Google Android zaczyna się starzeć

Google Android to, moim subiektywnym zdaniem, obecnie najciekawsza platforma dla smartfonów. Sam posiadam HTC Desire i nie widzę żadnej motywacji do wymiany komórki, mimo iż najnowsza nie jest. Ale Google’owi mam conieco do zarzucenia, a i całkiem sporo. Chciałbym też, by to była interaktywna notka: dopisujcie w komentarzach swoje zarzuty, ciekaw jestem co wam przeszkadza w Androidzie. Ja zacznę.
Trend Micro uzupełnia Bouncera
Trend Micro uzupełnia Bouncera

  1. To mi szczególnie doskwiera a ze zdziwieniem zauważam, że koledzy z redakcji na sam znak mojego użalania się nad tym tematem, prychają bagatelizując sprawę. Otóż, drogie Google, nawet pradawny Symbian potrafi instalować aplikacje na karcie pamięci. Android, niestety, nie. Jasne, najnowsza wersja, czyli Froyo, umożliwia taką operację, ale po pierwsze: aplikacja musi być zgodna z tym mechanizmem, a zazwyczaj nie jest, a po drugie: nawet jak jest, to i tak często przerzucana jest tylko część aplikacji (na przykład pamięć podręczna). Mój HTC Desire “out-of-a-box” miał coś koło 80-90 MB wolnej pamięci systemowej. Po połączeniu kont Google’a, Facebooka i Twittera, pobraniu miniaturek kontaktów, i tak dalej, ubyło jakieś 30 MB. Aktualizacja Flasha, aplikacji Google i zostaje marne 30-40 MB. To teraz zacznijmy instalować aplikacje z Marketu. Bardzo mi się podoba Opera Mobile. 20 MB ciach! Google Earth cudna zabawka. 15 MB ciach! Ile zostało? Ups… a na mojej starej Nokii problemu nie ma. Na iPhone’ie problemu nie ma. Na Windows Phone problemu nie ma. Muszę zapomnieć o fajnych, rozbudowanych grach 3D. O Operze Mobile i Google Earth też. Ba, nawet klienta pocztowego do nie google’owej poczty wyłączyłem.
  2. Śmieci nie mam, a zobaczcie ile to zajmuje

    Śmieci nie mam, a zobaczcie ile to zajmuje
  3. Od czasu mojej poprzedniej notki o Android Market zmieniło się wiele na plus. I wszystkie zmiany poszły w dobrą stronę. Ale wciąż jest dużo do zrobienia. Nadal aplikacje czasami działają, czasami nie. Nadal nie mogę przeglądać aplikacji według innych kryteriów niż zaproponowane. Dalej (ponoć, przyznaję, nie natknąłem się) można pobrać aplikacje ze złośliwym kodem. Panowie i Panie z ekipy Marketu: kupcie sobie iPhone’a. Popatrzcie na App Store. I czerpcie z dobrych wzorców
  4. Fragmentacja systemu. Wałkowane to było tysiąc razy i aż do bólu. Zapowiedzi walki z tym problemem też. I co? I guzik. I serio, zupełnie mnie nie interesuje tłumaczenie, że Google udostępnia najnowszego Androida każdemu zainteresowanemu, a to producenci telefonów nie dostarczają aktualizacji. Jasne, Apple ma ten problem z głowy – ma raptem 4 smartfony i dystrybucja aktualizacji jest bardzo łatwa. Ale na przykład Windows Phone również jest oferowany od tych samych producentów, co Android. W tym systemie aktualizacje są rozprowadzane poprzez wewnętrzną, systemową usługę aktualizacyjną na wzór Windows Update. Ja pewnie w swoim Desire nie będę miał już Gingerbreada. Przecież wyszło Desire HD, Desire Z…
    A ja bym chciał przeglądać najlepsze płatne i bezpłatne razem...

    A ja bym chciał przeglądać najlepsze płatne i bezpłatne razem…
  5. Synchronizacja z komputerem. Tak, ja wiem. Google, chmura, i tak dalej. Ja jednak używam Outlooka, z bardzo wielu względów (w tym takich, że ma więcej funkcji, niż owa chmurka) i chciałbym móc synchronizować dane z komputerem. Niestety, nie mogę. HTC co prawda daje własną aplikację Sync. Niestety, z jakichś przyczyn, u mnie nie działa.

Nie zrozumcie mnie źle. Tak jak pisałem na wstępie uważam Androida za system świetny i chyba najlepszy. Ale Windows Phone i iOS zaczynają mu deptać po piętach. MeeGo na razie ignoruję, aczkolwiek ponoć również zapowiada się świetnie. Jeżeli Gingerbread to tylko usprawnienia dla tabletów (a na to się zapowiada), to czas zacisnąć pasa i brać się do roboty!