Samsung: koszmar powoli się kończy

Samsung: koszmar powoli się kończy

“Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”, “Mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna”… Istnieje wiele różnych powiedzeń na temat tego, że dopiero w czasie kryzysu można poznać prawdziwą twarz i charakter człowieka. Ale nie tylko człowieka – warto zdać sobie sprawę, że ta sama prawidłowość odnosi się też do firm.

Firm takich jak Volkswagen, który – chyba nie tylko w moich oczach – stracił już wiele w związku z kłamstwami na temat zużycia paliwa i czystości spalin w silnikach Diesla. Stracił i cały czas traci, bo obecnie oglądamy jakieś niekończące się kombinacje firmy, aby płacić odszkodowania tylko tam, gdzie inaczej się nie da, a uniknąć odpowiedzialności na pozostałych rynkach. Obracanie w żart, zamiatanie pod dywan, donoszenie na konkurentów – wszystkie techniki okazały się dozwolone i chyba wszystkie zostały w tym wykorzystywane w tym teatrzyku “niemieckiej solidności”.

Na tym tle sposób, w jaki Samsung przechodzi przez jeden z najczarniejszych okresów w swojej historii, zasługuje naprawdę na szacunek. Oczywiście najpierw też na naganę – na firmę spadły słuszne gromy związane z zapalającymi się i wybuchającymi akumulatorami w niektórych egzemplarzach modelu Galaxy Note 7 – to Samsung odpowiada za kontrolę jakości i bezpieczeństwa swoich produktów!

Od początku, od kiedy zaczęły się pierwsze “wybuchy” topowych smartfonów koreańskiego producenta, Samsung ani razu nie dał w żaden sposób do zrozumienia, że lekceważy ten problem. Note’y 7 wybuchały i zapalały się, a Samsung nadążał za rozwijającym się koszmarem, najpierw wstrzymując sprzedaż, a później ogłaszając wielką akcję serwisową, która objęte zostały wszystkie egzemplarze, które trafiły już do dystrybucji. Wydawane były odpowiednie komunikaty, takie jak ten na polskiej stronie firmy. Firma oferowała też bezpłatną wymianę telefonu na nowy egzemplarz Note 7 (oczywiście już z pewnym akumulatorem) lub na model Galaxy S7 Edge (plus zwrot różnicy wartości w kuponach na zakup produktów Samsung), a w niektórych krajach także tymczasowe użyczenie Galaxy J czy prowizoryczną wymianę oprogramowania telefonu na ładujące tylko 60% pojemności akumulatora – również do czasu wymiany na nowy egzemplarz. Afera wybuchła, mleko się rozlało, ale Samsung od początku traktował sprawę z maksymalną zapobiegliwością.

Wystarczy policzyć: jak do tej pory odnotowano 92 tego przypadki awarii Galaxy Note 7, z których 55 związanych było także z uszkodzeniem innego mienia, zaś 26 spowodowało obrażenia użytkowników. Reakcja Samsunga – ściągamy wszystkie smartfony, jakie trafiły już do sprzedaży, czyli około 2,5 miliona sztuk. 2,5 miliona, mimo że awarii uległ mniej więcej 1 na 30 tysięcy egzemplarzy.

Gdy prześledzi się chronologię wydarzeń w tym horrorze, to okazuje się, że Samsung wyprzedzał działania innych podmiotów, takich jak administracja USA prosząca obywateli o niekorzystanie z Note’a 7 czy linie lotnicze zabraniające wnoszenia go na pokład samolotów. Samsung wcześniej niż inne podmioty prosił użytkowników o zaprzestanie korzystania z Note’ów i już wcześniej zainicjował ich zwrot w ramach akcji serwisowej. A mój prywatny szacunek wzbudziło też proste “przepraszam”, wygłoszone przez samego prezesa firmy w Stanach Zjednoczonych:

Oblicza się, że w wyniku całej tej afery Samsung stracił około 26 miliardów dolarów na samej wartości rynkowej, nie licząc wielomilionowych kosztów związanych z wymianą potencjalnie niebezpiecznych egzemplarzy modelu Note 7 na nowe. Trudno jednak obliczyć, ile stracił także pod względem wizerunkowym, bo zapewne niejeden z potencjalnych użytkowników innych modeli tej firmy będzie się w przyszłości zastanawiał, czy raczej nie wybrać telefonu jakiegoś innego, mniej “wybuchowego” producenta.

Ja jednak śledzę poczynania branży technologicznej od wielu lat i byłem już świadkiem wielu podobnych afer, ale chyba przy okazji żadnej z nich nie widziałem równie odpowiedzialnego postępowania firmy, która była z tą aferą związana. Moim zdaniem Samsung zdał ten niezwykle trudny egzamin bardzo dobrze, udowadniając światu, że mimo błędów, które mogą zdarzyć się każdemu producentowi (tak na marginesie, zapalają się i wybuchają smartfony ogromnie wielu marek, z Apple na czele), jest w stanie zapewnić użytkownikom swoich produktów pełne wsparcie, odpowiednie informacje i sprawiedliwe zadośćuczynienie.

Tak przy okazji – zapewne żaden smartfon na świecie nie będzie równie mocno sprawdzony pod względem ryzyka samozapłonu akumulatora, co Samsung Galaxy Note 7. Ten “nowy” Note 7, który wraca do sprzedaży 28 września. Oficjalnie w Korei Południowej, ale niemal na pewno ta data dotyczy również innych krajów. Jeśli szukacie zatem pewnego smartfona od pewnego producenta, polecam właśnie Samsunga. Sprawdził się w biedzie.