O tym, jak operatorzy psują Androida [aktualizacja! +komentarz autora +informacja od Ery +kolejna aktualizacja x2]

Tyle się pisze wciąż o tej fragmentacji, a tymczasem problem ten przestał trapić użytkowników. Fakt, faktem, nie tak dawno temu, była to poważna zagwozdka. Obecnie na rynku dominują wersje 2.2, a za nimi gonią 2.1. To już przyzwoite platformy. Użytkownikom starszych systemów współczuję, ale są w mniejszości. Fragmentacja jednak będzie już zawsze (do momentu jakiejś rewolucji od Google’a), z bardzo prostej przyczyny.
Kłamstwo
Kłamstwo

Jak Kostek słusznie zauważył w tworzonym przez siebie właśnie teście porównawczym mobilnych systemów (premiera wkrótce), nie ma już czegoś takiego jak Google Android. No OK., jest. Znajdziemy go na Era G1 z Google, Nexus One i Nexus S. Reszta smartfonów ma takie systemy, jak HTC Desire Android 2.1 with Google, HTC Wildfire Android 2.1 with Google, HTC Desire Android 2.2 with Google, Samsung Galaxy S Android 2.2.1 with Google, i tak dalej. Systemy te się bardzo różnią, a łączy je tylko wspólny rdzeń. Ale tak jak jest to olbrzymie zmartwienie dla programistów piszących aplikacje dla Marketu, tak dla nas, userów, już nie tak bardzo. Android 2.2 jest świetną platformą, aktualizacja do 2.3 byłaby fajna, ale nie płaczę za nią. Z punktu widzenia użytkownika zmienia się niewiele.

Osobną kwestią jest nie aktualizacja Androida do generacji 2.3, lub dowolnej, a aktualizacje drobne do tej wersji Androida skrojonej na miarę. Usterka w HTC Sense, nowy element dla samsungowego TouchWiza, czy po prostu jakaś krytyczna luka. Nieraz to dużo istotniejsze, niż Gingerbread. Wbrew pozorom, producenci w miarę sprawnie to robią. Skałą okazuje się… operator. I tak jak smartfony kupione w sklepie mają “apdejcik” od razu, tak te “brandowane” (kupione od operatora) dużo, dużo później lub po prostu wcale.

Podam konkretny przykład. Niedawno przesiadłem się z kupionego w sklepie Desire’a (którego oddałem dziewczynie swej) na brandowanego przez Erę Galaxy S. Telefonia ta swego czasu bardzo się chwaliła (słusznie), że jako jedna z pierwszych od razu dała aktualizację tego telefonu do Froyo. Coś takiego fajnie wygląda na nagłówkach portali. Samsung tymczasem wypuścił kolejną wersję systemu, oznaczoną jako 2.2.1. W samym Androidzie nie zmienia się nic. W modyfikacjach Samsunga bardzo wiele – rozwiązany w znacznym stopniu został żenujący problem wydajności tego smartfona. Oczywiście ja na tym nie skorzystam. Aktualizacja 2.2. do 2.2.1? Era ma to w nosie. A Samsung nie zamierza nic z tym robić.

Oczywiście, próbowałem się kontaktować z obiema firmami. Wysłałem szereg zapytań, czy i kiedy będzie dostępna aktualizacja, i tak dalej. Spodziewałem się PR-owej szopki, czyli miliona zdań, z których nic nie będzie wynikało. Ale i tak mnie zaskoczyli. Zostałem… olany. Maile wysłałem tydzień temu. Do dziś cisza. Do spamu nie trafiło.

Problem brandowania powinien istnień wyłącznie w uzasadnionych przypadkach. Wiele sieci na Zachodzie musi przerabiać oprogramowanie, by telefon mógł poprawnie z nimi współpracować. Polskie sieci (bo, bądźmy sprawiedliwi: Era nie jest tutaj niechlubnym wyjątkiem, a czasem wręcz się wykazuje inicjatywą) dodają tapetkę, wklepują APN-y, i… tyle. Nie ma beta-testów, bo są zbędne. Co najwyżej analiza changeloga. Sieć jednak ma to w nosie. Klient kupił, aneks do umowy podpisał. Będzie płacił. Samsung najwyraźniej też ma to gdzieś. Czemu? No cóż. Kupując iPhone’a mam najnowszego iOS-a w momencie jego premiery. To samo tyczy się telefonów z Windows Phone 7. Oczywiście mowa o urządzeniach od operatora. Czyli jak ktoś chce, to może.

Pozostają domowe sposoby. Chciałem pominąć Kiesa (program do obsługi telefonów Samsung z poziomu PC, m.in. aktualizuje system) i “na chama” wgrać niebrandowanego Androida dla Galaxy S w wersji 2.2.1. Oficjalnego, bez żadnych witaminek, “cyjanków”, i tak dalej. Po prostu najnowszy soft Samsunga. No ale, jak się okazało, mamy wersję 2.2.1 JP2, 2.2.1 VPP, 2.2.1 CKM, 2.2.1 SLU (literki zmyślam, nie pamiętam już tych oznaczeń), wszystkie od Samsunga. Niektóre to bety, niektóre to prototypy, które nigdy nie wyszły poza laboratorium Samsunga i wyciekły na fora internetowe, i tak dalej. Nie wiem który jest najnowszy, z oficjalnej dystrybucji. Każdy twierdzi na forach co innego. Wymiękłem. Zostaję przy 2.2, licząc, że może Era jednak z opóźnieniem, ale da nowy soft. A następny smartfon będzie pewnie z iOS-em albo Windowsem.

I raz jeszcze: Era to tylko przykład. Problem dotyczy wszystkich operatorów, którzy modyfikują Androida.

Dosłownie w parę minut po publikacji tej notki dostałem odpowiedź od Samsunga:

Szanowny Kliencie

W imieniu firmy Samsung, serdecznie dziękujemy za kontakt.
W odpowiedzi na zgłoszenie pragniemy poinformować:

W chwili obecnej takiej aktualizacji nie ma, natomiast Pańska sugestia
odnośnie pojawienia się OS Android w wersji 2.2.1 dla Galaxy GT-i9000
zostanie przekazana do odpowiedniego działu. Aktualizacji docelowo
będzie można dokonać poprzez program KIES lub w najbliższym
autoryzowanym serwisie. Adresy serwisów znajdują się na naszej stronie
internetowej. Jednocześnie pragnę poinformować, że wszelkie
nieautoryzowane zmiany oprogramowania zgodnie z zapisem w karcie
gwarancyjnej zakończą się utratą gwarancji.

Z chęcią udzielimy odpowiedzi na ewentualne następne pytania.

Czyli jednak PR-owy tekst, z którego nic nie wynika…

 Aktualizacja 2:

Z racji tego, że notka trafiła na Wykop.pl (dzięki!), a wiele “nowych” osób nie czyta dyskusji w komentarzach, odpowiadam zbiorowo na najczęściej powtarzającą się sugestię. Tak, znam metodę flashowania przez Odina. I tak, jest ona względnie prosta. Ale, po pierwsze, tak jak Odinowi jeszcze ufam, tak systemom z Internetu już niekoniecznie. Wolę ten z oficjalnej dystrybucji. Załóżmy jednak, że moje obawy są irracjonalne i te systemy są autentyczne i finalne. Odin usuwa wszystko z telefonu, instalując nowy system całkowicie od nowa. Moje stare ustawienia, personalne rzeczy, dziesiątki pokonfigurowanych aplikacji idą w niebyt. Czyli NAWET jeśli zaufam temu systemowi z “wiarygodnego źródła” typu Hotfile.com (a nie zaufam), to stracę kilka godzin na ponowne konfigurowanie wszystkiego. Raczycie żartować więc z tą sugestią, prawda? To, że w nagłówku tego bloga o autorze jest “geek i nerd”, nie oznacza, że lubię bez sensu marnować swój czas, który mógłbym przeznaczyć na rzeczy ciekawsze i pożyteczniejsze (również związane z IT). Po to jest Kies (w założeniu), bym się o takie rzeczy nie martwił. Sorry, ale na dowolnym iPhone’ie lub telefonie z Windows Phone 7+ takich cyrków nie ma. Nawet mój Desire (niebrandowany!) ładnie się aktualizował poprzez OTA…

Aktualizacja 3:

Po ponownym mailu od Ery, otrzymałem odpowiedź. Niestety, nic z niej nie wynika, jak w przypadku Samsunga, ale jest przynajmniej szczera, co się chwali. Dlatego też będę prowadził dalszą korespondencję. Cytuję:

W odpowiedzi na Pana zapytanie informuję, że na chwilę obecną nie mamy informacji o terminie udostępnienia aktualizacji oprogramowania Samsunga Galaxy S do wersji 2.2.1. W celu weryfikacji dostępności nowego oprogramowania należy podłączyć telefon do komputera z zainstalowaną na nim aplikacją Kies.

Mam nadzieję, że powyższe informacje są wystarczające.

Aktualizacja:
Era najwyraźniej wzięła sobie do serca całą sprawę. Zadzwoniła do mnie miła pani, z informacją, że do 1 marca udzieli mi pełnej odpowiedzi. Czekam(y) więc.

Aktualizacja 2:
PTC Era, zgodnie z obietnicą, oddzwoniła i poinformowała mnie o sytuacji. Otóż na razie nie wiadomo czy zostanie przeprowadzona aktualizacja. Era ponoć nie otrzymała jej od Samsunga i prowadzi z nim negocjacje, by ją otrzymać. Samsung mnie ignoruje. Nie mam więc już do nikogo dzwonić i się dowiadywać. Podsumowanie awantury (nie będzie nic nowego, zbiorę te aktualizacje do kupy): w poniedziałkowej Siećpospolitej.