Samsung Galaxy S II – sukces i porażka Androida w jednym

Recenzję Liska
SGS, mimo mocy obliczeniowej, potrafi się porządnie rozgrzać pod naporem obciążenia generowanego przez Androida
SGS, mimo mocy obliczeniowej, potrafi się porządnie rozgrzać pod naporem obciążenia generowanego przez Androida
SGS, mimo mocy obliczeniowej, potrafi się porządnie rozgrzać pod naporem obciążenia generowanego przez Androida

SGS, mimo mocy obliczeniowej, potrafi się porządnie rozgrzać pod naporem obciążenia generowanego przez Androida

najnowszego smartfona z linii Galaxy znajdziecie tutaj.

I po parunastuminutowym obcowaniu ze smartfonem stwierdzam, że oto pierwsze urządzenie napędzane Androidem, do którego ciężko się przyczepić. Software już teraz działa bardzo fajnie (a nie jak u poprzednika, w kilka miesięcy po premierze), wreszcie mamy lampę błyskową do aparatu, który sam wreszcie się do czegoś nadaje. Cała reszta już była bardzo fajna w pierwszym Galaxy S. No i software, który wreszcie działa płynnie. Który nie zrzuca aplikacji do pamięci. Który przy większym obciążeniu nie czka się niemiłosiernie i który nie wywala co chwila aplikacji.

Brawo. Wreszcie mamy smartfona, drodzy Androidowcy, który nie ma się czego wstydzić przed iPhone’em czy Windows Phone. I sam bardzo chciałbym go mieć. Bo mój Samsung Galaxy S pierwszy ma beznadziejny aparat, bez lampy błyskowej, wyjątkowo słabą baterię nawet jak na smutne, smartfonowe standardy, co chwila gubi “fiksa” GPS a aplikacje i tak szybko zrzuca do pamięci (dobrze, że chociaż po aktualizacji do 2.2.1 zniknął problem niemiłosiernego “mulenia” telefonu). Nie zrozumcie mnie źle, SGS 1 ma masę zalet i ogólnie to bardzo fajny telefon, godny polecenia wielu osobom. Ma jednak swoje wady, które “dwójka” eliminuje.

Przyjrzyjmy się teraz specyfikacji telefonu. Czemu on tak świetnie działa? Dwa rdzenie po 1,2 GHz każdy, dodatkowy układ GPU, gigabajt RAM-u. Tyle było trzeba, by Android osiągnął poziom płynności i reponsywności iOS-a, który jest dostępny na rynku od wielu lat, dużo przed Androidem. Tyle trzeba było, by dorównać młodziutkiemu, niedojrzałemu Windows Phone. Prawdę powiedziawszy, obcując z Galaxy S miałem czasem wrażenie, że moja stara Nokia szybciej reagowała.

LG Swift 7 z Windows Phone ma jednordzeniowego, gigahercowego Snapdragona. Dwa razy mniej RAM-u. iPhone 3GS ma 600-megahercowy procesor, 256 MB RAM. Tyle potrzebują iOS i Windows Phone, by działać bez żadnej zacinki. Android potrzebuje gigabajt RAM-u, dwóch rdzeni powyżej gigaherca. Śmiech na sali.

Więc faktycznie, w tym momencie Samsung Galaxy S II jest najlepszym smartfonem na rynku i, o dziwo, nie kosztuje majątku. Software działa na nim świetnie. Ale jest też dowodem na to, jak kiepsko napisany jest Android. Bo doprowadzenie go do poziomu konkurencji odbyło się kosztem konieczności posiadania superkomputera w spodniach. Więc ja wiem, że posiadanie czegoś “super” przy rozporku buduje ego co poniektórych. Chcę Galaxy S II. Ale jak ktoś mi powie, że Android jest świetnym systemem, to pozostaje mi się tylko dobrotliwie uśmiechnąć…