#Serialowo (1) American Horror Story – serial z dreszczykiem

#Serialowo (1) American Horror Story – serial z dreszczykiem

Jeśli obejrzeliśmy już wszystkie sezony The Walking Dead, lub znużyły nas Pamiętniki Wampirów, a szukamy czegoś nowego, to mam dla Was doskonałą propozycję na kolejne wieczory przy serialu grozy. Wyśmienita, psychodeliczna reżyseria i scenografia, doskonała gra aktorów, mnóstwo tajemnic do rozwikłania, oraz charakteryzacja i efekty nie gorsze niż przy wyżej wymienionych produkcjach. Jednocześnie zupełnie inna, szokująca i trzymająca w napięciu fabuła. Fox po raz kolejny rekompensuje nam brak Gry o Tron znakomitym serialem,

American Horror Story

.

Sezon I: Murder House

Pierwszy sezon o tytule “Murder House” ukazał się na naszych domowych ekranach jesienią 2011 roku wzbudzając równie wiele kontrowersji co zachwytu. Także i krytycy przyjęli go ze sporym zadowoleniem – wygrał aż osiem z 35 prestiżowych nagród do których był nominowany, w tym dwie Emmy i jeden Złoty Glob. Wracając jednak do tematu – akcja toczy się w Los Angeles a głowni bohaterowie to pozornie zwykła, amerykańska rodzina Harmonów. Zwykła jednak tylko na pierwszy rzut oka – nasi bohaterowi musieli się bowiem zmagać z wieloma przeciwnościami takimi jak zdrada, tragiczne poronienie, czy nawet masochistyczne zapędy córki Violet. Po zdradzie męża, psychiatry, rodzina przeprowadza się do starej rezydencji o mrocznej i złowrogiej przeszłości, w której dzieją się bardzo niepokojące rzeczy…

Będziemy mieli więc do czynienia z sadystycznym chłopcem-duchem, leczonym przez Bena, w którym Violet odnajduje bratnia duszę, pokojówkę która dla mężczyzn jawi się jako ponętna, młoda piękność a dla kobiet jako starsza, korpulentna pani. Znajdziemy tu również motywy samobójstw, morderstw, gwałtów a nawet i dziwacznej ciąży w której jednym z ojców jest… duch. Jednym słowem będzie… Ciekawie. Nawet bardzo Ciekawie. Nie mogę powiedzieć więcej, bo nie chcę zabierać zabawy którą przyniesie wam rozwiązywanie zagadek starego domu oraz jego nowych i starych właścicieli. Poza tym, nie miałam przyjemności obejrzenia całego tego sezonu. Cóż… brak czasu znów źle odbija się na mojej filmowej edukacji. Dlatego też, przejdę do części drugiej, która sprawiła że American Horror Story stało się pierwszym serialem jaki kiedykolwiek zaczęłam regularnie oglądać.

Sezon II: Asylum

Przyznam Wam, że od podstawówki czytałam horrory, oglądałam je najpierw w wielkiej tajemnicy pod nieobecność rodziców, a w ostatnich latach zaczęłam również dla relaksu słuchać muzyki z gatunku suicidal black metal, takiej jaką produkował Silencer (powiem Wam, że nie mogłam usnąć po odsłuchaniu Death-Pierce Me; polecam wszystkim tym, którym nie przeszkadzają mocniejsze brzmienia a lubią się trochę bać). Autorzy tacy jak Koontz i King są mi doskonale znani. Wszelkie klasyczne pozycje filmowe od Nosferatu, przez Egzorcyste na Pile kończąc mam zaliczone. Z wiekiem oczywiście moje gusta stały się bardziej wyrafinowane i wymagające, tak więc niewiele istnieje teraz rzeczy które mogą mnie naprawdę przerazić. Po dogłębnej analizie stwierdzam że tylko cztery: wariaci i szpitale psychiatryczne, naziści i eksperymenty doktora Mendele na temat których wiem bardzo dużo, wynaturzone humanoidalne stworzenia które wyglądają jak ludzie jednak nimi nie są (cienie z Naznaczonego, Slender Man), oraz śmierć i krzywda kotków. Tych dużych i tych małych, rasowych i dachowców. Wszystko to (poza zabijaniem kociaczków) szczęśliwym zrządzeniem losu udało mi się odnaleźć w drugim sezonie genialnego AHS.

Główną zaletą Asylum jest to że można je obejrzeć niezależnie od części pierwszej, ponieważ jest osadzona w zupełnie innym miejscu i opowiada absolutnie inną historię.

Reżyserzy przenoszą nas do Briarcliff gdzie znajduje się szpital psychiatryczny prowadzony przez duchownych. Akcja toczy się w latach 60 z retrospekcyjnymi przerzutami na lata 70 i 90. Świat wciąż przeżywa jeszcze drugą wojnę światową, wszelka inność jest przezeń tępiona i odrzucana. Ofiarą takiego braku tolerancji  staje się jedna z głównych bohaterek, Lana, homoseksualna dziennikarka. Despotyczna siostra Jude zarządzająca szpitalem stwierdza u niej chorobę psychiczną i zamyka w ośrodku. W tym samym czasie trafia tam młody chłopak imieniem Kit, oskarżony o wielokrotne zabójstwa i nazwany przez prasę “Krwawą Twarzą”. Dziewiętnastolatek zaprzecza, mówiąc że porwali go kosmici i że nic nie pamięta. Ich leczeniem zajmować się będzie doktor Olivier Thredson. W każdym kolejnym odcinku będziemy poznawali nowe postacie. Dobrodusznego księdza Howarda, tajemniczego, genialnego chirurga, doktora Ardena, słodką i niewinną siostrę Mary, oraz wszystkich pacjentów szpitala. Każda postać, nawet statyści i osoby pojawiające się w filmie przez dwie minuty, są dokładnie dopracowane. Podziwiam aktorski kunszt statystów którzy grali pacjentów Briarcliff. Nie łatwo jest zagrać szaleństwo co pokazywali nam Jack Nicholson, Leonardo DiCaprio oraz Natalie Portman. A osobiście uważam że nieznane nazwiska takie jak Lizzie Brochere, Jessica Lange lub Zachary Quinto poradziły sobie z tym zadaniem o wiele lepiej.

Na oklaski zasługuje również praca scenografów. James Poniewozik z magazynu The Time pisał, “Asylum jest genialnie zrealizowane, wizja instytucji medycznej z lat 60 jest tak dokładna, że niemal można poczuć zapach sal i lekarstw”. W tym samym czasie Linda Stasi z New York Times pisała “Sama powinnam odwiedzić szpital psychiatryczny (z angielskiego

asylum

) po dwóch godzinach tego szaleństwa”. Wniosek jest prosty: nie jest to serial do jakiego przywykliśmy. Ryan Murphy i Brad Falchuk serwują nam cotygodniową, 45-minutową dawkę wyrafinowanego szaleństwa w najlepszej możliwej postaci. Jeśli zachwyciły nas Lśnienie, Lot nad kukułczym gniazdem, Wyspa Tajemnic lub Czarny Łabędź, mogę zagwarantować że American Horror Story pozostawi na nas jeszcze bardziej wstrząsające wrażenie. Mówię to ja, osoba która wyśmiewa ludzi spędzających godziny przed komputerem oglądając seriale.

Szaleństwo mnie przeraża i zarazem fascynuje. I nie tylko mnie – strach fascynuje ludzi od bardzo dawna. Oglądając horrory, upewniamy się w przekonaniu że okropności i zło całego świata toczą się tylko na ekranie telewizora. Czujemy się wbrew pozorom bezpieczniej. Dlatego te horrory które dotykają sfery psychologicznej, te które mogą dotyczyć tak naprawdę każdego z nas, są trudno przyjmowane przez społeczeństwo. Są trochę bardziej ambitne niż kolejna krwawa masakra z latającymi wszędzie wnętrznościami. American Horror Story polecam wszystkim tym którzy oczekują po serialu grozy czegoś więcej niż zombie, i równie bezmózgiej jak one fabuły.

Więcej:rozrywka