Wyciekły szczegółowe dane prawie 15 milionów osób

Dane 14,8 mln amerykańskich wyborców wyciekły do sieci. Rzecz miała miejsce w Teksasie, stanie dość szczególnym ze względu na dość trwałe sympatie polityczne mieszkańców. A sprawa jest kolejnym przykładem tego jak zaawansowana jest wyborcza analityka i zbieranie danych o wyborcach w USA. Amerykańskie podejście do tajności wyborów jest wyraźnie inne niż to w Europie. Wprawdzie same wybory mają charakter tajny, ale partie prowadzą rejestr swoich wyborców. Dotyczy to zarówno Demokratów, jak i Republikanów. Dane prawie 15 mln obywateli pojawiły się w sieci zapewne za sprawą firmy Data Trust powiązanej z Partią Republikańską.
Wyciekły szczegółowe dane prawie 15 milionów osób

Tak przynajmniej ustalił nowozelandzki specjalista od podobnych zdarzeń, posługujący się pseudonimem Flash-Gordon, na którego opinię powołuje się serwis TechCrunch. Firma Data Trust została zatrudniona przez partię w celu pozyskania danych wyborców i ich analizy. Co jest dość normalną praktyką w USA. Zaskakuje jednak szczegółowość informacji. Rzecznik firmy Data Trust póki co odmawia komentarza.

Plik z danymi (prawie 16 GB) zawiera wiele, między innymi imię i nazwisko, adres, płeć oraz przybliżoną historia głosowania w wyborach, zarówno prezydenckich jak i stanowych z ostatnich kilkunastu lat. Trudno ocenić, jakie konsekwencje poniesie Data Trust lub Partia Republikańska, ale podobne zdarzenie w Europie skończyłoby się wielomiliardowymi karami, zwłaszcza w świetle obowiązywania GPDR (RODO).

Teksas to istny bastion Republikanów, można powiedzieć, że polityczne przeciwieństwo Kalifornii (fot. Texas Tribune)

Jak podaje “The Texas Tribune” część z zebranych przez Data Trust danych była już publikowana za darmo w internecie, zupełnie zgodnie z prawem. Jednak nie dotyczy to np. numeru ubezpieczenia, który nie jest informacją jawną, a prawo stanu Texas zakazuje wykorzystywania go do zastosowań komercyjnych (na przykład rozsyłania reklam). Sam fakt posiadania tych danych przez firmę analityczną budzi już poważne wątpliwości. Jest to o tyle istotne, że w Stanach Zjednoczonych nie funkcjonuje dokument przypominający nasz dowód osobisty i bardzo często do identyfikacji osoby używa się właśnie numeru ubezpieczenia (Social Security Number).

Dane zawarte w pliku są bardzo szczegółowe. Przykładowo zawierają elementy dotyczące zainteresowań wyborców, które mogą być z kolei powiązane z sympatiami politycznymi, jeśli nawet nie w kierunku którejś z partii, to ich programów. Przykładowo, istnieje większa szansa na to, że miłośnik myślistwa będzie przeciwnikiem zaostrzenia przepisów dotyczących posiadania broni. Wśród zapisów znalazły się także elementy związane z poprzednią kampanią prezydencką. Dotyczyły one zaufania dla kandydatki Partii Demokratycznej, Hillary Clinton. To, co może wywołać szczególne poruszanie w Stanach Zjednoczonych to fakt, że w pliku znajdują się także dane dotyczące etnicznego pochodzenia wyborcy, także jego kolor skóry. W USA jest to bardzo drażliwy temat.

Nie ma pewności co do tego, kiedy firma pozyskiwała informacje o wyborcach. Prawdopodobnie mają one związek z kampanią wyborczą 2016 roku i pochodzą też z tego okresu. Na razie Data Trust nie przyznała się, że jest źródłem wycieku. | CHIP