Waszym Zdaniem: Linuxowi niczego nie brakuje. Oprócz aplikacji, kilku sterowników i…

Przyglądając się chociażby rozwojowi dystrybucji Linuxa dedykowanej dla domowych użytkowników, coraz trudniej jest się do czegoś przyczepić – zintegrowane z systemem repozytoria, atrakcyjnie wyglądające środowiska graficzne, rosnąca prostota obsługi i konfiguracji pingwina – jak tak dalej pójdzie, to kto wie, może tekstowa konsola będzie znana tylko z opowieści przekazywanych przez starsze pokolenia użytkowników Linuxa… Ale wróćmy do teraźniejszości. Jakim cudem darmowy system operacyjny, który oferuje te same możliwości co Mac OS, czy Windows, jeśli chodzi o surfowanie po sieci, oglądanie filmów czy słuchanie muzyki nie zdobył 20-30% rynku? A na to pytanie odpowiedzieliście następująco:
Wyniki ankiety:
Wyniki ankiety:

1. Brak niektórych aplikacji (Photoshop, Word, gry…) – 921 głosów (28,06%)

Jeśli chodzi o wybór pierwszego miejsca, to zgadzam się z Wami w 100%. To największa bolączka pingwina, na którą nie ma prostego rozwiązania. Darmowe/inne, płatne odpowiedniki brakujących aplikacji? Zgoda, o ile GIMP jest w stanie zastąpić Photoshopa jeśli chodzi o przycięcie zdjęć z wakacji, to jednak nie oferuje wszystkich funkcji produktu Adobe. Twierdzą tak sami twórcy GIMPa. Z grami jest jeszcze gorzej – po prostu ich nie ma. Emulacja WINEm często bywa zawodna, emulowane procesy często okazują się być niestabilne, szczególnie jeśli gierka, którą uparliście się, żeby uruchomić wymaga całkiem sporej mocy obliczeniowej od waszej karty graficznej, która normalnie by sobie poradziła, o ile miałaby odpowiedni sterownik…

2. Producenci sprzętu często nie tworzą sterowników pod Linuxa – 713 głosów (21,72%)

Drugi, niemniej ważny problem Linuxa. Niektórzy producenci sprzętu udają, że ów system nie istnieje i oficjalnych sterowników do niektórych podzespołów po prostu człowiek nie uświadczy. Tutaj, nawiasem mówiąc, należy się ukłon dla społeczności linuxowej, która po pierwsze: często tworzy nieoficjalne sterowniki, a po drugie: jest zawsze chętna jeśli chodzi o pomoc z konfiguracją sprzętu pod Linuxa. Oba szlachetne zachowania godne są pochwały, ale osobiście wolałbym, żeby dostępność sterowników na tenże system była równie łatwa co dla Windowsa.

3. Stereotyp: “Linux jest trudny” – 698 głosów (21,27%)

Kiedyś tak było, owszem. Założę się, że instalowanie kolejnych, egzotycznych dystrybucji i ustawianie wszystkiego tak, “żeby działało” było nie tylko moim hobby. Teraz mamy chociażby wspomniane wyżej Ubuntu, Mandrivę, OpenSUSE, Freespire itd.. Zresztą, obecnie chyba każdy “Linux dla początkujących” ma opcję Live CD – więc ten stereotyp bardzo łatwo obalić, bez konieczności instalowania pingwina.

4. Bo jest Windows – 574 głosy (17,49%)

No tak. Ciężko dyskutować z tym argumentem. Windows to brak problemów ze sterownikami (chociaż zdarzają się wyjątki od tej reguły), najnowsze gry (producenci konsol pracują nad tym “problemem”) i najważniejsza rzecz: przyzwyczajenie.  Spróbujcie “przestawić” kogoś, kto Windowsa używa od wersji 3.11 i nie widzi żadnego sensu w przesiadce na Linuxa…

5. Mnogość dystrybucji odstrasza nowych użytkowników – 376 głosów (11,46%)

Ostatnie miejsce, czyli chyba mogę założyć, że zgadzamy się co do tego, że mnogość dystrybucji linuxowych, o ile w ogóle jest problemem to dość niewielkim. Wspominałem już o prężnie działającej społeczności użytkowników tego systemu, którzy zawsze chętnie pomogą dobrać coś do indywidualnych potrzeb świeżego użytkownika. Jedyne co chciałbym ujrzeć jeszcze w swoim życiu to pełna kompatybilność pakietów instalacyjnych, dostępna na dowolnej dystrybucji Pingwina. Brzmi nierealnie, wiem, a do tego wątpię, żeby “ratunkowe”, tekstowe distra potrzebowały takich rzeczy jak debianowe pakiety instalacyjne Firefoxa. Niemniej jednak, moim zdaniem kompatybilność zachęciła by kilku producentów sprzętu do tworzenia sterowników, być może niektóre studia zaczęłyby robić porty swoich gier (na przykład Blizzard nie ma nic przeciwko tworzeniu ich na Mac OSa) – może to jest jakiś sposób?