Canon EOS 6D Mark II – po co mi dzisiaj stara lustrzanka?

Canon EOS 6D Mark II nie jest najnowszym aparatem. Delikatnie mówiąc. Czy w dobie nowoczesnych rozwiązań i rosnącej pozycji bezlusterkowców, zakup pełnoklatkowej lustrzanki ma sens?
Canon EOS 6D Mark II – po co mi dzisiaj stara lustrzanka?

Po co testujesz starą lustrzankę?

Canon EOS 6D Mark II to aparat, który zadebiutował w połowie 2017 roku. W świecie technologii to szmat czasu. Kiedy wrzuciłem jego zdjęcie na Twittera dostałem pytanie, czy otwieram muzeum. Nie jestem pewny czy to ze względu na aparat, czy podpięty do niego obiektyw. Który debiutował ponad 10 lat temu.

Skoro już przy obiektywach jesteśmy, razem z EOS-em 6D Mark II otrzymałem trzy obiektywy:

  • EF 24mm f/1.4L II USM,
  • EF 70-200mm f2.8L IS II USM,
  • EF 100mm f/2.8L Macro IS USM.

Pomimo tego, że nie są to najnowsze sprzęty, ich rynkowa wartość to (razem z aparatem) prawie 25 tys. złotych. Musimy tutaj pamiętać, że obiektywy raczej nie tracą na wartości. Nie można w nich wymienić procesora, zastosować wydajniejszych podzespołów. Dobry obiektyw sprzed lat dzisiaj może co najwyżej robić lepsze zdjęcia, bo zostanie podpięty do lepszego aparatu. Canon co prawda wycofał już ze sprzedaży m.in. obiektyw EF 100mm f/2.8L Macro IS USM, wprowadzając jego wariant RF dla bezlustrkowców. Dalej jednak da się go znaleźć w sklepach, warto też rozglądać się za obiektywami używanymi.

Wróćmy jednak do pytania – po co? Głównie z ciekawości. Chciałem sprawdzić, czy dzisiaj zakup starszego aparatu z wyższej półki ma sens. Kto powinien się na taki zakup zdecydować i jakie przyniesie on korzyści. Dlatego też nie tyle co na samych właściwościach aparatu, skupimy się tutaj na wykorzystaniu go w praktyce i różnych scenariuszach.

Czytaj też: Stacja bazowa 5G nie jest infrastrukturą krytyczną. Finlandia daje dobry przykład

Canon EOS 6D Mark II jest mniejszy niż się spodziewałem

Porzucając na moment Olympusa OM-D E-M1 Mark II na rzecz EOS-a 6D Mark II spodziewałem się sprzętu wielkiego i ciężkiego. Pierwsze wrażenie było jednak bardzo pozytywne. Canon okazał się mniejszy i lżejszy niż myślałem. Choć po czasie Olympus, a szczególnie jego obiektywy, wyglądają jak kruszynka.

Nie mniej EOS 6D Mark II, głównie za sprawą plastikowej obudowy, nie jest ciężkim aparatem. Póki nie podczepimy do niego ogromnego obiektywu, ale do tego jeszcze przejdziemy. Sporą część konstrukcji pokrywa gumopodobny materiał. W połączeniu z dużym gripem genialnie leży w dłoni. Rozmieszczenie przycisków jest intuicyjne i w zasadzie wszystko mamy pod ręką.

Bardzo przydatny jest pomocniczy ekran umieszczony na górze obudowy. Plus również za blokowane koło trybów. Aby go przekręcić należy wcisnąć przycisk w środku pokrętła. Dodatkowe pokrętło znajdziemy też wokół d-pada. Domyślnie używamy go głównie do ustawienia ekspozycji.

Bardzo dobrze działa spust migawki. Spodziewałem się topornego działania, trochę jak w serii EOS M, ale jest naprawdę dobrze.

Myślałem, że EOS 6D Mark II będzie skomplikowany w obsłudze i nieco archaiczny

Menu EOS-a 6D Mark II zaskoczyło mnie swoim wyglądem. Jest w zasadzie takie same jak w przypadku aparatów z serii EOS M. Dzięki czemu, choć nastawiałem się na długą i żmudną konfigurację, zajęła mi ona dosłownie kilka chwil. Znając nowsze aparaty Canona, w starszym modelu czułem się jak w domu. Co więcej, nawet mniej zaawansowany użytkownik poradzi sobie z odnalezieniem i uruchomieniem interesujących go opcji.

Obsługę ułatwia dotykowy ekran. Ten też miło mnie zaskoczył, bo jest ładniejszy niż się spodziewałem. Ekran jest spory i wyświetla obraz dobrej jakości. Do tego jest obracany, więc na brak nowoczesności w tym elemencie nie można narzekać.

O archaizmach możemy mówić w kwestii portu USB. W EOS-ie 6D Mark II nie znajdziemy USB-C. Nie znajdziemy nawet microUSB. Mamy tu złącze mini-USB. Tak, czytnik kart pamięci lub kompatybilny kabelek musimy mieć zawsze ze sobą.

Canon EOS 6D Mark II ma optyczny wizjer. Może przerażać, ale to świetny nauczyciel

Aparatami bawię się niedługo. To dopiero 4 lata, a swoje umiejętności obiektywnie oceniłbym na bardzo naciągane 3/10. Ale na szczęście potrafię wskazać błędy, jakie robiłem na starcie swojej drogi. Tak jak wiele początkujących osób, za mocno przyklejałem się do automatyki. Optyczny wizjer potrafi bardzo skutecznie z tego nawyku wyleczyć.

Wizjer elektroniczny, standard dzisiejszych aparatów, pokazuje nam obraz taki, jak widzimy na ekranie. W większości przypadków to, co w nim widzimy, zostanie zapisane jako finalna fotografia. W przypadku wizjera optycznego tego nie mamy. Widzimy tylko surowy podgląd tego, co widzi obiektyw.

Wbrew pozorom, choć nie miałem wielu okazji korzystać z takiego rozwiązania, jest to zaleta. Szczególnie dla początkującej osoby. Wizjer optyczny narzuca konieczność uczenia się dopasowania parametrów obrazu. Przysłony, czasu otwarcia migawki, czy ustawienia czułości. A im szybciej się tego nauczymy, tym szybciej zaczniemy robić dobre zdjęcia. Minusem takiego rozwiązania jest kontrola nad autofucusem. Ale to tego przejdziemy w osobnym akapicie.

Autofocus to element, w którym EOS 6D Mark II odstaje od nowszych aparatów

Tylko 45 punktów autofocusu przy użyciu wizjera oraz 63 w trybie Live View. Skromnie na tle współczesnych aparatów. Przez to EOS 6D Mark II nie ma możliwości aż tak precyzyjnego sterowania autofocusem. Z pomocą przychodzi możliwość ustawienia ostrości na ekranie dotykowym. Działa to dokładnie jak w smartfonie.

Autofocus, mimo skromnych możliwości, działa wzorowo. Aparat świetnie radzi sobie z ustawianiem ostrości i już dawno nie musiałem wprowadzać aż tak mało korekt do autofocusa w trakcie robienia zdjęć.

Na tle nowszych konstrukcji, dużym brakiem EOS-a 6D Mark II jest brak automatycznego ustawiania ostrości na oku fotografowanej osoby. Nowe aparaty potrafią to zrobić nie tylko u ludzi, ale już nawet i kotów, psów, a nawet ptaków.

Pełna klatka EOS-a 6D Mark II daje ogromną głębię ostrości i przewagę w trudnych warunkach. Chcesz się bawić w reportaże? To idealny wybór

Fizyki nie oszukasz. Im większa matryca aparatu, tym większą głębię ostrości jesteśmy w stanie uzyskać. Choćbym nie wiem jak się starał, swoim Olympusem nie wyczaruję takiego efektu bokeh jak w przypadku EOS-a 6D Mark II. A przynajmniej nie tak łatwo.

Głębia ostrości oferowana przez omawianego Canona jest genialna. Nie musimy mieć przy tym super-jasnego obiektywu. Z bliskiej, jak i dalszej odległości. Co więcej, nie trzeba mieć do tego ani wiedzy, ani wielkich umiejętności.

Pełna klatka daje nam też większe możliwości w fotografowaniu w trudnych warunkach oświetleniowych. Bez obaw o nadmiar szumów możemy spokojnie fotografować nawet w ISO 6400 w formacie RAW. Co nie jest bez znaczenia, jeśli chcielibyśmy fotografować np. nocne wydarzenia. Tu najlepszym przykładem będą fotografie ze Strajku Kobiet.

Dlatego też Canon EOS 6D Mark II będzie dobrym wyborem dla osób, które chcą zacząć przygodę z fotografią reporterską.

Pomówmy o obiektywach. W EF 70-200mm f2.8L IS II USM zakochałem się od razu

Zawsze lubiłem teleobiektywy. Jara mnie możliwość stworzenia takiego tunelu między aparatem, a fotografowanym obiektem. Poza tym, zupełnie szczerze, to najlepszy wybór podczas fotografowania protestów nieprzychylnych środowisk. Podchodzenie do antyszczepionkowców nie jest mądrym posunięciem. Nie bez powodu mam zawsze w pogotowiu gaz. Bynajmniej z sympatii jaką się darzymy.

Obiektyw 70-200mm to bestia. W połączeniu z EOS-em 6D Mark II to skromne 2,3 kg wagi. Wbrew pozorom nie jest to wcale niewygodne. Kiedy pierwszy razu używałem tego duetu, z aparatem w ręku chodziłem przez ponad trzy godziny i nie czułem specjalnego zmęczenia. Chyba że uprzemy się na fotografowanie jedną ręką. Życzę powodzenia.

Wbrew pozorom obiektyw jest zaskakująco uniwersalny. Przy minimalnej ogniskowej 70 mm widać całkiem sporo i bez problemu możemy w ten sposób wykonywać portrety. Szczególnie, że obiektyw umie w bokeh. Rozmycie tła jest bardzo dobre, na całej długości ogniskowej. Musimy tylko pamiętać o zachowaniu odpowiedniej odległości. Obiektyw ostrzy w okolicach 1,2 m od fotografowanego obiektu. Warto też pamiętać o przełączaniu przełącznika ostrości w zależności od odległości.

Zdjęcia z Canona 70-200mm F/2.8 są tak ostre, że cień mgły wysiada. Ustawianie ostrości jest banalne, a przy tym bardzo precyzyjne. Rzadko kiedy musiałem korygować autofocus. To świetny obiektyw, który dawał mi w trakcie testów najwięcej radości. Do fotografii reporterskiej jest to absolutny numer jeden, co możecie zobaczyć poniżej.

Taki obiektyw jak Canon EF 100mm f/2.8L Macro IS USM sprawdza się w fotografii produktowej

Pierwszy raz miałem korzystać z obiektywu macro i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym, jak dobrze sprawdza się w fotografii produktowej. Canon EF 100mm f/2.8L Macro IS USM pozwala pokazać każdy najdrobniejszy detal fotografowanego przedmiotu. Tu dobrym przykładem będą bardzo delikatne zakrzywienia współczesnych smartfonów, które ciężko jest uchwycić standardowym obiektywem.

Obiektyw sprawdza się też przy nieco dalszej perspektywie. Oferuje genialną głębię ostrości, więc sprawdzi się też przy portretach. A przy fotografii produktowej daje bardzo ciekawą perspektywę. Pozwala dosłownie skupić sie na konkretnym przedmiocie, lub jego elemencie.

EF 100mm F/2.8L Macro… straszy. Wydawanymi odgłosami, kiedy odłączymy go od aparatu. Elementy odpowiedzialne za stabilizację obrazu są niemal cały czas w ruchu i jak lekko potrząśniemy obiektywem, dosłownie czujemy na obudowie jak cały środek zaczyna drgać. Jeśli o tym nie wiemy, można wpaść w stan przedzawałowy, że coś zepsuliśmy.

Canon EF 24mm f/1.4L II USM pokazał mi, że nie umiem obsługiwać szerokiego kąta

W korzystaniu z aparatów szerokokątnych mam niemal zerowe doświadczenie. W dodatku jestem wypaczony ultra-szerokokątnymi obiektywami smartfonów, wspieranych przez zaawansowane algorytmy przetwarzania obrazu. Efektem czego ten szeroki kąt Canona EF 24mm f/1.4L II USM wychodził mi nieco pokracznie i skutecznie punktował braki. Tym bardziej, że te 24mm, to tak ani mocno szeroko, ani wąsko… To dosyć kłopotliwa ogniskowa.

Nie mniej obiektyw potrafi naprawdę dużo. Przy tej przysłonie niestraszne mu są żadne warunki oświetleniowe, zapewnia genialne rozmycie tła, a po delikatnym przymknięciu przysłony jest szalenie ostry. A przy dużym otworze centrum kadru można kroić warzywa na sałatkę. Dużym plusem jest też bardzo szybko i celnie działający autofocus. Nawet wyszło mi nim kilka zdjęć smartfonów.

Wadą obiektywu jest wręcz kosmiczne winietowanie. Pod tym względem zdjęcia zawsze wymagały największej korekty, bo rogi kadru potrafią być bardzo ciemne. Można to przekuć w klimatyczną zaletę, można łatwo skorygować, ale też jednocześnie jest to bardzo dużą wadą.

Starsza lustrzanka to dobry nauczyciel. Nie skreślałbym Canona EOS 6D Mark II

Mając cztery lata temu wiedzę taką jak dzisiaj, zamiast kupować zaawansowany aparat kompaktowy, kupiłbym starszą lustrzankę z uniwersalnym obiektywem. Ówczesny Sony RX100 III nie nauczył mnie kompletnie niczego. W zamian przyzwyczaił do wybaczania błędów przez tryby automatyczne. Zdjęcia wychodziły słabe, ale dało się je wykorzystać. Zdjęcia z lustrzanki wychodziłyby koszmarnie, nie nadawałyby się kompletnie do niczego, a mnie zmusiłoby to do szybszej nauki.

Przy poradach dotyczących wybór aparatu często widzę podpowiedzi kupowania nowoczesnych bezlusterkowców, napakowanych nowymi funkcjami. No i filmy w 4K! A jak zdjęcia chcesz robić tylko rodzinie i czasem widokom – smartfon. Z czym się akurat zgadzam. Ale jeśli fotografia ma Cię czegoś uczyć, chcesz to w przyszłości robić zawodowo lub amatorsko, ale na wysokim poziomie i chcesz faktycznie fotografować, a nie nagrywać filmy, kupno starszego aparatu będzie bardzo dobrym rozwiązaniem.

Canon ESO 6D Mark II to pomimo wieku sprzęt z wyższej półki. Szczególnie cenowej. W rękach przynajmniej częściowo świadomej osoby jest potężnym narzędziem, które potrafi zrobić piękne zdjęcia. Warto też rozpatrywać go pod kątem narzędzia, do wykorzystania obiektywów. Canon powoli wycofuje ze sprzedaży obiektywu EF, zastępując je odpowiednikami serii RF. Nie mniej seria EF jest ogromna i liczy wiele szkieł oraz wiele z nich można bez problemu kupić z drugiej lub kolejnej ręki. To kolejny z argumentów za tym, aby dać szansę starszej lustrzance.

Canon EOS 6D Mark II to tylko jeden z bardzo dobrych przykładów starszego aparatu, który mimo wszystko warto dzisiaj kupić. Oczywiście ma swoje wady. Jak mniej pól autofocusu, brak ustawiania ostrości na oku, czy bardzo archaiczne gniazdo mini-USB. Ale najważniejsza jest jakość zdjęć, a ta nadal stoi na bardzo dobrym poziomie. Fotografia jest pod tym względem bardzo ciekawą dziedziną. W przeciwieństwie do smartfonów czy komputerów, tutaj wiek sprzętu nie zawsze ma znaczenie.