Wypadek w sercu radzieckiej fizyki
Synchrotron U-70 w Protwino to akcelerator cząstek o długości 1,5 kilometra, który stanowił dumę radzieckiego programu naukowego. Bugorski sprawdzał wadliwe urządzenie, gdy zawiodły kolejne mechanizmy zabezpieczające. W najmniej odpowiednim momencie jego głowa znalazła się na drodze wiązki protonów. Energia, jaka go dotknęła, była ponad 300 razy większa niż w obecnie stosowanej terapii protonowej używanej do leczenia nowotworów. Współczesne urządzenia medyczne osiągają maksymalnie 250 milionów elektronowoltów, podczas gdy Bugorski doświadczył pełnej mocy 76 miliardów elektronowoltów. W chwili zdarzenia fizyk zobaczył intensywny błysk, lecz nie odczuł bólu. Promieniowanie jonizujące niszczy DNA komórek, prowadząc do ich obumierania lub mutacji. W tym przypadku wiązka ominęła kluczowe obszary jak szpik kostny i układ pokarmowy, co prawdopodobnie uratowało mu życie.
Czytaj też: Przełom w pomiarach kwantowych zmienia reguły fizyki. Naukowcy łączą ogień z wodą
Skutki napromieniowania ujawniały się stopniowo. Lewa połowa twarzy Bugorskiego uległa paraliżowi, co sprawiło, że jedna strona wyglądała wyraźnie młodziej. Stracił słuch w lewym uchu i zaczął doświadczać napadów padaczkowych. Najpoważniejsze były uogólnione napady toniczno-kloniczne z drgawkami i utratą przytomności. Bugorski miał co najmniej sześć takich epizodów. Pojawiły się też łagodniejsze napady nieświadomości, polegające na chwilowym “wyłączaniu się”. Mimo tych komplikacji, po około półtora roku wrócił do pracy i obronił doktorat. Pracował zawodowo aż do 77. roku życia. Co ciekawe, nie odnotowano u niego rozwoju nowotworu, co jest dość typowym skutkiem ubocznym napromieniowania.
Rekonstrukcja niemożliwego. Co dokładnie się wydarzyło?
Przez dekady szczegóły przypadku Bugorskiego pozostawały ukryte za żelazną kurtyną radzieckiej cenzury. Dopiero w 2025 roku naukowcy Moraes i Moura podjęli się rekonstrukcji zdarzenia, dysponując jedynie nielicznymi materiałami, w tym jednym zdjęciem opuchniętej głowy fizyka. Badacze z niezwykłą precyzją odtworzyli trajektorię wiązki. Okazało się, że promień przeszedł głównie przez płat skroniowy, blisko granicy z płatem potylicznym. To wyjaśnia pojawienie się padaczki – blizny powstałe po przejściu protonów działają jak ogniska epileptyczne. Ścieżka przecięła także kostny labirynt lewego ucha, co tłumaczy utratę słuchu. Uszkodzenie nerwu podoczodołowego lub kości skroniowej spowodowało drętwienie lewej strony twarzy.
Warto zauważyć, że pomimo urazu występującego w obszarze związanym z językiem w płacie skroniowym, oraz na granicy z płatem potylicznym, związanym ze wzrokiem, wypadek wydaje się nie upośledzać znacząco percepcji ani zdolności intelektualnych Bugorskiego — wyjaśniają Moraes i Moura
Czytaj też: Naruszyli fundamentalne prawo fizyki. Oto silnik o niemal idealnej sprawności
To intrygujące, że obszary odpowiedzialne za przetwarzanie języka i wzrok pozostały funkcjonalne. Mimo poważnego uszkodzenia, zdolności poznawcze fizyka praktycznie nie uległy pogorszeniu. Historia Bugorskiego pokazuje, jak nieprzewidywalne mogą być skutki ekstremalnych zdarzeń. Przeżył coś, co wydawało się niemożliwe do przeżycia i dożył sędziwego wieku. Jego przypadek pozostaje unikalnym źródłem wiedzy o wpływie silnego napromieniowania na organizm człowieka – eksperymentem, którego nikt rozsądny nie chciałby powtórzyć.