Nothing wywołał na rynku niewielką rewolucję swoimi smartfonami. Miały nie tylko doskonały stosunek wydajności do ceny, ale też bardzo chwytliwe i nietypowe wzornictwo. Co więcej, sprzętowi towarzyszyło także dopracowane i lekkie oprogramowanie, zachowujące spójność wizualną ze sprzętem. Niestety nadchodzący Nothing OS 4 wydaje się odchodzić od lubianych przez użytkowników zasad.
Nothing Lock Glimpse – wiadomości na ekranie blokady
Wskazuje na to najnowsza wersja testowa, oznaczona jako Nothing OS 4.0 Open Beta, udostępniona użytkownikom serii Phone (3a). I o ile miłośnicy testowania jeszcze gorącego oprogramowania zwykle się z tego cieszą, tak tym razem radość miesza się z niepokojem, ponieważ niektóre zmiany wskazują na odejście od sterylnego dotychczas systemu. Przyczyną jest funkcja Lock Glimpse, oferująca w zasadzie zestaw starannie dobranych tapet w dziewięciu kategoriach. System ma również wyświetlać aktualne informacje i treści, które w założeniu mają wzbogacać codzienne użytkowanie bez przesadnego rozpraszania uwagi.

Na urządzeniach z serii Phone (3a) funkcja jest domyślnie wyłączona i w tej formie można ją bez problemu zaakceptować. Aktywować ją można w ustawieniach systemowych lub przez przesunięcie palcem w lewo na ekranie blokady. Producent zapewnia, że po włączeniu żadne dane osobowe nie są udostępniane podmiotom zewnętrznym. W planach jest też dodanie możliwości korzystania z własnych zdjęć jako tapet.
Prawdziwe kontrowersje budzi jednak zapowiedź wprowadzenia preinstalowanych aplikacji od partnerów na wybranych urządzeniach spoza flagowej serii. To dość radykalna zmiana dla marki, która do tej pory chlubiła się tym, że zachowuje czysty system. Nothing tłumaczy swoją decyzję trudną sytuacją rynkową – wysokimi kosztami produkcji, skomplikowanym łańcuchem dostaw i intensywną konkurencją. A wiadomo wszak, że za preinstalację aplikacji płaci jej twórca i to niemało.
Czytaj też: Ziemia traci energetyczną symetrię. Półkula północna zmienia się w zastraszającym tempie
Bloat kontratakuje
Do systemu mają trafić popularne aplikacje, które większość osób i tak instaluje pierwszego dnia użytkowania – przykładem ma tu być Instagram. Firma twierdzi, że odpowiednio zintegrowane z systemem mogą nawet poprawić jego wydajność lub oferować lepsze funkcje, szczególnie w obszarze fotografii i udostępniania treści – w co osobiście pozwolę sobie jednak wątpić – w swojej pracy testera miałem okazję mierzyć się ze smartfonami tak napakowanymi bloatware, że trudno było ich używać bez wykonania radykalnej czystki. Wątpię, czy Nothing po uczynieniu wyłomu w swoich zasadach dla bloatware, rzeczywiście znajdzie w sobie dość sił, by nie uczynić z niego podobnego śmietnika.

Jakby na to nie patrzeć, reakcje użytkowników są w większości krytyczne. Wielu przypomina, że czysty system był jednym z kluczowych argumentów przemawiających za wyborem tej właśnie marki i pojawienie się bloatu w systemie wpłynie na ich decyzje – niektórzy użytkownicy wprost grożą rezygnacją z produktów Nothing w przyszłości, porównując nowe pomysły do antykonsumenckich praktyk innych producentów.
W odpowiedzi na falę krytyki Nothing zobowiązuje się do zachowania umiaru w liczbie preinstalowanych aplikacji i zapewnienia łatwego ich usuwania. Firma obiecuje też pełną przejrzystość co do tego, jakie programy trafią na urządzenia i dlaczego właśnie one zostały wybrane, a użytkownicy mają zachować pełną kontrolę nad nowymi funkcjami. Nothing podkreśla, że woli wcześniej informować o planowanych zmianach i słuchać głosu społeczności, niż wprowadzać je bez uprzedzenia.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że przecież Nothing zobowiązywał się do czegoś zupełnie innego i to jeszcze całkiem niedawno. Mamy zatem zmianę na gorsze i solenną obietnicę, że nie na zupełnie złe, tylko na trochę gorsze. Wierzycie Nothing, że za jakiś czas i tu nie zmieni zdania? Ja też nie.
Moje dotychczasowe doświadczenia ze sprzętem Nothing były jak najlepsze i szkoda, że producent chce swoją dobrą markę wymienić na pieniądze. Bloatu nie zdzierżę, nie bez powodu prywatnie wybieram iPhone lub Pixela – tam oczywiście też nie brak aplikacji całkowicie mi zbędnych, ale jednak nie ma programów obcych, dodawanych na siłę. A u niektórych producentów bywa naprawdę źle – nie pomnę już, do kogo należy zarejestrowany przeze mnie niechlubny rekord śmietnika wszechczasów, ale z tegoż rekordzisty musiałem usunąć blisko 30 gier i innych zbędnych aplikacji, zanim zaczął jakoś wyglądać i… działać. Pokusa, by się temu poddać będzie ogromna, tak jak ta, żeby jednak może włączyć domyślnie te reklamy? Nie idź tą drogą, Nothing.