WikiLeaks oskarżone o kradzież

Tiversa oskarża WikiLekas o działanie niezgodne z prawem. Jej zdaniem, twórcy poerali celowo przeszukiwali sieci P2P w poszukiwaniu dokumentów niejawnych. A to już jest w USA nielegalne. Dodatkowo, Tiversa może upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, sugerując opinii publicznej, jakoby P2P było źródłem wszelkiego zła (czytaj: piractwa).
Uwaga, WikiLeaks może doprowadzić do depresji
Uwaga, WikiLeaks może doprowadzić do depresji

Zdaniem Roberta Bobacka, szefa Tiversy, jego firma, przeszukując sieć na zlecenie amerykańskich agencji rządowych i FBI, zidentyfikowała cztery komputery ze Szwecji, które w lutym 2009 roku wysłały 413 zapytań do sieci LimeWire i Kazaa. Niektóre z odnalezionych dokumentów, w niezmienionej formie ale pod inną nazwą, pojawiły się na WikiLeaks.

Mark Stephens, prawnik reprezentujący Juliana Assange’a, zaprzecza oskarżeniom Tiversy. Oświadczył jednak, że źródła WikiLeaks nie zostaną ujawnione, w myśl prawa dziennikarskiego. Zaznacza też, że niewykluczone, że jedno lub więcej ze źródeł WikiLeks pobrało swoje rewelacje z sieci P2P. Sam portal, czyli osoby za niego odpowiedzialne, jednak tego nie zrobiły.