75 pocisków na sekundę, czyli ostatnia linia obrony floty USA

Jedna z głównych zasad prowadzenia wojny? Trzymać wszelkie zagrożenia na dystans – im większy, tym lepiej. Dlatego właśnie systemy obronne dzielą się na warstwy, a kiedy głos zabiera ta ostatnia, to po prostu nigdy nie jest dobry znak. Zwłaszcza na okrętach.
...

W świecie szybko zmieniających się zagrożeń morskich amerykańska flota wojenna nie może pozwolić sobie na stagnację. Gdy pojawiają się coraz bardziej wyrafinowane systemy broni, od pocisków hipersonicznych po roje dronów, ostatnia linia obrony okrętów musi nadążać za tym wyścigiem zbrojeń. Dlatego też amerykańska marynarka wojenna przyznała firmie Raytheon kontrakt o wartości 205 milionów dolarów (około 742,4 mln zł) na modernizację legendarnego systemu Phalanx. Prace modernizacyjne mają potrwać do stycznia 2029 roku, co sugeruje, że amerykańskie okręty będą korzystać z tego systemu przez co najmniej kolejną dekadę.

Historia Phalanx sięga 1980 roku, kiedy to system po raz pierwszy zamontowano na pokładzie USS Coral Sea. Od tamtej pory przeszedł nieustanną ewolucję, dostosowując się do zmieniających się realiów współczesnych konfliktów zbrojnych. Początkowo był projektowany głównie do zwalczania pocisków przeciwokrętowych i samolotów, a dziś musi radzić sobie ze znacznie bardziej zróżnicowanym spektrum zagrożeń. Współczesne pole walki przynosi zupełnie nowe wyzwania, od pocisków manewrujących po zaawansowane drony zdolne do ataków w rojach, a to z kolei wymaga zmian.

Ponad sześć ton stali i ognia. Tak strzela ostatnia deska ratunku amerykańskiej floty

System MK 15 Phalanx, znany również pod akronimem CIWS (Close-In Weapon System) to prawdziwy weteran wśród systemów obronnych. Od ponad czterdziestu lat stanowi ostatnią linię obrony amerykańskich okrętów wojennych, chroniąc wszystko od potężnych lotniskowców po zwrotne niszczyciele. To, co przede wszystkim czyni Phalanx wyjątkowym, to jego pełna autonomia działania. System potrafi samodzielnie wykrywać, śledzić i eliminować zagrożenia w ciągu zaledwie kilku sekund, bez konieczności interwencji załogi czy wsparcia zewnętrznych systemów. W praktyce oznacza to, że gdy np. pocisk przeciwokrętowy przełamie wszystkie warstwy obrony, Phalanx automatycznie przejmuje inicjatywę.

Czytaj też: Ta technologia ma wygrać każdą wojnę. Chiny podniosły alarm swoim nowym osiągnięciem

mk15-phalanx

Najnowsza wersja Block 1B to imponująca konstrukcja ważąca 6120 kilogramów, która kryje w sobie działko Gatling M61A1 Vulcan. Tej broni nie można odmówić potęgi, bo jest ona zdolna do wystrzeliwania 20-milimetrowych pocisków przeciwpancernych z niewyobrażalną prędkością. System osiąga tempo strzału do 4500 pocisków na minutę (75 na sekundę) przeciwko pociskom i samolotom, choć przeciwko mniejszym celom asymetrycznym redukuje szybkostrzelność do 3000 pocisków na minutę. Ta funkcja stanowi odpowiedź na współczesne wyzwania bojowe, bo Block 1B został specjalnie przystosowany do zwalczania nowych zagrożeń asymetrycznych, a w tym szybkich jednostek nawodnych, śmigłowców i bezzałogowych systemów powietrznych. Jednak nawet w tym trybie opróżnienie magazynka jest kwestią czasu, bo mieści on “tylko” 1550 pocisków. Wysoką precyzję gwarantuje z kolei stabilizowany sensor elektrooptyczny.

Co ciekawe, pomimo rozwoju nowych technologii obronnych takich jak systemy laserowe czy railguny, Phalanx pozostaje jedynym w pełni wdrożonym autonomicznym systemem obrony bliskiej w służbie amerykańskiej marynarki. To samo w sobie dobitnie świadczy o jego niezawodności i skuteczności potwierdzonej w realnych warunkach bojowych, więc nowe kontrakty z nim związane nie powinny nas szczególnie dziwić. Wiemy, że obejmują nie tylko utrzymanie istniejących systemów, ale również ich konwersję i modernizację.

Czytaj też: Budują iście królewskie pociski za grosze do królewskiego złomowania wrogów

W erze gwałtownie rozwijających się broni (i nie tylko) nawet sprawdzone rozwiązania muszą nieustannie ewoluować, aby sprostać nowym wyzwaniom. Phalanx, mimo swojego ponad 45-letniego stażu, wciąż ma przed sobą perspektywę długich lat służby jako niezawodny strażnik amerykańskiej floty. Patrząc na tę inwestycję z pewnym sceptycyzmem, warto zadać sobie pytanie, czy aby na pewno modernizacja sprawdzonego systemu to wystarczająca odpowiedź na dynamicznie zmieniające się zagrożenia. Z drugiej strony sam fakt, że amerykańska marynarka wciąż stawia na ten system po tylu latach, sugeruje, że Phalanx wciąż ma wiele do zaoferowania i prawdopodobnie pozostanie ważnym elementem obrony morskiej przez kolejne lata.