Stracił pracę, bo w czasie wolnym szukał gołych bab na Google

Nic nie koi i tak nie inspiruje niektórych facetów, jak widok zgrabnego i apetycznego biustu. Z tego samego założenia wyszedł jeden z urzędników, zatrudniony w Departamencie Bogactw Naturalnych, Energii i Turystyki, który po pracy, w domu, na swoim służbowym laptopie, wpisał w Google słowo “cycki”, najprawdopodobniej z wyżej wymienionych powodów. Niestety, oprogramowanie szpiegowskie jego pracodawcy nie było zbyt wyrozumiałe.
Nie gap się! Do roboty!
Nie gap się! Do roboty!

Sprawa trafiła do sadu, gdzie oskarżony bronił się, twierdząc, że pornosy które pobrał były legalne, a laptop został mu wręczony do użytku zarówno służbowego, jak i prywatnego. Co więcej, jest zdania, że oprogramowanie Spector360, śledzące każdy jego krok, było poważnym naruszeniem jego prywatności.

Sędzia Nye Perram odrzucił linię obrony urzędnika. Uznał on, że oskarżony faktycznie nie złamał żadnego prawa, więc nie powinien być pozbawiony wolności czy ukarany grzywną. Dodał jednak, że urzędnik państwowy powinien dawać dobry przykład, a “miłośnik biustów” przyniósł wstyd Australii, więc powinien być zwolniony ze swojego stanowiska.

Jak dla nas to nie miał się czego wstydzić…

Więcej:prawo