Thule Covert 32L – plecak nie tylko fotograficzny. TEST

W miarę rozbudowywania posiadanego systemu fotograficznego o nowe obiektywy i inne akcesoria, nieuchronnie pojawia się pytanie: w czym to wszystko nosić? Thule Covert 32L jest plecakiem przeznaczonym do takich właśnie zadań – ale nie tylko.
Thule Covert 32L

(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Thule Covert 32L
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Plecak zamiast torby

Przed długie lata korzystania z aparatów cyfrowych do ich przenoszenia posługiwałem się przede wszystkim różnymi torbami przeznaczonymi do tego celu, łącząc je ze zwykłym, niewielkim plecakiem turystycznym podczas rowerowych i pieszych wypraw. Mają one sporo zalet: są stosunkowo tanie, w miarę zgrabne, oferują łatwy i przede wszystkim szybki dostęp do zawartości.

Ale mają i poważne wady, z których najpoważniejszą jest bodaj ta, że w miarę zwiększania się masy przenoszonej wewnątrz stają się coraz bardziej niewygodne, by nie powiedzieć uciążliwe. Aparat, 5 obiektywów i akcesoria swoje ważą i po kilku godzinach dotkliwie o tym dają znać podczas marszu, a jeszcze bardziej podczas jazdy na rowerze.

Thule Covert 32L
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Następnym wyborem zatem miał zostać plecak i tu z pomocą przyszła firma Thule, oferując mi możliwość przetestowania niedawno wprowadzonego na rynek odświeżonego modelu Covert 32L.

Thule Covert 32L się przedstawia

Jak nietrudno wywnioskować z nazwy, mamy do czynienia z plecakiem o pojemności 32 litry, zatem średniej wielkości. Całość waży 2140 gramów i posiada rozmiary 36 x 23 x 52 cm. Wewnętrzna przestrzeń rozplanowana jest domyślnie na dwie komory, z których górna nie ma ściśle określonego przeznaczenia, a dolna zawiera wyjmowaną torbę na sprzęt fotograficzny. Jej zapinane elementy chowają się w odpowiednie wnęki plecaka, zatem dostęp do zawartości mamy bez podwójnego otwierania.

Thule Covert 32L
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Po wyjęciu torba stanowi samodzielną całość, której można używać klasycznie na ramię lub jako mini-plecak typu sling. Można wtedy rozpiąć siatkową przegrodę wewnątrz głównego plecaka, schować ją do przeznaczonej do tego kieszeni i w ten sposób skonfigurować całą przestrzeń do celów czysto turystycznych.

Wewnętrzna torba fotograficzna wygląda dość klasycznie. Wszystkie elementy, włącznie z lekko usztywnianymi przegrodami są wyściełane miękkim materiałem, chroniącym zawartość przed wstrząsami. Pojemność jest wystarczająca do umieszczenia aparatu i trzech średniej wielkości obiektywów.

Thule Covert 32L
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Dostęp do głównej komory zapewniony jest przez górny, rozwijany komin. Miejsca jest tam naprawdę sporo – spokojnie zmieści się kurtka przeciwdeszczowa, zmiana ubrania, zapasowa butelka wody czy dodatkowy obiektyw (ale warto go osobno zabezpieczyć) i zestaw do czyszczenia matrycy.

Do dyspozycji użytkownika jest umieszczona na otwieranej tylnej klapie przegroda na laptopa, druga na tablet i siatkowa na akcesoria, która posłużyła mi do przechowywania pudełek z filtrami. Poza tym kieszenie, każda z przegródkami: dwie duże z tyłu plecaka i cztery mniejsze, boczne – dwie otwarte i dwie zamykane.

Thule Covert 32L
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Otwarta wraz umieszczonym wyżej paskiem doskonale sprawdzi się do przenoszenia niewielkiego, turystycznego statywu (w moim przypadku był to Manfrotto Befree Advanced) lub podręcznej butelki z wodą. Zamknięte są łatwo dostępne (można do nich sięgnąć bez zdejmowania plecaka), dobrze zatem nadają się na rzeczy najpotrzebniejsze: zapasowe akumulatory do aparatu czy gruszkę do czyszczenia matrycy.

Thule Covert 32L
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Jakość wykonania Thule Covert 32L stoi na bardzo wysokim poziomie. Materiał jest gruby, wygląda bardzo solidnie, podobnie jak suwaki i paski. Wszystko jest dobrze zszyte, a w miejscach szczególnie narażonych na zużycie dodatkowo wzmocnione. Doskonale zniósł zarówno deszcz, jak i nadmorski piasek.

Z kamerą wśród drzew

Plecaka Thule Covert 32L używałem zarówno samodzielnie, jak i równolegle z torbą fotograficzną, tak się bowiem złożyło, że tuż przed urlopem nadesłano mi dużą ilość obiektywów do recenzji i zrobiło się tego tyle, że nie sposób było sensownie się zapakować w jedno miejsce. Zgodnie z przewidywaniami taki podwójny wariant nie był zbyt wygodny, po przemyśleniu zatem podziału do torby trafił wyłącznie sprzęt testowy, z którego dobierałem potrzebne obiektywy w miarę potrzeb.

Thule Covert 32L
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Zestaw podstawowy natomiast nosiłem w plecaku. Składał się z aparatu, czterech obiektywów (jeden zapięty do aparatu + trzy dodatkowe), statywu i akcesoriów: trzech filtrów polaryzacyjnych o różnych średnicach, dwóch dodatkowych akumulatorów, podwójnej ładowarki do nich, sporego powerbanku (20000 mAh), czytnika i niezbędnych kabelków, dwóch dodatkowych kart SDXC, gruszki i lenspena do czyszczenia matrycy, ściereczki do czyszczenia obiektywów. Docelowo po uszkodzeniu torby do którejś z kieszonek trafiły także przechowywane tam na czarną godzinę klucze do statywu i wrzucony luzem do głównej komory dodatkowy obiektyw M42 Zeiss Sonnar 135/3.5 wraz adapterem na bagnet E.

Wszystko to oczywiście nie tylko zajmuje trochę miejsca, ale i waży niemało. Plecak to jednak plecak. Szerokie pasy po dopasowaniu długości pozwalały nosić to wszystko bez zmęczenia na długich dystansach, ale gdyby tego było mało, to można dodatkowo spiąć je ze sobą paskiem na klatce piersiowej. Plecak został także wyposażony w pas biodrowy, przemyślnie ukryty pod pierwszą warstwą usztywnienia – po rozłożeniu dodatkowo redukuje obciążenie ramion i bardzo się przydaje w trudniejszym terenie.

Tył plecaka jest usztywniony i wyprofilowany na kształt plastra miodu. Zapewnia w miarę dobrą przewiewność, choć akurat tu można by coś niecoś poprawić. Zapinając suwak tylnej klapy warto też pamiętać, by nie robić tego symetrycznie, gdyż w najwyższym punkcie suwaki dość mocno potrafią uwierać w plecy – lekkie przesunięcie w którąś ze stron rozwiązuje problem.

Thule Covert 32L
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Komfort korzystania z Thule Covert 32L oceniam bardzo wysoko. Plecak doskonale leżał na plecach, oferował szybki i wygodny dostęp do aparatu i podstawowych akcesoriów. Trochę gorzej było ze zmianą obiektywów – mając zamontowany statyw można zapomnieć o jakimkolwiek szybkim dostępie do optyki poprzez dostęp z boku, a bez statywu wprawdzie się da, ale nie jest to ani szybkie, ani wygodne i w zasadzie należy w tym celu plecak zdjąć, rozpiąć tylną kieszeń i wtedy dokonać zmiany. Nie jest to jednak niespodzianką, lecz dość oczywistą konsekwencją wyboru plecaka – torba niemal zawsze zaoferuje szybszy dostęp do całej zawartości kosztem wygody.

Thule Covert 32L
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Thule Covert 32L nie posiada na wyposażeniu dodatkowego pokrowca przeciwdeszczowego. Trochę szkoda, aczkolwiek moje doświadczenia w terenie wskazują, że nie jest to bardzo istotna wada, gdyż gruby, impregnowany materiał doskonale zabezpieczał zawartość przed wilgocią podczas zwykłych opadów, a część fotograficzna jest chroniona podwójnie, wewnętrzną torbą.

Thule Covert 32L
(fot. Andrzej Libiszewski, Chip.pl)

Podsumowanie

Z plecaka Thule Covert 32L korzystam nieco ponad miesiąc. Przejechał ze mną ponad 1000 km, „przeszedł” prawie 200 km. Całkowicie przestawiłem się na korzystanie z plecaka, zmieniłem przyzwyczajenia i doceniłem komfort, jaki daje mi przy znacznym dociążeniu w porównaniu z naramienną torbą.

Thule Covert 32L okazał się rozwiązaniem dla mnie niemal idealnym – niemal, gdyż brak możliwości innego podziału między częścią turystyczną a fotograficzną może oznaczać w perspektywie problem w razie kolejnych zakupów i konieczność wyboru zabieranego sprzętu. Póki co nie mam powodów do narzekania, ale Covert 32L z pewnością nie jest dla użytkowników poszukujących plecaka wyłącznie fotograficznego. Zniechęcić może także dość wysoka cena, która mimo wysokiej jakości wykonania plecaka wydaje się jednak nie do końca uzasadniona.