Co ma nowy SkyDrive, czego nie mają Dropbox i Dysk Google

Co ma nowy SkyDrive, czego nie mają Dropbox i Dysk Google

Dysk internetowy Microsoftu należał do prekursorów tego typu usług. Dziś jednak różni się od konkurencji niuansami. Microsoft skupił się na tworzeniu aplikacji dla swojego e-dysku, nowym interfejsie webowym i przeróżnymi innymi mniej lub bardziej istotnymi rzeczami, które jak najbardziej ulepszają usługę, ale w żadnym wypadku nie zwiększają jej możliwości. Dziś, na konferencji BUILD, zaprezentowano jego nowe możliwości.

SkyDrive będzie ściśle zintegrowany z Windows 8.1. Do tego stopnia, że system, oraz wszystkie zainstalowane aplikacje, będą go widziały jako dostępną pamięć lokalną do wykorzystania. Microsoftowi bardzo zależy na tym, byś trzymał(a) jak najwięcej danych w chmurze. Ma to niewątpliwą zaletę: masz dostęp do swoich plików gdziekolwiek jesteś, z jakiegokolwiek urządzenia korzystasz. Gigant może mieć jednak problem z przekonywaniem do tego swoich użytkowników w świetle afery PRISM. Zresztą, nie tylko on.

SkyDrive jednak zyskał jedną, dodatkową zaletę, poza ścisłą integracją z Windows. Jak już wspominaliśmy wcześniej, Microsoftowi zależy, byś trzymał(a) jak najwięcej danych w chmurze, które synchronizują się z twoim urządzeniem. Niech więc tak będzie. Powiedzmy, że wykupiliśmy 100 GB dodatkowej przestrzeni i je zapełniliśmy. Wszystko jest w porządku, dopóki korzystamy z naszego notebooka z pojemnym dyskiem. A co z tabletem, na którym mamy 32 GB wolnego miejsca?

SkyDrive inteligentnie dba o zajmowane przez synchronizowane dane miejsce. Nie pobiera całych plików, a ich metadane. Dopiero jak nas jakiś plik zainteresuje, pobiera go w całości i przetrzymuje na dysku. Jeżeli przez dłuższy czas do niego nie zaglądamy, ponownie jest on zamieniany na same metadane. Jeżeli często go otwieramy, jest dostępny cały czas w trybie offline.

 

A po co w ogóle pobierać te metadane? Jak już wspominaliśmy wyżej, SkyDrive ma nie być czymś dostępnym za pomocą dedykowanej aplikacji czy witryny internetowej, a pełnić rolę taką samą, jak pamięć lokalna. Chodzi o… indeksowanie przez wyszukiwarkę Windows. Za każdym razem, gdy szukasz jakiegoś pliku, wyniki ze SkyDrive pojawiają się błyskawicznie, dokładnie tak samo, jak w przypadku danych z pamięci lokalnej.

Całość robiła dobre wrażenie. Faktycznie, podczas prezentacji usługi działało to bezbłędnie. Fakt, na wydajnym komputerze i szybkiej sieci Wi-Fi, ale ciężko było odróżnić przeglądanie danych przetrzymywanych lokalnie od tych w chmurze. Co ważne, przy zużyciu minimum pamięci podręcznej.

Rzecz jasna, przynajmniej na razie, te możliwości dostępne są tylko na Windows 8.1. Inne systemy muszą dalej zadowolić się dedykowaną aplikacją, która albo synchronizuje wszystkie dane, albo tylko ręcznie wskazane przez nas foldery.