Tiny Vinyl. Nowy format miniaturowych płyt podbije rynek zdominowany przez cyfrę?

Rynek winyli przeżywa ostatnio prawdziwe odrodzenie, co dla wielu melomanów stanowi miłą niespodziankę w dobie cyfrowej dominacji. W tym właśnie momencie na scenę wkracza nowy gracz. Tiny Vinyl to miniaturowy format płytowy, który próbuje połączyć tradycję z nowoczesnością. Czy to się uda? Czas pokaże, ale samo przedsięwzięcie zasługuje na uwagę.
...

Pomysł narodził się z pozornie absurdalnego pytania: czy da się stworzyć działającą płytę winylową na tyle małą, by zmieściła się w pudełku figurki Funko Pop? Okazało się, że tak, a efekt tych prac właśnie trafia do sprzedaży. We wrześniu 2025 roku sieć Target została wyłącznym partnerem startowym dla Tiny Vinyl, oferując klientom 44 różne tytuły w nowym formacie.

To ciekawe posunięcie marketingowe, które może przyciągnąć zarówno kolekcjonerów, jak i przypadkowych klientów sieci. Sam format wydaje się odpowiedzią na zmieniające się nawyki słuchaczy. Sprzedaż tradycyjnych winyli stanowi obecnie ponad połowę rynku fizycznych nośników muzycznych, wyprzedzając zarówno kasety, jak i płyty CD. Jednocześnie coraz rzadziej słuchamy albumów od początku do końca, preferując pojedyncze utwory lub krótkie składanki.

Historia Tiny Vinyl zaczęła się w 2023 roku, gdy Neil Kohler – znany z pracy przy figurach Funko Pop – zwrócił się z nietypowym zapytaniem do Drake’a Corkera z Nashville Record Pressing. Firma ta, należąca do czeskiego giganta GZ Media, posiadała niezbędne zaplecze techniczne do podjęcia wyzwania. Mają własne prasy produkcyjne i dekady doświadczenia w branży.

Pierwsze prototypy powstały w maju 2024 roku, a już dwa miesiące później muzyk country Daniel Donato dostał swoje egzemplarze. Reakcja fanów podczas trasy koncertowej była na tyle entuzjastyczna, że utwierdziła twórców w słuszności pomysłu.

Tiny Vinyl to w pełni funkcjonalne, dwustronne płyty odtwarzane z prędkością 33 obrotów na minutę. Działają na większości standardowych gramofonów, co stanowi ich istotną przewagę nad konkurencyjnymi rozwiązaniami. Każda strona mieści około czterech minut muzyki, co idealnie odpowiada współczesnym preferencjom słuchaczy.

Kluczowa różnica w stosunku do innych miniaturowych formatów, jak chociażby 3-calowe płyty Crosleya, polega na uniwersalności. Tamte wymagają specjalnych odtwarzaczy, podczas gdy Tiny Vinyl gra na zwykłym sprzęcie. To spora zaleta dla przeciętnego użytkownika, który nie chce inwestować w dodatkowe urządzenia.

Produkcja takich miniaturowych płyt wiąże się jednak z niemałymi wyzwaniami technicznymi. Inżynierowie musieli zmierzyć się z problemami związanymi z obróbką PVC, masteringiem i tłoczeniem w zmniejszonej skali. Sporym wyzwaniem okazało się również wykonanie maleńkich okładek i kopert oraz zapewnienie odpowiedniej jakości etykiet.

Każda płyta waży zaledwie 15 gramów, podczas gdy standardowy winyl to około 140 gramów. To nie tylko wygoda, ale i korzyść dla środowiska: mniejsze zużycie materiału, niższe koszty transportu i przechowywania. Co ważne, producent deklaruje użycie winylu pochodzenia biologicznego.

Format wyraźnie celuje w kolekcjonerów. Każda seria posiada unikalny numer identyfikacyjny wydrukowany zarówno na opakowaniu, jak i na płycie, co umożliwia weryfikację autentyczności. Producenci oferują też personalizację kolorów winylu i opakowań, co może przyciągnąć artystów szukających niestandardowych rozwiązań.

Cena pojedynczego singla to około 15 dolarów (54 złote), co plasuje go w podobnym przedziale cenowym co tradycyjne winylowe single. Minimalne zamówienie wynosi jednak 2000 sztuk, co może stanowić barierę dla mniejszych, niezależnych wykonawców. To dość wysoki próg wejścia, który może ograniczyć różnorodność dostępnych tytułów.

Reakcje branży i kolekcjonerów są jak dotąd mieszane, choć przeważa ciekawość i ostrożny optymizm. Entuzjaści dostrzegają w tym powrót do nostalgii singli z lat 80. i 90., sceptycy zaś traktują format raczej jako ciekawostkę niż rewolucyjne rozwiązanie.

Wartość dodana tkwi w tym, że wydania Tiny Vinyl są śledzone przez Luminate i kwalifikują się do list przebojów Billboard, co nadaje im pełną legitymację w branży muzycznej. To ważny argument dla artystów i wytwórni.

Rynek winyli ma według prognoz osiągnąć wartość 3,5 miliarda dolarów (126,7 miliarda złotych) do 2033 roku, rosnąc w tempie około 6,8% rocznie. Napędzają to zarówno sentyment starszego pokolenia, jak i rosnące zainteresowanie młodych ludzi, którzy doceniają vintage’owy urok i namacalny kontakt z muzyką.

Czytaj też: Ten gramofon wygląda, jak by przybył z kosmosu. Cena też nieziemska

Tiny Vinyl może okazać się ciekawym eksperymentem, który połączy tradycję z wymogami współczesności. Sukces będzie jednak zależał od tego, czy uda się przyciągnąć zarówno weteranów kolekcjonerstwa, jak i nowe pokolenie słuchaczy. Patrząc realnie – to nisza, ale w rosnącym rynku nawet nisze mogą odnosić sukcesy. Czas pokaże, czy ten pomysł ma szansę na dłuższą obecność w świadomości melomanów.