Odwołanie prezesa UKE trafi do TSUE. Od dawna było wiadomo, że będzie z tym problem

Jeśli ktoś myślał, że odwołanie prezesa UKE wrzutką do ustawy covidowej ujdzie nam na sucho, to grubo się mylił. Komisja Europejska skierowała sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE).
Odwołanie prezesa UKE trafi do TSUE. Od dawna było wiadomo, że będzie z tym problem

Odwołanie prezesa UKE nocną wrzutką. O co w tym chodzi?

Urząd Komunikacji Elektronicznej jest niezależnym organem regulacyjnym. Jego prezes jest osobą praktycznie nie do odwołania w trakcie trwania kadencji. Nieco podobnie jak prezes NIK. No, chyba że mamy stan wyjątkowy (nie mylić z ogłaszanym przez rząd stanem wyjątkowym), w trakcie którego można (pozornie) bezkarnie uchwalać co tylko w chcemy, pod przykrywką walki z pandemią COVID-19. Właśnie w taki sposób pod koniec kwietnia 2020 roku do kolejnej ustawy covidowej trafiła poprawka poselska, w ramach której odwołany został prezes UKE. Dlaczego tak się stało?

Oficjalnie rząd tłumaczył to dostosowywaniem Prawa Telekomunikacyjnego do wytycznych Europejskiego Kodeksu Łączności Elektronicznej. Nieoficjalnie mówiło się o próbie zrzucenia na kogoś winy za niepowodzenie zorganizowania aukcji częstotliwości sieci 5G, ale również o próbie zabezpieczenia wyborów kopertowych. Prezes UKE sprawuje nadzór nad rynkiem pocztowym.

Sprawa została bardzo szybko zamieciona pod dywan, bo zupełnie nie interesowały (nie zrozumiały tematu?) się nią media głównego nurtu. Ale sprawy nie porzuciła Komisja Europejska.

Czytaj też: Ray-Tracing na starszych kartach graficznych AMD już dostępny, ale są haczyki

Wyjaśnienia byłego ministra cyfryzacji okazały się niewystarczające

Dwa tygodnie po wprowadzeniu zmian w przepisach, z ówczesnym ministrem cyfryzacji Markiem Zagórski skontaktował się Thierry Breton, komisarz ds. rynku wewnętrznego Komisji Europejskiej. W przesłanym liście domagał się wyjaśnień, w jaki sposób odwołanie prezesa UKE ma pomóc w walce z pandemią COVID-19. Dodając, że EKŁE, którym próbował zasłaniać się rząd… broni prezesa UKE. Konkretnie art. 7 o brzemieniu:

Państwa członkowskie zapewniają, aby szefów krajowych organów regulacyjnych lub, w stosownych przypadkach, członków organu kolegialnego pełniącego tę funkcję w krajowym organie regulacyjnym lub ich zastępców można było odwołać w trakcie ich kadencji tylko wtedy, gdy przestaną oni spełniać warunki wymagane do wykonywania obowiązków określonych w prawie krajowym przed ich powołaniem.

Czytaj też: Oto urządzenia stworzone dla Windowsa 11. Nowa seria Microsoft Surface

Minister Zagórski zapewniał wówczas, że sprawa została w pełni wyjaśniona telefonicznie. Komisja Europejska była innego zdania i pod koniec lutego 2021 roku przypomniała się w tej prawie. W komunikacie prasowym mogliśmy wówczas przeczytać:

Komisja podjęła dziś decyzję o skierowaniu do Polski wezwania do usunięcia uchybienia w związku z wdrażaniem przepisów prawnych mogących wpłynąć na niezależność polskiego Krajowego Urzędu Regulacji, Urzędu Komunikacji Elektronicznej, co spowodowało wcześniejsze odwołanie Prezesa. Niezależność krajowych organów regulacyjnych jest kluczową zasadą ram prawnych UE w zakresie łączności elektronicznej (dyrektywa 2002/21 / WE). Przewodniczący i członkowie organów kolegialnych takich władz mogą być odwołani tylko wtedy, gdy przestali spełniać warunki niezbędne do wykonywania ich funkcji. Wszelkie próby ograniczenia ich niezależności stanowiłyby naruszenie obowiązujących przepisów UE. Komisja wyraziła obawy, że skrócenie ogólnej długości trwającego mandatu lub zmiana warunków mianowania lub zwolnienia w celu wcześniejszego zakończenia może mieć wpływ na te zasady. Polska ma trzy miesiące na ustosunkowanie się do argumentów podniesionych przez Komisję, w przeciwnym razie Komisja może przesłać uzasadnioną opinię.

Sprawa odwołania prezesa UKE trafia do TSUE

Komisja Europejska uznała, że wymiana opinii w tej sprawie nie rozwiązała kwestii uzasadnienia odwołania prezesa UKE. W komunikacie KE czytamy:

Komisja uznała wyjaśnienia przedstawione przez Polskę za niezadowalające i niezgodne z wymogami Europejskiego kodeksu łączności elektronicznej, które miały zostać wdrożone w wyniku zmian legislacyjnych z maja 2020 r. W związku z tym Komisja Europejska podjęła decyzję o skierowaniu sprawy przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Warto tutaj przypomnieć, że Polska nie jest pierwszym krajem, który próbował odwołać prezesa regulatora rynku telekomunikacyjnego. Tamte sprawy również zakończyły się w TSUE, który stawał po stronie Komisji Europejskiej.

Stanowczo nie zgadzam się z zarzutami Komisji Europejskiej, która atakuje Polskę za działania, których celem była implementacja wytycznych zawartych w Europejskim Kodeksie Łączności Elektronicznej. Kwestia niezależności krajowego organu regulacyjnego jest traktowana przez nas bardzo poważnie, ponieważ niezależność Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej jest jednym z kluczowych elementów funkcjonowania rynku, na którym mamy dziś jedne z najniższych w Europie ceny usług.Warto dodać, że rządowy projekt ustawy Prawo komunikacji elektronicznej dodatkowo wspiera tę niezależność poprzez wprowadzenie stabilnego mechanizmu finansowania urzędu. Pragnę jednocześnie podkreślić, że instytucjonalna pozycja obecnego Prezesa UKE jest niepodważalna. Został wybrany w pełni legalnie, a podejmowane przez niego decyzje są i będą ważne– skomentował sprawę minister cyfryzacji Janusz Cieszyński.