Wielka Wojna Webowa: 4chan atakuje Tumblra, ten nie pozostaje dłużny

Napięcie pomiędzy społecznością 4chana i Tumblra osiągnęło masę krytyczną. 4chan uruchomił atak typu DoS na Tumblra, twierdząc, że użytkownicy kradną obrazki wrzucane na to dość oryginalne forum obrazkowe. Tumblr najwyraźniej nie pozostał dłużny, bo i 4chan przestał działać.
Wielka Wojna Webowa: 4chan atakuje Tumblra, ten nie pozostaje dłużny

Anoni, czyli społeczność 4chana, są znani ze swoich ataków na różne witryny internetowe i organizacje. Ostatnim słynnym atakiem był ten na organizacje antypirackie RIAA i MPAA. 4chan zorganizował się dość szybko. Na /b/ (tak Anoni nazywają swoje forum) umieszczono linka do pobrania programu do ataków DDOS (nazwanego przez Anonów LOIC (Low Orbit Internet Cannon, czyli Niskoorbitalne Działo Internetowe)), które służy do “dezintegracji” Tumblra. Tumblr z kolei prowokował 4chanowców jeszcze intensywniej, drażniąc Anonów ich własnymi hasełkami (U MAD 4CHAN?)

Czemu właściwie o tym piszemy? 4chan, mimo iż kontrowersyjny a dla niektórych wręcz odrażający, jest największą wolnościową siłą w Internecie. Społeczność Anonów jest bardzo charakterystyczna: forum 4chan (/b/) nie przewiduje logowania, rejestracji, a nawet nicków. Każdy postujący tam użytkownik to “Anonymous”, bez żadnego numeru IP ani czegokolwiek, co umożliwiałoby jego identyfikację a nawet odróżnienie go od innego użytkownika. Ten banalny zabieg okazał się kluczem do nieskrępowanych niczym działań. Znika wstyd, nieśmiałość, strach o kompromitację. I jak się okazało, Anoni urośli w siłę, stając się symbolem wolności Internetu. Portale, politycy, osoby, organizacje, które podpadną 4chanowi, mają, delikatnie mówiąc, przerąbane. Na 4chanie udzielają się bowiem eksperci od zabezpieczeń, naukowcy, doktorzy, zwykli prości ludzie. Tak zróżnicowana wspólnota okazała się potęgą. Do tego stopnia, że wzbudziła zainteresowanie FBI