FELIETON: pijak, samochód, sztuczna inteligencja

Komunikat policji na temat zdarzenia był dość lakoniczny, brzmiał “Kierujący samochodem BMW 51-letni mieszkaniec woj. śląskiego, poruszając się remontowanym odcinkiem drogi krajowej nr 1 w kierunku Katowic, najechał na pachołki oddzielające pasy ruchu. Następnie jeden z pachołków uderzył w auto nadjeżdżające z przeciwka”. Dalej dowiadujemy się, że – to najważniejsza informacja – nikomu nic się nie stało, a sprawca miał 2,6 promila w wydychanym powietrzu.
FELIETON: pijak, samochód, sztuczna inteligencja

Ile to jest 2,6 promila? To dawka alkoholu daleko większa od “dwóch piw”, do których rzekomo (jak podają media) sprawca się przyznał, że wypił przed podróżą. Zgodnie z informacjami publikowanymi przez PARPA (Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych), powyżej stężenia 2 promili alkoholu w organizmie występują zaburzenia mowy (mowa bełkotliwa), wyraźne spowolnienie i zaburzenia równowagi, wzmożona senność i znacznie obniżona zdolność do kontroli własnych zachowań. Jakim cudem tak pijany człowiek był w stanie prowadzić auto przez blisko 400 km? Sęk w tym, że nie prowadził. Takie stężenie nie jest jednak jeszcze na tyle wysokie, by osoba pijana nie była w stanie trzymać rąk na kierownicy. Tylko tyle i – niestety – aż tyle, bo to technice wystarczyło.

Jak widzimy na powyższym tweecie, auto, którym podróżował Kamil Durczok to BMW X6 typoszeregu F16 w wersji M. SUV ten produkowany jest przez bawarski koncern od 2014 roku, jest to zatem auto relatywnie nowe i – co oczywiste – wyposażone w szereg rozwiązań technologicznych z zakresu aktywnej asysty kierowcy. Auto wyposażone jest w adaptacyjny tempomat współpracujący z radarowym systemem zbliżeniowym, co pozwala automatycznie dostosowywać prędkość do pojazdu poprzedzającego. Nie zapominajmy o asystencie utrzymania pojazdu na zadanym pasie ruchu, który w przypadku aut BMW działa bardzo dobrze i utrzymuje auto pośrodku toru jazdy, a nie – jak w przypadku niektórych pojazdów – “obija” auto pomiędzy liniami wyznaczającymi dany pas. Jedyny wymóg? Trzeba trzymać ręce na kierownicy. Gdy tego nie robimy, do głosu dochodzi Emergency Assist (niestety, nie znam dokładnej konfiguracji auta sprawcy wypadku, niemniej można założyć, że i taki system na pokładzie się znajdował), czyli rozwiązanie powodujące automatyczne wyhamowanie pojazdu w sytuacji, gdy kierowca korzystający z systemów asystujących jazdy przestanie trzymać ręce na kierownicy. Kamil Durczok ręce na kierownicy był jeszcze w stanie trzymać. To wystarczyło.

Pojechał, ale nie dojechał

To właśnie technologia jest odpowiedzią na pytanie w jaki sposób pijany kierowca (dodajmy – naprawdę mocno pijany) był w stanie przejechać niemal 400 km. Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli: daleki jestem od rozgrzeszania “kierowcy”. To, co zrobił Kamil Durczok to skrajna głupota i nieodpowiedzialność. Nie jestem jednak od osądzania sprawcy, inni też nie powinni tego robić – od tego są sądy.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt powiązany z technologią – systemy bezpieczeństwa czynnego i biernego. W autach klasy premium, do jakich z całą pewnością można zaliczyć BMW X6 F16 typu M, są one na bardzo wysokim poziomie. W efekcie podczas wypadku osoby przebywające na pokładzie takiego pojazdu mają większe szanse przeżycia niż ci, którzy podróżują starymi pojazdami, często kilkunastoletnimi, gorszej klasy, których przecież na polskich (i nie tylko) drogach nie brakuje. Na szczęście w tym przypadku nie doszło do tragicznego w skutkach zderzenia auta “prowadzonego” przez pijanego kierowcę z innym uczestnikiem ruchu. To również zasługa technologii – systemy radarowe współpracujące z silnikiem i układem hamulcowym nie dopuściły by do tego, a w najgorszym razie, przynajmniej ograniczyły by skutki ewentualnego zdarzenia odpowiednio zmniejszając prędkość (to główna zaleta systemów typu CPA – Collision Prevention Assist).

Dlaczego jednak BMW X6 należące do znanego dziennikarza nie pojechało dalej? Warto cały czas mieć na uwadze, że zaawansowana technika towarzysząca systemom asystującym instalowanym we współczesnych samochodach klasy premium to jeszcze nie jest pełna autonomia. Systemy te działają nadzwyczaj sprawnie na drogach dobrej jakości: autostradach i drogach szybkiego ruchu. Jednak, gdy sytuacja ulega zmianie, droga staje się gorsza, oznakowanie poziomie znika, prowadzone są prace na drogach itp., wtedy technika potrafi zawieść. Co prawda nowoczesne systemy adaptacyjnego prowadzenia po torze potrafią również rozpoznać tzw. serwisowe oznakowanie dróg (charakterystyczne, żółte pasy naniesione na jezdnię w obszarze prowadzenia robót drogowych), ale często oznakowanie naniesione jest nieprecyzyjnie, niedokładnie lub po prostu go brakuje. Wtedy potrzebna jest koncentracja i sprawny umysł kierowcy, a tutaj tego zdecydowanie zabrakło. W efekcie, gdy dobre drogi się skończyły, szalona podróż Kamila Durczoka dobiegła końca. Szkoda, że ją w ogóle rozpoczął, bo żadna, najbardziej zaawansowana technologia nie zastąpi odpowiedzialności człowieka. A brak odpowiedzialności oznacza konsekwencje, choćby i po 400 kilometrach.

Czy można temu zapobiec? Można

Nie jestem oczywiście pierwszym, który dostrzegł technologiczny aspekt w tym wydarzeniu, uwagę na to zwrócił również Łukasz Bąk z dziennik.pl – niektórzy próbowali później pomstować, że p. Bąk “wybiela” Durczoka. Nic bardziej błędnego, świadczy to tylko o tym, że wydający takie opinie nie przeczytali tekstu p. Łukasza. To, że nikt w tym wypadku nie zginął nie jest żadną okolicznością łagodzącą dla kierowcy (choć w sensie prawnym zmienia kwalifikację czynu, tak jak próba zabójstwa różni się od zabójstwa sensu stricte). Pochwały należą się za to inżynierom BMW, którzy opracowali systemy działające na tyle sprawnie, że największej tragedii skutkującej czyjąś śmiercią, czymś absolutnie nieodwracalnym i nienaprawialnym, udało się uniknąć.

Alkoblokada 740WAB
Alkoholowa blokada samochodowa, model 740WAB (fot. blokada-alkoholowa.pl)

Kończąc ten smutny w istocie temat, zastanówmy się, czy od strony technologicznej można takich przypadków uniknąć? Teoretycznie tak. Można przecież instalować w autach tzw. alkoblokery, czy blokady alkoholowe. To urządzenia, które uniemożliwiają uruchomienie pojazdu, jeżeli kierowca w wydychanym powietrzu ma jakiekolwiek śladowe ilości alkoholu (badanie wymaga też biometrycznej identyfikacji). Obecnie te urządzenia są kupowane głównie przez skazanych prawomocnie kierowców, którzy dzięki instalacji takiego urządzenia mają możliwość skrócenia okresu kary. Wiele osób uznaje takie instalacje za “wstydliwe” (sic!). Zresztą jedna z firm zajmujących się sprzedażą, dzierżawą oraz montażem i instalacją tych urządzeń w swojej ofercie promuje np. pokazany na powyższym zdjęciu model bezprzewodowy jako “dyskretny”, dzięki czemu inni pasażerowie nie muszą widzieć “wstydliwego” dodatku.

Serio? Wstyd? Dla mnie taki sprzęt w aucie kierowcy to przejaw odpowiedzialności. Pamiętajmy, że wg policyjnych statystyk, większość kierowców złapanych na podwójnym gazie to osoby, którym wydawało się że wytrzeźwiały, bo piły wczoraj. Niestety, ponieważ – jak wspomniałem – instalacja tego typu sprzętów w samochodach jest obecnie wymuszona w zasadzie prawnie (zmniejszenie kary), w efekcie mamy swego rodzaju stygmatyzację – posiadacz takiego urządzenia to “skazany”. Co za bzdura… Niestety, często w historii zdarzało się, że rozwiązanie ratujące życie przyjmowane było z dużym oporem wielu ludzi. Gdy szwedzcy inżynierowie z Volvo w 1959 roku opracowali pasy bezpieczeństwa, wielu kierowców uważało to za krępujące, było to rozwiązanie “ograniczające naszą wolność”. Cóż, do pewnych rozwiązań musimy dorosnąć. Szkoda że kosztem wielu ludzkich istnień na przestrzeni lat.| CHIP

Więcej:BMW