FELIETON: Nowa targowa moda

Czy w takim razie branżowe spędy mają jeszcze sens? Największe firmy są przecież w stanie zorganizować własne konferencje (i to robią). A producenci rzadko trzymają język za zębami, dopuszczając się kontrolowanych przecieków, by przed zaplanowanym eventem dodatkowo podgrzać atmosferę i skupić na sobie uwagę. Trzeba by odciąć się zupełnie od sieci, zamknąć w głuszy i czekać na dzień premiery, aby poczuć ten sam dreszcz emocji, jaki towarzyszył targom w erze przed internetem.
FELIETON: Nowa targowa moda

Targi technologiczne jeszcze do niedawna sprawdzały się i potrafiły przykuć uwagę. Ta wywodząca się jeszcze ze średniowiecza tradycja, swój największy rozkwit miała na przełomie XIX i XX wieku. Pierwsze Wystawy Światowe zostawiły po sobie pomniki nie tylko w postaci Wieży Eiffla, ale także metra, faksu i aparatu rentgenowskiego. Na początku XX wieku pojawiły się imprezy specjalistyczne, poświęcone poszczególnym branżom. Warto tu wymienić chociażby berlińskie IFA, czy Międzynarodowe Targi Poznańskie, amerykańskie Consumer Electronics Show (CES), tajwański Computex, czy CeBIT, który niedawno ostatecznie żywot zakończył.

Targi CeBIT do 2018 były organizowane w Hanowerze (fot. Flikr)

I nie można zapomnieć o spotkaniach poświęconych wyłącznie grom komputerowym z amerykańskimi E3 oraz PAX na czele i równie ważnym, organizowanym w Kolonii Gamescomem. I te wydarzenia ciągle zdają się być istotne dla producentów zarówno gier jak i sprzętu. Od pewnego czasu jednak można zaobserwować zadziwiający trend: tuż przed oficjalnym otwarciem targów wydawcy organizują własne, tak naprawdę konkurencyjne wydarzenia. Czego najlepszym przykładem jest konferencja Microsoftu zorganizowana na kilka dni przed E3, na której w ciągu zaledwie godziny pokazano ponad 60 tytułów.

https://www.chip.pl/2018/06/e3-nie-przegap-dzis-konferencji-microsoftu-i-bethesdy/

Tym bardziej trzeba pochwalić CD Projekt Red, że firmie i tak udało się zaistnieć i przyćmić innych producentów gier. Trudno wyrokować, czy podobny efekt zostałby uzyskany, gdyby CD Projekt zorganizował własny pokaz już po rozpoczęciu targowej imprezy.

Podobnie jak Microsoft, postąpili też i inni wydawcy. Zarówno Ubisoft, Nintendo jak i EA swoje konferencje mieli wcześniej. Ale i to można by przełknąć, gdyby nie przecieki, które zdradziły tak naprawdę wszystko, co mieli do pokazania wydawcy i producenci. Jaki w takim wypadku jest sens oglądania konferencji, skoro zakończenie znamy od samego początku? Trochę to tak, jakby już na okładce kryminału wydawca napisał, że zabił lokaj.

Microsoft, śladem innych producentów, zorganizował swoją konferencję tuż przed oficjalnym startem E3 (fot. neowin)

Wiele osób zapewne stwierdzi, że duże wydarzenia służą skupieniu uwagi internetowej widowni oraz przede wszystkim mediów. I będą mieć sporo racji. Ale ten efekt można osiągnąć w inny sposób. Tym bardziej, że współczesny konsument często nie ma świadomości istnienia targów takich jak IFA, CES, Computex, czy E3. A wiedzę o konkretnych urządzeniach czy nowych rozwiązaniach podpowiadają Google lub Facebook. Targi miały sens w czasach, kiedy nie było internetu, a o nowościach dowiadywano się z gazet, często z dużym opóźnieniem. Dziś jest inaczej, mało kto interesuje się relacjami z tego typu wydarzeń już po ich zakończeniu, a do wypromowania produktu wystarczy dobrze opracowana kampania informacyjna w mediach społecznościowych, podkreślająca jego zalety.

Targowisko próżności?

Dodatkowo dochodzi kolejny czynnik – w tłumie naprawdę trudno się wyróżnić. Dlatego coraz częściej producenci rezygnują z targów i organizują własne konferencje, na swoim terenie, gdzie mogą zgarnąć cały czas “antenowy” dla siebie. Przynajmniej teoretycznie. Często bowiem powodem jest chęć “przykrycia” wydarzenie konkurencji. Ta strategia bardzo dobrze jest widoczna w przypadku Google’a, Microsoftu i Apple’a, którzy często organizują pokazy w tych samych, albo bliskich sobie terminach.

mac pro
Apple od lat omija duże targi skupiając się na własnych konferencjach (fot. CHIP)

Jednak fizyczna nieobecność na targach jest ryzykowna. W czasie, kiedy świat technologii żyje wydarzeniami w Barcelonie, Los Angeles albo Las Vegas absencja może oznaczać zapomnienie, albo rodzić podejrzenie, że firmę trapią jakieś kłopoty. A to już może mieć wpływ np. na giełdowe notowania. Dlatego robi wrażenie, jak Apple, nie poddając się terrorowi uczestnictwa, ogrywa sytuację wykorzystując potęgę mediów społecznościowych. Od pewnego czasu tę strategię zaczyna przyjmować też chiński Huawei.

Czy zatem kolejne wydarzenia targowe podzielą los hanowerskiego CeBIT-u? Mam wrażenie, że nie prędko. Zapowiedzi nowości to jedno, a wpływy z biletów zwiedzających, którzy chcą  z bliska zobaczyć to, co widzieli w sieci, to drugie. Można jednak przypuszczać, że znane marki będą w dalszym ciągu podkreślały swoją odrębność i wyjątkowość poprzez pozostawienie najważniejszych zapowiedzi na własne wydarzenia, przez co idea targów może stracić swój sens i urok. | CHIP