Test Ecoflow Rapid Pro. Najpotężniejszy powerbank, jaki można dziś kupić

Firma EcoFlow jest znana od wielu lat przede wszystkim z dużych stacji zasilania, ale dba też o segment sprzętów mniej wyspecjalizowanych pokroju powerbanków oraz ładowarek. Jednymi z najnowszych sprzętów tego producenta w tym sektorze jest zarówno powerbank EcoFlow RAPID Pro, jak i stacja dokująca EcoFlow RAPID Pro 320W, która wyciąga z samego powerbanka to, co najlepsze – superszybkie ładowanie. Zapraszam więc na test tego ekosystemu, bo oba sprzęty nie bez powodu współdzielą tę samą nazwę.
...

Projekt i jakość wykonania powerbanku EcoFlow RAPID Pro

EcoFlow RAPID Pro cieszy oko solidną, srebrno-czarną obudową premium, która jednoznacznie określa przeznaczenie tego sprzętu. Zgodzicie się pewnie, że wizualnie ten powerbank pasuje bardziej jako gadżet na biurko niż podstawowy sprzęt każdego wędrowcy po górskich szlakach. Ciekawy, wertykalny styl dwuczęściowej obudowy w formie prostopadłościanu o zaokrąglonych krawędziach bocznych aż się bowiem prosi, aby zdobić naszą przestrzeń roboczą niczym “energetyczna wieża” gotowa do zasilania nawet najbardziej wymagających urządzeń. W takim anturażu RAPID Pro zmyli zresztą niejednego obserwatora, bo choć całość jest wykonana z twardego tworzywa sztucznego, to wizualnie przypomina stonowane połączenie metalu ze szkłem. 

O ile srebrne boki nie są podatne na zabrudzenia, tak tego samego nie można powiedzieć o czarnym froncie wykończonym na połysk, który dosłownie jest magnesem na odciski palców. Na szczęście producent nie wpadł w pułapkę dotykowego ekranu, bo zastosowany w tym powerbanku kolorowy ekran LCD o wielkości nieco ponad 2 cali tylko wyświetla przeróżne informacje, między którymi przeklikujemy się łącznie trzema przyciskami. Te zostały umiejscowione na prawym boku w (ponownie) łatwo brudzącej się sekcji ze srebrnego “paska” wypolerowanego na błysk. Chociaż nie blokują się i zawsze “klikają”, to ich ogólna jakość odbiega od reszty powerbanku. Wszystko przez płytki i pozbawiony charakteru klik, który psuje ogólny feeling produktu premium. 

EcoFlow RAPID Pro jest kompaktowy jak na swoją pojemność (około 166 × 55 × 58 mm), ale ewidentnie cięższy niż typowy powerbank, bo waży około 699 gramów, a to oznacza, że waży mniej więcej tyle, co ładowarka do 13-calowego laptopa. To cena za pojemność na poziomie 99,54 Wh, a więc tuż poniżej limitu linii lotniczych, dzięki czemu można go zabrać na pokład. Poza trzema portami USB-C na górze (dwa wyjściowe o mocy 65 W i jeden in/out o mocy 140 watów) możecie też liczyć na wbudowany bezpośrednio w powerbank płaski przewód USB-C o długości 60 cm i 140-watowym potencjale (Power Delivery). O wsparcie protokołów nie musicie się martwić, bo powerbank wspiera m.in. UFCS, PD3.1, PD3.0/PPS, QC 3.0, AFC oraz te starsze. 

Wbudowany przewód został nie tylko fenomenalnie zintegrowany z obudową, całkowicie się w niej chowając, ale też doczekał się specjalnego mechanizmu do jego wyciągania i chowania. Możemy bowiem pociągnąć tylko kilka centymetrów, aby zapewnić sobie właśnie tak krótki przewód albo wyciągnąć go całego bez obawy o to, że zacznie się samoczynnie zwijać. Kiedy z kolei nadejdzie czas, aby przewód schować, wystarczy tylko lekko pociągnąć go i puścić, a magnesy zrobią swoje. Jeśli potrzebujecie jeszcze więcej przewodów, to i je znajdziecie w ofercie EcoFlow.

Czytaj też: EcoFlow Delta 3 Plus, czyli cichy bohater domu w formie stacji zasilania

Najważniejszy element tego powerbanku znalazł się z kolei na spodzie, a jest to zestaw ośmiu pinów typu pogo. Nie wykorzystacie ich, jeśli do zestawu z powerbankiem nie dokupicie dedykowanej ładowarki, a w nią akurat warto zainwestować, bo drzemie w nim moc aż 320 watów. Taką właśnie mocą ładowarka może podładowywać powerbanku, a przynajmniej tak twierdzi producent, co poniżej zweryfikujemy.

Warto też zatrzymać się na moment przy samym wyświetlaczu, który nie tylko pokazuje procent naładowania, ale też aktualny przepływ mocy dla każdego ze złączy, a nawet jakość wbudowanych ogniw oraz ich temperaturę. Kilka kliknięć zabierze was też do menu, w którym aktywujecie lub zdezaktywujecie połączenie Wi-Fi oraz Bluetooth, aktywujecie “zdrowe ładowanie” czy zachowanie samego wyświetlacza. Kontrolę nad sprzętem możecie też uzyskać z poziomu aplikacji EcoFlow, która pozwala dodatkowo aktywować zegar na wyświetlaczu, powiadomienie o niskim poziomie ładowania czy po prostu zaktualizować wersję firmware. Największy minus samego ekranu? Bardzo niska jasność, która uniemożliwia odczytanie czegokolwiek na zewnątrz przy słonecznej pogodzie.

Stacja ładowania EcoFlow RAPID Pro 320W, czyli naturalny kompan powerbanku

Jeśli pragniecie nie tylko wydajnego powerbanka, ale też superszybkiego ładowania, to zapewne zainteresujecie się też ładowarką biurkową EcoFlow RAPID Pro 320W, która nie bez powodu jest określana przez producenta mianem stacji dokującej. Świetnie uzupełnia ona powerbank jako kompaktowy blok o wielkości około 121 × 112 × 50 mm i wadze ~0,885 kg, a wpinamy ją do źródła zasilania nie przewodem USB-C, a typowym przewodem do gniazdka sieciowego. 

W takiej oto obudowie niewiele większej od typowego zasilacza laptopa znajdziemy technologię GaN, pięć wyjść (plus specjalne złącze pogo na górze): 4× USB-C i 1× USB-A, mogących działać jednocześnie. Mowa o dwóch portach USB-C PD 3.1 EPR (C1 i C2) o mocy do 140 watów każdy, jednym 65-watowym USB-C (C3) oraz czwartym (C4) do 30 watów. Nie zabrakło też (słusznie zresztą) standardu USB-A o mocy do 30 W i co ciekawe, każdy port możemy ręcznie wyłączyć zarówno z poziomu aplikacji, jak i samego “pokrętła”, ale o dostosowaniu oddawanego poziomu mocy możecie zapomnieć. Najważniejszy wyróżnik tej ładowarki to jednak 8-pinowe złącze pogo na górze, które chowa się pod specjalną magnetyczną płytką.

Po co taki niestandardowy dodatek? Ano po to, aby wykorzystać wspomniany spód powerbanku, który ma odpowiadające styki. W efekcie po postawieniu powerbanku na stacji magnesy wymuszają jego pozycję i “blokują” z odpowiednią siłą na miejscu, aby piny mogły zacząć wtłaczać do 320 watów mocy bez żadnych przewodów. Tego typu eleganckie rozwiązanie eliminuje przewody przy najszybszym ładowaniu i zamienia zestaw w zintegrowany hub. Dlatego zresztą stacja wizualnie odpowiada powerbankowi, stawiając na podobny projekt i połączenie srebrno-czarnej obudowy z tworzywa sztucznego. 

Stacja ma też 3-calowy ekran LCD i przyjemnie działające pokrętło, a to po to, aby przede wszystkim doglądać aktualnego stanu procedury ładowania dla każdego ze złączy co do natężenia, napięcia i tym samym mocy. Tego typu stacja pełni naturalną ozdobę biurka, więc nic dziwnego, że producent pozwala nam wyświetlać na ekranie zarówno zegar, jak i nawet niestandardowe grafiki. W toku procedury testowej nie odkryłem, jak dokładnie działa “Zdrowe ładowanie” w tej stacji, bo nie ogranicza ono zauważalnie zarówno mocy ładowania, jak i nie zatrzymuje ładowania przy osiągnięciu np. 80% czy 90%. Instrukcja również tego nie wyjaśnia, więc uznajmy, że w najlepszym wypadku ta opcja lepiej dostosowuje parametry ładowania, aby nie degradować akumulatorów. W najgorszym zaś… po prostu nie działa i to tłumaczy jej nieobecność w aplikacji EcoFlow. 

EcoFlow RAPID Pro udowadnia, że wysoka pojemność i moc to nie wszystko

Jaki powerbank jest najlepszy? Ano taki, którego macie pod ręką, kiedy energii zacznie brakować, a dostępu do gniazdka elektrycznego po prostu mieć nie będziecie. EcoFlow RAPID Pro nie jest jednak byle powerbankiem, a sprzętem z najwyższej energetycznej półki, bo przykładowo ma całe 27650 mAh pojemności (przy 3,7 V, ~99,54 Wh), a wewnątrz niego pracuje pakiet o ponadprzeciętnym napięciu (25,2 V nominalnie), co ułatwia osiąganie wysokich mocy. Niestety sama żywotność powerbanka już tak nie zachwyca, bo ponoć jego pojemność spadnie do 80% pierwotnej już po 300 cyklach, a to nie jest już specjalnie dobry wynik, jak na sprzęt o takiej mocy i możliwościach. 

W praktyce bowiem będziemy mogli drenować go do zera w kilkadziesiąt minut (przy dużym obciążeniu) i ładować równie szybko (dzięki ładowarce EcoFlow RAPID Pro). Nie jest to jednak coś, co EcoFlow mógł przeskoczyć – to po prostu problem dręczący wszystkie powerbanki z ogniwami wykorzystującymi chemię litowo-jonową. Możecie jednak zadbać o niego, po prostu podchodząc mądrze do ładowania. Jak? Dosyć łatwo. Najprostszą opcją jest ładowanie powerbanka niższą mocą, choć niestety stacja zasilania nie wspiera manualnego dostosowywania poziomów napięcia i natężenia. Drugim krokiem jest aktywacja trybu Health Charging, która w przypadku powerbanku pozwala narzucać ramy maksymalnego naładowania (do 80%) i rozładowywania (do 20%). Wspominam o tym tylko dlatego, że w przeciwieństwie do innych powerbanków, Rapid Pro ma po prostu ogromny potencjał zasilania, więc wydrenujecie go w mgnieniu oka. 

Nie wiem, jak wy, ale kiedy zobaczyłem, że powerbank Rapid Pro nie tylko ma w sobie łączność Bluetooth, ale też Wi-Fi, to od razu miałem z tyłu głowy, że zostawienie go na dłuższy czas w szufladzie lub plecaku, szybko zrzuci poziom naładowania ze 100%. Dlatego też zostawiłem powerbank zarówno poza stacją ładowania, jak i na niej. Efekt? Po wsadzeniu go na stację możecie być pewni, że powerbank nigdy was niemiło nie zaskoczy, bo zawsze będzie w pełni naładowany. Chyba że np. wyłączacie zasilanie listwy na noc, bo wtedy pozostawiony na stacji powerbank straci nawet kilkanaście procent poziomu naładowania. Zupełnie jakby wykrywał, że jest na stacji i może pozostawić ciągle wyświetlaną wizualizację na ekranie.

Z kolei poza stacją w przeciągu jednego tygodnia poziom naładowania spadł do około 94% z aktywną łącznością bezprzewodową i do 98% z wyłączonym Wi-Fi oraz Bluetooth. W obu przypadkach przynajmniej raz na dwa dni podglądałem aktualny poziom naładowania. Kiedy z kolei nie weryfikowałem regularnie naładowania, to po 2 tygodniach spadek w przypadku aktywnej łączności wyniósł 98%, co oznacza, że powerbank nie utrzymuje aktywnego Wi-Fi aż do momentu, w którym nie wejdziemy z nim w interakcję. Potwierdza to brak wykrywania powerbanka przez aplikację w takich sytuacjach. Kilka razy zdarzyło mi się jednak, że pozostawiony w plecaku powerbank rozładowywał się z dnia na dzień do 86%, co sugeruje albo niepotrzebne wybudzanie, albo zbyt łatwo wciskające się przyciski w gęsto upakowanej torbie. Pomijając przypadki brzegowe, wynik jest więc świetny.

Moc, moc i raz jeszcze moc. EcoFlow RAPID Pro to sprzęt najwyższej klasy

Zacznijmy od najważniejszego – procesu ładowania EcoFlow RAPID Pro z użyciem stacji i tamtejszych pinów POGO. Naturalnie nie możemy wierzyć producentowi, że moc rzędu 320 watów jest wtłaczana do powerbanku na każdym etapie, ale… niestety jest gorzej, niż możemy zakładać. Wrzucamy go bowiem na stację ładowania, dostajemy informację, że proces potrwa nieco powyżej 20 minut, a tu… niespodzianka. Szczytowe nieco ponad 300 watów szybko spada na 250, a nawet 150 watów, aby pod koniec sięgnąć poziomu poniżej 100 watów. Efekt? Powerbank naładowany do pełna w około 50 minut. Połowę osiąga jednak w bardzo niskim czasie około 20 minut. 

Co najważniejsze, nie jest to związane wyłącznie z samym zapełnianiem się powerbanka, ale też z przegrzewaniem się podzespołów wewnętrznych. Jednorazowe ładowanie “zbije” bowiem moc do poziomu poniżej 150 watów przed 60-procentowym naładowaniem, ale kiedy dopiero co wsadzimy na stację EcoFlow RAPID Pro przy 60-procentowym naładowaniu, to ładowanie będzie zachodzić z mocą 250 watów. Innymi słowy, podczas ładowania temperatura to realny wróg i tyczy się to również procesu ładowania dwoma 140-watowymi przewodami. Wtedy czas jednostajnego ładowania od 0 do 100% wynosi nieco ponad godzinę, a moc z pierwotnych 140 watów spada z czasem na poziomy rzędu 60-70 watów dla obu wejść. Jeśli odepniemy w takiej sytuacji jeden z przewodów, do moc na tym pozostawionym nie uzupełni powstałego braku.

Czytaj też: EcoFlow STREAM AC Pro, czyli jak przejąć kontrolę nad prądem?

Co ciekawe, odpięcie powerbanka z obu portów USB-C i wsadzenie go na stację obchodzi w części termiczne ograniczenie występujące już po 30% naładowania, bo moc ładowania skacze ze 100+70 watów w okolice 250 watów. Innymi słowy, albo przegrzewaniu ulegają nie ogniwa, a poszczególne wejścia… albo pod maską kryje się bardzo zagmatwany algorytm, pozwalający sobie na wiele uproszczeń. Sprawia to zresztą, że ładowanie jednym 140-watowym przewodem nie wypada tak źle, bo zajmuje około 80 minut, a spadek mocy z rejonu 13-140 watów do 60 watów następuje joż w okolicy naładowania powerbanku do połowy.

Na co dzień najczęściej wykorzystywałem EcoFlow Rapid Pro do ładowania smartfonu oraz Steam Decka z 50-Wh akumulatorem. W praktyce EcoFlow Rapid Pro oddawał do Steam Decka realnie około 70% zmagazynowanej energii. Krótsze sesje wypadały lepiej, bo do 57% naładowania konsoli zużywało się 35% powerbanku, co daje ~87% sprawności, ale pełne ładowanie zjadało już 73% pojemności Rapid Pro na 50 Wh akumulatorze Decka, więc efektywność ustabilizowała się na poziomie ~70%. To typowy wynik dla ładowania USB-C PD przy wyższych prądach i końcowej fazie CC-CV, uwzględniający straty na konwersji DC-DC, kablu i dogrzewaniu ogniw. Warto zauważyć, że różnica w efektywności przy ładowaniu do 57% jest całkowicie normalna, bo w tej fazie akumulator pracuje w trybie szybkiego przyjmowania energii (constant current – CC), więc straty są mniejsze i sprawność sięga nawet 85-90%. Dopiero powyżej 60-70% wchodzi etap stabilizacji napięcia (constant voltage – CV), który wydłuża czas ładowania i generuje większe straty, przez co końcowy bilans pełnego cyklu spada do typowych ~70%.

Na co dzień zauważyłem też, że informacje na temat aktualnego zużycia i eksploatacji EcoFlow Rapid Pro nie są precyzyjne, a cykle ładowania i rozładowywania nie są precyzyjne podawane. Aktualnie liczy je najpewniej tylko przy kompletnym rozładowaniu, korzystając z prostego warunku w oprogramowaniu, zamiast mierzyć rzeczywistą ilość oddanej i przyjętej mocy w całym cyklu. Brakuje mi też informacji na powerbanku co do orientacyjnego czasu, na który zgromadzona energia wystarczy w przypadku zasilania konkretnego sprzętu.

Test EcoFlow Rapid Pro – podsumowanie

Duet stacji ładowania i powerbanka EcoFlow RAPID Pro to prawdziwy potwór w swoim segmencie, który w pełni zasługuje na swoją nazwę. Fundamentalnie zmienia doświadczenie z przenośnym magazynem energii, praktycznie eliminując długie czasy oczekiwania, do których już się przyzwyczailiśmy i w praktyce przypomina nie ładowanie elektryka, a tankowanie starego dobrego diesla. Co najważniejsze, działa to w obie strony, bo EcoFlow Rapid Pro możemy zarówno błyskawicznie podładować, jak i rozładować. To zresztą jest wyróżnikiem tego (aktualnie) jedynego w swoim rodzaju sprzętu, bo jeśli potrzebujesz właśnie tak wysokiej mocy, to oto znalazłeś istnego Świętego Graala. Jak to jednak bywa z tak potężnymi “artefaktami”… mają dwa oblicza.

Jeśli z kolei idzie o wady, to wszystko zaczyna się od wysokiej łącznej wagi rzędu prawie 1,6 kg (~700+885 gramów). Nie jest to więc specjalnie mobilny duet, choć sam powerbank oczywiście zmieści się do każdej torby czy plecaka. Nie możecie też liczyć na utrzymywanie wysokiej mocy przez dłuższy czas, bo temperatura zwyczajnie robi swoje i “zbija” możliwości tego duetu pod znacznym obciążeniem. Niespecjalnie podoba mi się też sfera oprogramowania i nieczytelne w słońcu ekrany, bo poza informacjami na temat poboru energii, ten dodatek nie jest aż tak przydatny na co dzień. Ot bajer, ale na tyle niedopracowany, że nie pasuje do produktu o charakterze premium. Właśnie tak – EcoFlow Rapid Pro to drogie zabawki, jako że powerbank kupicie za 749 zł, a stację ładowania za 679 zł.

W tej cenie otrzymujecie jednak coś wyjątkowego, co może uratować niejeden wasz dzień. Wyobraźcie sobie bowiem, że wpadacie do mieszkania po pracy i macie kilkanaście minut, aby wyjść na miasto, a powerbank i telefon świecą kilkoma procentami naładowania. Wtedy wrzucenie EcoFlow Rapid Pro na stację zagwarantuje wam ponad 50% naładowania i uratuje wieczór. Możecie też zapomnieć o noszeniu ze sobą dedykowanych ładowarek do ultrabooków, a nawet np. współdzielić stację EcoFlow Rapid Pro ze współpracownikiem w biurze bez martwienia się o to, że będzie “kradł wam wydajność”, bo stacja wytrzymuje długotrwałe obciążenie bez przegrzewania się. Co tu więc dużo mówić? Ekosystem EcoFlow Rapid Pro to wszechstronność zaklęta w nowoczesną formę, ale przyznam, że od firmy oczekiwałem jeszcze tej “kropki nad i” w postaci albo bardziej dopracowanego i rozbudowanego oprogramowania (wystarczyłaby nawet blokada na nieautoryzowane użycie), albo trwalszych ogniw. Nie jest to sprzęt dla wszystkich, ale dla tych, którzy wiedzą, jak go dobrze wykorzystać.