Firma, która wszczepiła bioniczne oczy 350 pacjentom zbankrutowała. Awaria implantu oznacza powrót do ślepoty

Co dzieje się ze sprzętem, którego producent upada, albo po prostu kończy okres wsparcia dla danej technologii? Ludzie stopniowo przestają go używać i powoli o nim zapominają. Pamiętacie biznesowe telefony Blackberry? Ja jeszcze też, ale coraz słabiej. Co jednak dzieje się z technologią, której nie da się przestać używać?
bioniczne-oczy-second-sight-bankructwo

bioniczne-oczy-second-sight-bankructwo

Niemożliwe? A jednak. Redakcja IEEE Spectrum dotarła do osób, które korzystały z wczesnych wersji implantu wzrokowego firmy Second Sight. Artykuł opisuje losy kilku osób, które na przestrzeni kilkunastu lat zgodziły się testować implanty tej firmy. Na początku nic nie zwiastowało kłopotów. Kilku pacjentów zdecydowało się nawet na wszczepienie nowszej wersji bionicznych oczu, aktualizacje tworzone przez producenta dostarczane były zawsze na czas, no i – co najważniejsze – wszyscy użytkownicy implantów odzyskali dzięki nim ograniczoną możliwość ponownego oglądania świata. Mówimy tu o 350 osobach, a więc całkiem sporej grupie ludzi.

Brak wsparcia dla bionicznych oczu – początek koszmarnego scenariusza

Sama technologia stojąca za bionicznymi oczami Second Sight, czyli implantami Argus II, obecnie nie jest już rewolucyjna. Mówimy tu o implancie oka, który sygnał z kamery zamontowanej na okularach, przypominających te przeciwsłoneczne, przesyła do nerwu wzrokowego i stamtąd do mózgu. Jakość widzianego obrazu pozostawia wiele do życzenia, ale mając do wyboru kiepską jakość i niewidzenie czegokolwiek, wybór jest raczej oczywisty.

Problemy firmy Second Sight zaczęły się mniej więcej wraz z nadejściem pandemii. Chwilę przedtem, Second Sight rozpoczęła prace rozwojowe nad swoją kolejną generacją implantu wzrokowego, który byłby w stanie całkowicie pomijać nerw wzrokowy i komunikować się bezpośrednio z mózgiem. Takie rozwiązanie byłoby o wiele bardziej uniwersalne – wszak nie wszyscy pacjenci dotknięci ślepotą mają działający nerw wzrokowy. Niestety, opracowanie nowej technologii okazało się zbyt drogie, aby firma była w stanie utrzymać stabilność finansową. Historia stara jak świat.

Problemy z płynnością gotówki doprowadziły w końcu do masowych zwolnień pracowników firmy. Z niektórymi z nich kontaktowali się zaniepokojeni użytkownicy implantów, dopytując na przykład o obiecane im wcześniej aktualizacje oprogramowania sprzętu. Informacje o tym, że żadnych aktualizacji prawdopodobnie nie będzie, większość ludzi zostało zwolnionych i nie wiadomo co będzie dalej nie zostały przyjęte zbyt dobrze.

Czytaj również: Bioniczne oczy pomyślnie przeszły testy na owcach. Kolej na ludzi

W przypadku sprzętu, który łatwo można by wymienić, nikt nie przejąłby się tą historią. Jednak w tym konkretnym przypadku mówimy o zakończeniu jakiegokolwiek wsparcia i obsługi urządzeń elektronicznych wszczepionych w organizm użytkowników. Przedstawiciele Second Sight odmówili jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie. Wiemy jedynie, że ze względu na swoje kłopoty finansowe, zarząd firmy zdecydował się na połączenie Second Sight z biofarmaceutycznym startupem Nano Precision Medical. Przedstawiciele tej drugiej firmy twierdzą, że nie mają żadnej wiedzy w sprawie zakończenia wsparcia dla pacjentów z implantami Second Sight.

Co dalej?

Od dwóch lat zresztą Second Sight jest firmą-widmem – w styczniu 2020 r. z firmy zwolnili się zarówno starszy dyrektor odpowiedzialny za rozwój i badania nad implantami wzrokowymi oraz ówczesnym CEO Second Sight. Krótko po tym wydarzeniu, reszta pracowników została zwolniona, a pozostały sprzęt należący do firmy został sprzedany na aukcji. Domyślam się, że była to aukcja komornicza

Nie licząc braku wsparcia w razie jakiejkolwiek awarii implantu, użytkownicy Argus II muszą również liczyć się z tym, że poważniejsze uszkodzenie urządzenia może doprowadzić do nieprzyjemnych komplikacji medycznych. Nie jest to oczywiście w pełni potwierdzony scenariusz, ale ewentualność, z którą pozostawieni sami sobie użytkownicy sprzętu Second Sight muszą się teraz liczyć.

Cała historia po raz kolejny pokazuje, że dzisiejsze prawodawstwo już dawno przestało nadążać za rozwojem technologicznym. Owszem, nikt nie zmuszał tych ludzi do wszczepienia bionicznych oczu, a bankructwa firm z dowolnej branży nie są niczym nowym. Co jednak zrobić w obecnej sytuacji? Być może firmy biotechnologiczne zajmujące się sprzedażą i “montażem” implantów powinny spełniać dodatkowe wymagania lub być na bieżąco kontrolowane przez państwowe instytucje, które np. przechowywałyby kopie dokumentacji technicznej dotyczącej wszczepianych implantów, żeby w razie czego użytkownicy implantów nie pozostali zdani tylko i wyłącznie na siebie?