Naszym Zdaniem: Google+

Z Google+ jest jak z operatorem komórkowym. Kiedy jesteś związany z jedynym słusznym, to nawet jeśli dostrzegasz zalety nowej konkurencji, nawet jeśli są one przekonywujące, to i tak do niej nie przejdziesz, bo z kim będziesz rozmawiał za darmo, skoro wszyscy znajomi, rodzina czy szef korzystają z usług dotychczasowego?! Ok., szef to może zły przykład. Fakt, faktem – główny konkurent Google+ zalicza coraz więcej wpadek, a to z ustawieniami prywatności, a to ze zmianami interfejsu (niekoniecznie na dobre) czy też z przeciążeniami serwerów. Dlatego uważam, że czas do wprowadzenia potężnej konkurencji na rynku portali społecznościowych właśnie nadszedł, ale Google’owi wróżę sukces co najwyżej umiarkowany z powodu lenistwa internautów i niechęci do wszystkiego co nowe, do czego na nowo trzeba się przyzwyczajać. Wygląda jednak na to, że panowie z Mountain View wyciągnęli wnioski z nieudanego eksperymentu pod tytułem Buzz.
Naszym Zdaniem: Google+

Konstanty Młynarczyk:

Szczerze? Google+ jest mi po nic. Owszem, jest ładny, jest czysty i szybki. Owszem, tak samo jak Facebook ma wszystko to, czego potrzeba do kontaktowania się ze znajomymi – z jednym wszakże wyjątkiem. Nie ma tam owych znajomych właśnie. Ma kilka funkcji, których “fejs” nie ma, albo które działają na nim gorzej i kilka takich, które są zdecydowanie gorzej przemyślane i dopracowane, więc bilans wychodzi na zero, ze wskazaniem na FB. Nie widzę powodu, żeby przenosić się z Facebooka.

Moim zdaniem: świetny, niepotrzebny mi produkt.

Maciej Gajewski:

Ciężko ocenić potencjał tej usługi. Z jednej strony, niektóre elementy rozwiązane są wręcz genialnie. Dla przykładu: grupowy wideoczat. Nie trzeba nic instalować, konfigurować, to po prostu działa! Z drugiej jednak strony wciąż tu jest dużo do zrobienia. Dla przykładu: nie działa wyszukiwarka wiadomości (a raczej nie istnieje). Rozumiem jednak, że Google póki co testuje usługę i nie należy jej traktować jako końcowy produkt.

Tak, czy inaczej, po pomyłce, znanej też jako Buzz, mamy tu coś ciekawego, co zapowiada się bardzo solidnie. Jednak póki nie będzie tam naszych wszystkich znajomych, a jedynie entuzjaści nowinek technicznych, Plusa traktuję jako ciekawostkę, pozostając na Facebooku i Twitterze. Dalej to te portale będą mi służyły jako główna platforma do komunikacji ze znajomymi i jako źródło najświeższych informacji. Google+ cierpi na podobną chorobę, co Windows Live. Niby wiele rzeczy jest genialnych i unikatowych, a jednak nie czuję potrzeby przesiadki, a pewne rzeczy są wręcz irytujące (lub przeze mnie nierozumiane). Na razie oferuje za mało, bym chciał tam przesiadywać dłużej. W przyszłości to zapewne się zmieni. We wróża bawić się jednak nie będę.

Dodatkowo, tu już zupełnie prywatnie: moje główne konto Google powiązane jest z Google Apps. A te konta nie mają dostępu do Google Profile, które z kolei jest wymagane do Google+. Gigant zapowiada, że ma się to zmienić “za kilka miesięcy”. Konto testowe pozostanie więc testowym, a do usługi wrócę, jak Google zechce lepiej potraktować swoich płacących klientów.

Piotr Lisowski:

Pierwszy poważny konkurent Facebooka w końcu wystartował i zwie się Google+. Obecnie dostępny jest tylko dla wybrańców z zaproszeniami, a to oznacza że póki co “ściana” aktualności będzie świeciła pustkami i nie należy się temu dziwić. Gdy przymkniemy na to oko, okazuje się, że Google+ to Facebook pozbawiony najbardziej irytujących wad. Podstawową zaletą Google są kręgi, które w łatwy sposób umożliwiają sortowanie znajomych. “Te osoby zostaną powiadomione i będą mogły dodać Cię do swoich kręgów, ale nigdy nie zobaczą nazw kręgów, do których je dodałeś”, co o nowym społecznościowym portalu mówi wszystko. Oznacza to, że pośród znajomych możesz mieć nawet rodziców, którzy nigdy nie dowiedzą się o imprezach, czy czymkolwiek co mogłoby ich zaniepokoić. Ponadto Google ma olbrzymią bazę użytkowników Gmail, więc zdobycie popularności raczej nie będzie większym problemem. Warto wspomnieć o tym, że + pełnymi garściami korzysta z możliwości najnowszych przeglądarek (HTML5), więc zarządzanie kontem nie przypomina statycznej strony internetowej, a wygodną aplikację, gdzie wiele operacji wykonujemy poprzez przeciąganie.

Marcin Chmielewski

Tomasz Domański:

Sieć zmienia się od zawsze, bo taka jest jej natura. Jednak nie wiem, czy Google+ okaże się być dla Facebooka tym samym, czym okazał się portal Zuckerberga dla Myspace. Po tygodniu korzystania z G+ nie odnotowałem tam niczego, co możnaby określić mianem nowości, czy innowacyjnej usługi. Kręgi znajomych to bardzo fajny pomysł, tak samo jak rozmowy wideo, ale nie jest to nic, co nie byłoby wcześniej dostępne w sieci.

To tyle, jeśli chodzi o narzekanie, a co mi się podoba? Integracja z innymi usługami Google. Do komunikowania się na Google+, użytkownicy korzystają z gTalka, za przechowywanie zdjęć użytkowników odpowiada Picasa, notatki tworzy się w Dokumentach Google, a wraz z pojawieniem się odpowiednika facebookowych wydarzeń, Google+ zostanie połączony z Kalendarzem Google. Jeśli ktoś jest użytkownikiem Androida, lub od dawna korzysta z wymienionych usług, to z pewnością dostrzega wygodę jaką oferuje G+. Czy to jednak wystarczy, aby przekonać użytkowników Facebooka do masowej migracji? Żaden inny serwis społecznościowy nie osiągnął liczby 10’000’000 użytkowników w krótszym czasie niż miało to miejsce na Google+, jednak o wiele ciekawszą informacją, byłaby liczba osób, które na rzecz portalu Google’a usunęły już swoje konto z Facebooka, bądź przestały z niego korzystać.

Google+ ma potencjał, z którego oceną chciałbym poczekać do chwili, w której wyjdzie z wersji beta.