Władze Chin zablokowały w mediach społecznościowych frazę “Hongkong”

Zdaniem policji, w protestach wzięło udział 240 tysięcy osób, jednak organizatorzy manifestacji twierdzą, że na ulice Hongkongu mogło wyjść ponad milion obywateli. O wydarzeniach w Hongkongu nie informuje też większość lokalnych mediów. Te z kolei, które wspominają o protestach, przedstawiają opozycjonistów jako wspieranych zza granicy hongkońskich separatystów, którzy dążą do wszczynania zamieszek i starć z policją.
Władze Chin zablokowały w mediach społecznościowych frazę “Hongkong”

Serwis Weibo nie wyświetla relacji z protestów w Hong Kongu (fot. CHIP)

W chińskim odpowiedniku Twittera, czyli w serwisie Weibo, po wpisaniu w polu wyszukiwania frazy “Hongkong”, użytkownicy otrzymają jedynie wyniki z oficjalnych kont rządowych i chińskich mediów. To standardowa pratyka cenzury w przypadku takich wydarzeń. Najbardziej jaskrawym i często przywoływanym przykładem są różnice w wynikach wyszukiwania Tiananmen w zachonich i chińskich wyszukiwarkach internetowych. Internauci z Państwa Środka nie zobaczą słynnego zdjęcia czołgów, ani informacji o masakrze, jaka miała miejsce 4 czerwca 1989 roku.

Hongkong jest oficjalnie tzw. niezależnym regionem administracyjnym cieszącym się stosunnkowo dużą autonomią, którą gwarantuje porozumienie pomiędzy władzami Chin a Wielką Brytanią. W 1997 roku Hongkong wrócił do Chin po wygaśnięciu 98-letniej dzierżawy tego regionu przez Wielką Brytanię, jednak wcześniej Państwo Środka zobowiązało się uszanować autonomię Hongkongu do 2047 roku. Teraz jednak, w kontekście napiętych stosunków pomiędzy Chinami a Zachodem, także i to porozumienie może byc zagrożone. | CHIP