facebooka mamy wrażenie, że nie dzieje się nic, podczas gdy małe czerwone kropeczki dają nam zanać (zdecydowanie zbyt dyskretnie), że system pobiera najnowsze wpisy…

Mimo to jednak,

nie ma w tej chwili piękniejszego systemu mobilnego

, ani takiego, którego używałoby się szybciej i z większą przyjemnością.

Synchronizacja: Office, Facebook, Google, One Note…

Interfejs to nie wszystko, czym zaskoczył mnie Windows Phone 7. Kolejną niespodzianką była

doskonała integracja z aplikacjami Office, Facebookiem i… Googlem

.  Zaczynając od ostatniego z wymienionych:

konfiguracja konta Google’a i synchronizacja kalendarza, kontaktów i poczty zajęła mi mniej czasu w Windows Phone 7 niż w Androidzie

, a skutki były dokładnie takie same: wszystko znalazło się w moim telefonie bez najmniejszego problemu. Oczywiście jest też podobnie sprawna synchronizacja z Hotmailem i powiązanymi z nim usługami, a także obsługa Exchange’a, ale łatwość i perfekcja współpracy z najpopularniejszym kontem “chmurkowym” zrobiła na mnie wrażenie.

Ale jeszcze ciekawiej zrobiło się, kiedy nakarmiłem Okienkofona moim kontem facebookowym:

po chwili miałem w swoich kontaktach listę wszystkich znajomych z FB wraz ze zdjęciami, a każdy kontakt został powiązany z odpowiadającym mu wpisem z książki adresowej Google’a!

Żadnych duplikatów (chyba, że miałem kogoś wpisanego w zupełnie inny  sposób), dane z Facebooka uzupełnione  o informacje z Gmaila i na odwrót, no po prostu marzenie! Przyznaję, że czegoś takiego jeszcze nie widziałem. A to był dopiero początek. W karcie każdej osoby w hubie “People” mogę zobaczyć jej najnowsze wpisy, wrzucone zdjęcia czy filmy, a także, poza wysłaniem SMS-a, maila oraz zadzwonieniem, skomentować jej wrzutki lub napisać coś na jej tablicy.

Przyznam, że bardzo

zabrakło mi podobnej integracji z Twitterem

– może doczekamy się jej wraz z którąś aktualizacją?

WP7 to system Microsoftu, a że Microsoft to przecież Office, w ich najnowszym OeSie nie mogło zabraknąć ikonek Worda, Excela i  PowerPointa. Spodziewałem się trochę czegoś na kształt mobilnego Office’a z Windows Mobile, tymczasem otrzymałem pakiet biurowy na miarę XXI wieku. W zasadzie, to nie tyle pakiet, co zintegrowane z systemem funkcje: wyobraźcie sobie, że otrzymujecie mailem dokument Worda ze szkicem raportu – otwieracie go, nanosicie swoje poprawki, dodajecie komentarze (tak, poprzez mechanizm komentowania, jak w “dużym” Wordzie!), na koniec szlifujecie wygląd dokumentu, zmieniając formatowania i fonty, po czym zapisujecie kopię w pamięci telefonu i wysyłacie mailem do kogoś, kto powinien to zobaczyć. Coś takiego jest możliwe również w innych systemach mobilnych, ale w żadnym z nich nie jest tak łatwe, tak przyjemne i intuicyjne oraz dostępne prosto z pudełka, bez kupowania dodatkowego oprogramowania, jako funkcja systemu. Oczywiście te same rozkosze dotyczą Excela czy Powerpointa.

Zupełnie oddzielną bajką jest

One Note – moim osobistym zdaniem najlepsza na świecie aplikacja do robienia notatek

, ale przede wszystkim do gromadzenia i segregowania treści. W pakiecie Office 2010 One Note zyskał łatwe w obsłudze funkcje synchronizacji z Chmurą, a Windows Phone 7 idze jeszcze o krok dalej, dodając możliwość tworzenia, przeglądania i synchronizowania notatek w smartfonie. Oznacza to, że

wszystko, co zapiszesz, sfotografujesz, albo nagrasz i umieścisz w mobilnym One Note, znajdzie się w internetowej wersji tej aplikacji, a stąd – w “dużym” One Note na twoim komputerze

. Właśnie o czymś takim marzyłem.  Do tej pory, korzystając z Androida albo iOS-a używałem do takich zadań świetnego skądinąd Evernote’a, jednak One Note bije go na głowę funkcjonalnością, nie wspominając o tym, że jest zintegrowany w systemie.

Nie wszystkie niespodzianki były miłe: mocno zawiodłem się na wyszukiwaniu.

Przyzwyczajony do perfekcyjnie działającej lokalnej wyszukiwarki z iOS-a nie mogłem uwierzyć, że w Windows Phone nie ma możliwości przeszukania zasobów pamięci telefonu z jednego miejsca. Żeby przeszukać kontakty muszę wejść w hub “People”, żeby przeszukać multimedia, odwiedzić hub “Music & Video”, a szukając dokumentu Worda – przejść najpierw do hubu “Office”. Niewygodne.

Internet w WP7 – Okienka na świat

Współczesny smartfon  to w ogromnej mierze nie tyle telefon, co kieszonkowe okno na Internet.

Windows Phone 7 to tak jak pisałem doskonałe Okienka na  Facebooka i pocztę e-mail

, ale co z przeglądaniem stron WWW? Jaki jest mobilny Internet Explorer?

Po pierwsze, jest naprawdę szybki. Przy czym przez naprawdę szybki rozumiem bardzo, bardzo szybki –

równie szybki, a czasem szybszy od Safari z iOS-a, w większości przypadków zostawiający w tyle przegladarkę Androida

.  To robi wrażenie, podobnie jak doskonała płynność przewijania załadowanej strony (w przeciwieństwie do iOS-a albo Androida nic się już nie doładowuje, można od razu przejść na sam dół, bez czekania) oraz szybkość i płynność powiększania za pomocą gestu rozsuwanych palców. Jeśli stukniemy dwukrotnie w dowolny tekst, zostanie on powiększony tak, żeby zajmował cała szerokość ekranu – niestety,

jeśli samodzielnie powiększymy stronę  do wygodnej dla nas wielkości przeglądarka nie przeleje tekstu w taki sposób, żeby szerokość szpalty odpowiadała szerokości ekranu

. Co prawda tego arcywygodnego mechanizmu nie oferuje też ani Safari z iOS-a, ani przeglądarka  Symbiana, ani systemu bada, a jedynie przeglądarki  telefonów z Androidem w wersji 2.x, ale cóż szkodzi pomarzyć?

Mobilny

Internet Explorer nie obsługuje technologii Flash i co gorsza, nie  jest kompatybilny z HTML5

. To pierwsze najpradopodobniej nie ulegnie już zmianie, podczas gdy obsługa najnowszego standardu Sieci ma pojawić się w późniejszych aktualizacjach.

Oczywiście

dostępne jest przeglądanie w kartach

(ich liczba jest ograniczona do sześciu na raz – więcej, niż w androidowych telefonach HTC (4 karty), ale mniej, niż w innych Androidach (8 kart) iPhonie czy badzie. Podczas moich testów była to liczba wystarczająca, nigdy nie zdarzyła mi się potrzeba otwarcia więcej, niż sześciu kart, jednak jak wiadomo, zawsze lepiej móc, niż nie móc.  Wygodnie działają Ulubione i Historia, do dyspozycji mamy możliwość przełączania pomiędzy widokiem “mobilnym” i standardowym, i przypinanie wybranych stron do strony głównej. Miłym dodatkiem jest wyszukiwanie na stronie – łatwo dostępne i sprawnie działające.

Przeglądarka Windows Phone 7 pozwala zapisywać lokalnie wyświetlane obrazki oraz pobierać pliki, jednak tylko te, które są obsługiwane przez zainstalowane w systemie aplikacje.

Bardzo spodobała mi się łatwo dostępna opcja “share”, pozwalająca szybko wysłać url do znajomego za pomocą wybranego kanału komunikacji – SMS-a, maila lub wiadomości na Facebooku (podobną oferuje też konkurencja).

Najbardziej denerwował mnie wspomniany już wcześniej fakt, że podczas przeglądania stron WWW cały czas widoczny pozostaje pasek adresu na górze oraz pasek nawigacyjny na dole. Co najmniej jeden z nich powinien się automatycznie chować, tak jak ma to miejsce w przeglądarkach Jabłkofonu i Androida. Szkoda miejsca!

Czy Internet Explorer jest lepszą przeglądarką, niż Safari czy browsery z Androida? Nie, nie jest. Nie jest też jednak od nich wyraźnie gorszy

, oferując podobne możliwości, szybkość, wygodę i intuicyjność, ustępując niektórymi funkcjami, ale nadrabiając innymi. Sprawdza się jako codzienne okienko do Sieci.

Braki

Słyszeliście pewnie, że jeśli chodzi o niektóre funkcje (czy raczej ich brak) i ograniczenia, to Windows Phone przypomina system iPhone’a, i to bynajmniej nie w najnowszej, bardzo już zaawansowanej wersji. Niestety, to prawda.

Nie ma mechanizmu kopiuj/wklej, nie ma możliwości rozszerzenia pamięci za pomocą kart flash, brak trybu pamięci masowej przy podłączaniu do komputera

– wszystkie pliki można wrzucić do telefonu wyłącznie poprzez oprogramowanie Zune, będące zarazem centrum multimedialnym i centrum synchronizacji.

Bluetooth nie obsługuje profili przesyłania plików ani zdalnego dostępu do pamięci

, a jedynie profile zestawu głośnomówiącego czy słuchawek stereo. No i

nie ma multitaskingu, rozumianego jako możliwość działania w tle aplikacji producentów zewnętrznych

A jednak Windows Phone 7 może znacznie więcej, niż iPhone’y sprzed epoki kopiuj/wklej. Zintegrowany jest dostęp do 25 GB, darmowego dysku sieciowego SkyDrive ,

synchronizację i wymianę plików z pecetem można prowadzić też bezprzewodowo, przez sieć WiFi,

a do połączenia kablowego służą standardowe kable ze złączem micro USB.

Można wysyłać MMS-y, a wiadomości e-mail mogą mieć wiele załączników, nie tylko jeden

, w dodatku nie są one ograniczone do obrazków, jak w Jabłkofonie. Multitaskingu jak w Androidzie czy Symbianie faktycznie nie ma, ale uruchomiona w tle muzyka (także streaming, albo radio) gra, niezależnie od tego, co robimy,

strony WWW kończą ładowanie

nawet jeśli tymczasem przeszliśmy do innej aplikacji, a

huby i aktywne kafelki pobierają informacje od faktycznie działających w tle usług

i dostarczają nam je non-stop. Co wiecej,

za pomocą klawisza “Back” można wrócić do aplikacji, z której przedtem wyszliśmy i zastać ją w dokładnie takim stanie, w jakim ją zostawiliśmy

– np. z rozpoczętą wiadomością SMS, co było niemożliwe w iOS przez wersją 4.0.

Tyle braków, a ku mojemu zaskoczeniu, żaden z nich nie dopiekł mi podczas testów  – spodziewałem się, że nie będę w stanie żyć bez pełnego multitaskingu, a tymczasem okazało się, że przygotowany przez Microsoft substytut sprawdza się całkiem nieźle. Acha, no i

Microsoft zapowiedział już, że kopiuj/wklej pojawi się w jednym z uaktualnień systemu

Znacznie dokuczliwsze okazały się

inne niedociągnięcia i braki

: i tak wymienić tu warto nieobecność przelewania tekstu (dopasowywania szerokości kolumny tekstu do szerokości ekranu) przy dowolnym stopniu powiększenia, czego nie ma też co prawda iOS, Symbian i bada, ale co ma Android (2.x), a co jest szalenie wprost wygodne. Dalej,

nieobecność wibracji ekranu podczas pisania

na klawiaturze (znów tak, jak  iPhone!) , brak profili dzwonków (iPhone…),

brak podpowiadania kontaktów podczas wpisywania numeru z klawiatury telefonu

(i jeszcze raz iPhone…) .

Jednak coś, czego nie mogę Microsoftowi wybaczyć, a co stawia pod znakiem zapytania używanie smartfonu z Windows Phone 7 do edycji dokumentów czy poważnej korespondencji e-mail to brak polskiej klawiatury. Tak, nie przesłyszeliście się:

w najnowszych mobilnych Okienkach nie da się wprowadzić żadnych polskich znaków!

Żegnaj “zażółć gęślą jaźń”, witaj “zazolc gasla jazn”… Co więcej, kiedy podczas premiery WP7 zapytałem jednego z polskich przedstawicieli Microsoftu, kiedy polska klawiatura będzie, otrymałem odpowiedź z której wynikało, że diabli wiedzą nie tylko kiedy, ale w ogóle czy.

Szanowni panstwo! Zauwazcie, ze mozliwosc wprowadzania polskich znakow w Polsce to zadne robienie uzytkownikom laski, tylko zwyczajna koniecznosc!*

Na szczęście jest nadzieja.

System Windows Phone 7 jest wyposażony w mechanizm bezprzewodowego uaktualniania

, a Microsoft twardą ręką trzyma producentów, pilnując, żeby każdy telefon z nowymi Okienkami spełniał wyznaczone kryteria sprzętowe. Dzięki temu

wszyscy użytkownicy będą mogli otrzymywać najnowsze aktualizacje oprogramowania tak szybko, jak to możliwe bezpośrednio od giganta z Redmond

, bez czekania, czy producent ich telefonu albo operator, od którego go kupili zdecyduje się na update. Dlatego nawet kupując urządzenie z Windows Phone 7 w dniu wejścia do sprzedaży możemy zachować spokój i pewność, że kolega, który kupi swój telefonz tym systemem za dwa miesiące czy za pół roku nie będzie nam świecił w oczy niedostepnymi dla nas funkcjami. Będziemy mieć wszystko to, co Microsoft stworzy. I tak to właśnie powinno wyglądać.

PODSUMOWANIE:

W prostych, żołnierskich słowach: Windows Phone 7 to sukces Microsoftu.

To system bardzo szybki, piękny, intuicyjny i oferujący duże możliwości, choć nie pozbawiony kilku poważnych wad

. Połowa z nich to wynikające z pośpiechu braki, które zostaną (jak zapowiada MS) uzupełnione aktualizacjami, ale druga połowa to zamierzone, nierozerwalnie związane z filozofią nowego systemu ograniczenia, które można co najwyżej zaakceptować.

Czy warto? Moim zdaniem tak.

 *Sami widzicie, co z tego wychodzi… 😉