Tanzania stawia na nikiel. Złoże Kabanga może zrewolucjonizować rynek baterii

W północno-zachodniej części Tanzanii, głęboko pod powierzchnią regionu Kagera, znajduje się coś więcej niż tylko skały. Spoczywa tam potencjał, który wstrząsnąć może globalnym rynkiem metali dla elektromobilności. Mowa o ogromnym złożu niklu, szacowanym na około 58 milionów ton rudy, gdzie średnia zawartość tego pierwiastka wynosi 2,6 procent. Kabanga, bo tak się ono nazywa, to nie tylko sucha statystyka, ale realna karta przetargowa w wyścigu o zieloną transformację. Sukces lub porażka tego przedsięwzięcia wiele powie o tym, czy Afryka potrafi wykorzystać swoje bogactwa dla własnego rozwoju, czy znów pozostanie tylko ich dostawcą.
...

Kabanga to złoże siarczkowe, co w branży oznacza rudy wysokiej jakości. Ich przetwarzanie jest generalnie bardziej efektywne i mniej energochłonne w porównaniu z alternatywami. Dla Tanzanii, która chce odegrać większą rolę w łańcuchu dostaw baterii, to istotny atut. Ambicje są jasne: stworzyć miejsca pracy, rozwinąć lokalny przemysł i zatrzymać większą część wartości dodanej w kraju. Historia gospodarcza kontynentu pełna jest jednak obietnic, które się nie spełniły. Czy tym razem będzie inaczej?

Nowe regulacje mają odwrócić dotychczasowy trend

Rząd Tanzanii nie opiera się wyłącznie na dobrych chęciach. Wprowadził dość rygorystyczne przepisy dotyczące tak zwanego lokalnego wkładu, których celem jest bezpośrednie powiązanie działalności zagranicznych koncernów wydobywczych z tanzańską gospodarką. To odpowiedź na lata narzekań mieszkańców, którzy przy masowej eksploatacji surowców rzadko odczuwali realne korzyści w swoich portfelach i codziennym życiu.

Czytaj także: Akumulatorowa żyła złota w Azji! Znaleźli setki milionów ton kluczowych pierwiastków

Zgodnie z nowymi zasadami, firmy muszą przedkładać szczegółowe plany pokazujące, jak zamierzają wypełniać te obowiązki. Obejmuje to konkretne cele zatrudnienia obywateli Tanzanii, harmonogramy zastępowania pracowników z zagranicy oraz zobowiązania do współpracy z licencjonowanymi lokalnymi dostawcami usług i towarów. Regulacje wyraźnie faworyzują tanzańskie podmioty, począwszy od firm prawnych i ubezpieczeniowych, a skończywszy na instytucjach bankowych.

Wskaźniki z lat 2018-2020 dotyczące jednej z dużych, działających już kopalń są na pierwszy rzut oka imponujące. Obywatele Tanzanii zajmowali tam aż 98 procent bezpośrednich miejsc pracy, rosnął również udział ich wynagrodzeń w ogólnym funduszu płac oraz wartość kontraktów z lokalnymi dostawcami. Na papierze model wydaje się działać.

Statystyki to nie wszystko

Główny problem polega na tym, że te pozytywne dane makroekonomiczne nie zawsze przekładają się na odczuwalną poprawę jakości życia w społecznościach sąsiadujących z kopalniami. Aktywiści i organizacje pozarządowe wielokrotnie zwracają uwagę, że polityka lokalnego wkładu nie przyniosła jeszcze szerokich, systemowych korzyści z boomu wydobywczego dla zwykłych ludzi.

Przeszkody są trudne, choć dobrze znane. Miejscowe przedsiębiorstwa często nie mają dostępu do przystępnego finansowania, specjalistycznego sprzętu czy certyfikatów wymaganych przez międzynarodowe koncerny. Inwestycje w infrastrukturę społeczną, taką jak szkoły czy szpitale, bywają nierównomierne. Najtrwalszym wyzwaniem pozostaje jednak niedobór wykwalifikowanej kadry w kluczowych obszarach, takich jak inżynieria górnicza, metalurgia czy serwis zaawansowanych maszyn.

Przedstawiciele firm wydobywczych otwarcie przyznają, że chętnie zatrudniają mieszkańców Tanzanii na stanowiska podstawowe, ale w przypadku specjalistycznych zadań podziemnych czy procesów przetwórczych nadal polegają na doświadczonych ekspatriantach. Tworzy to błędne koło, gdzie brak możliwości rozwoju zniechęca do zdobywania kwalifikacji, a brak kwalifikacji uniemożliwia rozwój.

Przyszłość Kabangi to test dla całego kontynentu

Ostateczny sukces projektu Kabanga zależy od znalezienia złotego środka. Z jednej strony są inwestorzy, którzy potrzebują stabilności prawnej i przewidywalności kosztów. Z drugiej – lokalne społeczności z nadziejami na lepsze życie. Rząd Tanzanii staje się rozjemcą w tej grze, mając szansę pokazać nowy model zarządzania surowcami.

Jeśli uda się wypracować trwały kompromis, Kabanga może stać się wzorcem dla innych krajów regionu. Udowodniłaby, że możliwe jest przekształcenie bogactwa naturalnego w silnik zrównoważonego rozwoju lokalnej gospodarki, a nie tylko w towar na eksport. Alternatywny scenariusz jest mniej optymistyczny. Jeśli inwestycje utkną w miejscu, a korzyści skoncentrują się w wąskiej grupie, ogromne złoże może długo czekać na rozwój. Tymczasem globalny popyt na nikiel, napędzany przez elektryfikację transportu, będzie zaspokajany przez kopalnie w innych częściach świata.

Czytaj także: Odkryto największe na świecie złoże metali ziem rzadkich. To tam skrywa się klucz do wytwarzania akumulatorów

Nie można też zapomnieć o wyzwaniach natury logistycznej. Wschodnioafrykański Pas Niklu jest oddalony od głównych portów i boryka się z problemami w zakresie niezawodnej infrastruktury energetycznej. To generuje dodatkowe koszty i komplikacje. Mimo wszystko, Tanzania ma przed sobą historyczną szansę. Pozostaje pytanie, czy znajdzie się wystarczająco dużo woli politycznej, determinacji i strategicznego myślenia, aby tę szansę w pełni wykorzystać i napisać nowy rozdział w historii afrykańskiego górnictwa.