
GPS-y dla polskiej Armii: 2 h na baterii, 15 minut czekania na lokalizację…
Jak informuje Gazeta Wyborcza, Naczelna Prokuratura Wojskowa, prowadząca śledztwo w sprawie potencjalnej korupcji, do której miało dojść na linii płk. Marek G. – firma Hertz Systems, rozpoczęła badanie sprawy niedokładnych odbiorników GPS, używanych przez polskich żołnierzy, między innymi na misji w Afganistanie. Prokuratorzy postawili już zarzuty zarówno płk. Markowi G., jak i dyrektorowi firmy Hertz – jednym z nich jest ustawianie przetargów o wartości 300 milionów złotych na nawigacyjne systemy łączności dla polskiego wojska.
W 2007 roku, firma Hertz Systems dostarczyła naszej armii 40 odbiorników GPS, które mieli przetestować żołnierze na zagranicznych misjach. Odbiorniki zostały negatywnie ocenione przez wojskowy zarząd geografii i kartografii, który wykazał m.in.
- brak wbudowanej anteny,
- problemy z zewnętrznymi antenami – pomyłkowo wskazywane lokalizacje (np. zamiast konkretnej lokalizacji w Afganistanie, GPS wskazuje okolice Zielonej Góry),
- czas pracy na baterii zaledwie 2 godziny,
- 15 minut czekania na wskazanie pozycji
- kasację danych po wyłączeniu odbiornika.
Pomimo faktu, że opinia ta została wydana przed ewentualnym podpisaniem umowy na dostawę kolejnych odbiorników Hertza, Agencja Mienia Wojskowego umowę i tak podpisała, płacąc za łącznie 90 odbiorników GPS aż milion złotych.