Przechodząc do sedna sprawy, problem z ładowaniem elektryków wcale nie tkwi w braku stacji, tylko w kompletnym chaosie informacyjnym. Kierowcy muszą mierzyć się z dziesiątkami różnych operatorów, kart, aplikacji i taryf, co skutkuje nie tylko frustracją, ale też regularnym przepłacaniem za energię. Tap Electric postanowił podejść do tego systemowo, tworząc platformę, która ma szansę uporządkować ten bałagan.
Sercem ich rozwiązania są zaawansowane algorytmy sztucznej inteligencji, które analizują zachowania użytkowników i przewidują koszty ładowania w czasie rzeczywistym. Aplikacja oferuje trzy kluczowe funkcje: Price Intel do analizy taryf różnych ładowarek, Map Intel identyfikujący najtańszych operatorów w holenderskiej sieci publicznej oraz Tap Insights dostarczający przegląd historii ładowania z rekomendacjami tańszych alternatyw. Najciekawsza wydaje się funkcja predykcji kosztów bazująca na indywidualnych nawykach – system uczy się, jak konkretny kierowca korzysta z ładowarek i potrafi przewidzieć, ile zapłaci za następne ładowanie na dowolnej stacji.
Równie istotne jest to, że aplikacja pokazuje wszystkie publiczne ładowarki z cenami bezpośrednio na mapie, eliminując konieczność przeskakiwania między różnymi aplikacjami operatorów. Nico Spoelstra, założyciel firmy, podkreśla wagę przystępności cenowej dla masowej adopcji pojazdów elektrycznych.
Tap Electric idzie jednak znacznie dalej niż typowe aplikacje do znajdowania ładowarek. Firma współpracuje z sieciami i operatorami energetycznymi, aby obniżać szczytowe obciążenia, co pozwala na działanie większej liczby ładowarek na tych samych kablach bez kosztownych modernizacji infrastruktury. Prawdziwą innowacją jest ładowanie dwukierunkowe, które umożliwia przepływ energii zarówno do samochodu, jak i z powrotem do sieci. Baterie pojazdów elektrycznych stają się w ten sposób mobilnymi magazynami energii, które mogą wspierać stabilność sieci i generować dodatkowe przychody dla właścicieli.
Ta technologia ma szczególne znaczenie dla mieszkańców miast bez własnych podjazdów. Mogą oni monetyzować elastyczność swoich samochodów, ładując je taniej w momentach niskiego zapotrzebowania na energię i oddając ją do sieci, gdy ceny są wysokie.
Co ciekawe, Tap Electric stosuje dość nietypową strategię biznesową – udostępnia swoje oprogramowanie do zarządzania ładowarkami całkowicie za darmo właścicielom i operatorom stacji. Jednocześnie oferuje najtańszą kartę ładowania w Holandii, oddając przewagę kosztową bezpośrednio klientom. Firma zarabia na zaawansowanych usługach optymalizacji i integracji z rynkami energii, a nie na podstawowych funkcjach aplikacji.
Plany na nadchodzące miesiące obejmują głęboką integrację z infrastrukturą energetyczną poprzez algorytmy kontroli ładowania. Celem jest stworzenie symbiozy między pojazdami, siecią energetyczną i rynkami energii, gdzie samochody automatycznie optymalizują swoje ładowanie pod kątem cen energii i potrzeb sieci.
Czytaj też: Koniec z poważnym problemem elektrycznych samochodów… i to nawet zimą
Taka wizja może fundamentalnie zmienić ekonomię posiadania pojazdu elektrycznego. Zamiast być tylko kosztem, samochód może stać się źródłem przychodów, szczególnie w miastach o wysokiej gęstości zaludnienia. Zwycięstwo na TNW Conference sugeruje, że branża dostrzega potencjał tego podejścia. Jeśli Tap Electric uda się zrealizować swoje ambitne plany, ładowanie pojazdów elektrycznych może stać się nie tylko prostsze i tańsze, ale także elementem inteligentnej sieci energetycznej przyszłości, choć osobiście pozostaję ostrożnie optymistyczny – historia technologii uczy, że między obietnicami a realizacją często jest długa droga.