Olympus Pen E-PM1 – nieduży PEN za nieduże pieniądze

Oto trzeci bezlusterkowiec z serii PEN – tym razem stworzony z myślą o początkujących użytkownikach. Atrakcyjna cena i prostota obsługi Olympusa PEN E-PM1 mają przyciągnąć uwagę klientów. Tylko czy zakup się opłaci?
Olympus Pen E-PM1 – nieduży PEN za nieduże pieniądze

Olympus PEN E-PM1: Niedrogi aparat systemowy z 16-megapikselową matrycą.

Olympus PEN E-PM1: Niedrogi aparat systemowy z 16-megapikselową matrycą.

Marketingowcy Olympusa opatrzyli nową, trzecią serię aparatów systemu PEN określeniem “Mini”. Różnica w wielkości w stosunku do droższego modelu E-PL3 jest jednak ledwie dostrzegalna – grubość obudowy zmniejszono zaledwie o 3 milimetry. Przy wadze równej 265 gramów, E-PM1 należy do najlżejszych bezlusterkowców.

Prosta obudowa, mało przycisków

Metalowa obudowa robi wrażenie trwałej, jednak wąski gumowany pasek na tylnej ściance tylko nieznacznie poprawia ergonomię. Olympus E-PM1 został stworzony z myślą o łatwym fotografowaniu. Takiemu założeniu podporządkowano układ elementów sterujących – przy ekranie znajdziemy tylko kilka przycisków. Brakuje również pokrętła wyboru trybu pracy – zastosowano jedynie jego wirtualny odpowiednik dostępny w menu. W porównaniu z wcześniejszymi aparatami PEN, interfejs wydał nam się bardziej estetyczny. Przeszkadzają jednak niezrozumiałe skróty i głębokie ukrycie “funkcji profesjonalnych”. Te ostatnie są po prostu opcjami zwiększającymi możliwości konfiguracji aparatu, które najpierw trzeba znaleźć i aktywować w menu.

Trzycalowy wyświetlacz ma wystarczająco wysoką rozdzielczość 460 000 pikseli. W odróżnieniu od modelu E-PL3, nie ma jednak możliwości jego odchylania. W obudowie zabrakło miejsca na lampę błyskową, wobec czego w zestawie znajduje się mały flesz podłączany do gorącej stopki. W ten sposób możemy instalować również inne akcesoria, na przykład opcjonalny cyfrowy wizjer VF-3 (920 000 pikseli, cena: ok. 700 zł).

Olympus PEN E-PM1: Trzycalowy wyświetlacz ma wystarczająco wysoką rozdzielczość 460 000 pikseli. W odróżnieniu od modelu E-PL3, nie ma jednak możliwości jego odchylania.

Olympus PEN E-PM1: Trzycalowy wyświetlacz ma wystarczająco wysoką rozdzielczość 460 000 pikseli. W odróżnieniu od modelu E-PL3, nie ma jednak możliwości jego odchylania.

Chcąc nadać zdjęciom niecodzienną kolorystykę, mamy do wyboru sześć filtrów artystycznych – są one dostępne również podczas filmowania. E-PM1 rejestruje klipy wideo o rozdzielczości Full HD w formacie AVCHD. Nie jesteśmy przy tym zdani wyłącznie na automatykę aparatu, ale możemy ręcznie regulować przysłonę i czas naświetlania. W jasnym świetle jakość filmów jest przyzwoita, jednak w gorszych warunkach oświetleniowych pojawia się szum i artefakty kompresji.

Ogólnie dobre zdjęcia

Najważniejszym kryterium oceny aparatów wciąż pozostaje jednak jakość zdjęć. Pod tym względem E-PM1 nie odstaje zbytnio od obu droższych kuzynów – nic dziwnego, w końcu wszystkie aparaty PEN bazują na tej samej 16-megapikselowej matrycy. Szumów nie musimy spodziewać się do czułości ISO 800. Maksymalna rozdzielczość (1516 par linii na wysokość obrazu, przy minimalnej czułości) nie daje najmniejszych powodów do narzekań. Niestety zwiększanie czułości powoduje szybszy spadek rozdzielczości, niż w konkurencyjnym modelu Panasonic Lumix DMC-GX1, również wyposażonym w 16-megapikselowy sensor formatu Micro 4/3. Powyżej czułości ISO 400 bardzo szybko spada także wierność detali. Jeśli chodzi o wierność odwzorowania barw i zakres dynamiki, Olympus E-PM1 wypada tylko przeciętnie.

Marketingowcy Olympusa opatrzyli nową, trzecią serię aparatów systemu PEN określeniem

Marketingowcy Olympusa opatrzyli nową, trzecią serię aparatów systemu PEN określeniem “Mini”. Różnica w wielkości w stosunku do droższego modelu E-PL3 jest jednak ledwie dostrzegalna – grubość obudowy zmniejszono zaledwie o 3 milimetry. Przy wadze równej 265 gramów, E-PM1 należy do najlżejszych bezlusterkowców. Gorąca stopka umożliwia montaż lampy błyskowej lub wizjera.

Błyskawiczny autofokus

Autofokus reaguje naprawdę szybko – przy świetle dziennym zrobienie ostrego zdjęcia zajmuje tylko 0,3 s. Również przy stłumionym oświetleniu czas ustawiania ostrości 0,46 s pozwala korzystać z aparatu w spontanicznych sytuacjach. Spośród aparatów systemowych jedynie modele Panasonica i Nikona dotrzymują mu kroku – bezlusterkowce Samsunga i Sony dostają zadyszki. Podczas filmowania autofokus reaguje czasem zbyt nerwowo – w takich sytuacjach pomaga wyłączenie trybu śledzenia. Olympus E-PM1 może zapisywać serie zdjęć z szybkością 5,5 zdjęć na sekundę, ale tylko przez dwie sekundy. Jedno ładowanie pozwala zarejestrować od 240 do 500 fotografii – taki wynik zasługuje na pochwałę.

Podsumowanie

Najtańszy aparat z systemu PEN pod względem funkcjonalności tylko nieznacznie ustępuje droższym modelom. Również jakość zdjęć jest na dobrym poziomie, chociaż przy wyższej czułości nie dorównuje konkurentom wyposażonym w większe matryce APS-C. Należy też pochwalić sprawny autofokus. Koncepcja obsługi spełni oczekiwania początkujących użytkowników. Dopasowanie bardziej zaawansowanych ustawień do własnych potrzeb również jest możliwe, jednak wymaga uprzedniego znalezienia odpowiednich opcji w menu.

Alternatywa

Podobnie kompaktowe wymiary ma Panasonic Lumix DMC-GF3. Ten model jest też wyposażony w ekran dotykowy pozwalający na wygodną regulację ostrości wskazaniem palca. 12-megapikselowa matryca Panasonica zapewnia jakość obrazu na podobnym, dobrym poziomie. Panasonic GF3 w zestawie z obiektywem 14-42 mm kosztuje ok. 1750 zł (ZOBACZ PORÓWNANIE).

Olympus Pen E-PM1

Szybki i niedrogi aparat systemowy, zapewniający wysoka jakość obrazu i łatwą obsługę w trybach automatycznych – korzystanie z zaawansowanych funkcji jest bardziej skomplikowane.

PLUSY:

Błyskawiczny autofokus
Wydajny akumulator

MINUSY:
Tylko zewnętrzna lampa błyskowa
Opcje konfiguracji ukryte w menu