List 1
“Eksperci wyraźnie przecenili szkodliwość pluskwy milenijnej”…
(cytat z artykułu opublikowanego w CHIP-ie 3/2000, s. 40 – przyp. red.).
Eksperci? Raczej pieniacze-paranoicy i oportuniści, którzy wykorzystując koniunkturę, starali się zbić majątek na naiwnych użytkownikach, wciskając im zupełnie niepotrzebne produkty. Eksperci uporali się z najważniejszymi problemami już parę lat temu (komputery w bankach krwi, obsłudze lotów, projektach kosmicznych) – problemy wynikały z tego, że raz włączone komputery gdzieś na początku lat 80. miały być wymienione najpóźniej po 10 latach – tak się nie stało, bo pracowały nieźle i nie chciano marnować pieniędzy, a i wyłączenie ich było niemożliwe ze względów bezpieczeństwa. W końcu jednak zrobiono to poprzez zdublowanie systemów i sukcesywne przejmowanie zadań przez nowe systemy.
I wtedy, gdy już najważniejsze problemy były rozwiązane, pismaki z brukowców zwietrzyły biznes i zaczęła się ogólnoświatowa paranoja Y2K.
Ja widzę problem Y2K tak: jeśli gdzieś, w jakiejś firmie, występują problemy Y2K, informatyk powinien natychmiast wylądować na bruku – jego obowiązkiem było sprawdzenie wszystkich systemów wystarczająco wcześnie, aby wykryć wszelkie błędy w oprogramowaniu, jeśli takie by wystąpiły. Jego obowiązkiem było wywalczenie u autora programu wszelkich poprawek zapewniających poprawną pracę systemu/oprogramowania w roku 2000. (…)
Czytelnik (imię i nazwisko znane redakcji) grupa chip.artykuly
Uważamy, że autor listu zbyt jednoznacznie ocenia zamieszanie związane z Y2K, traktując je wyłącznie jako okazję do wyciągnięcia pieniędzy przez “pieniaczy-paranoików i oportunistów” z kieszeni naiwnych. Taka teza jest trudna do obrony. Wielość możliwych do wystąpienia sytuacji związanych z interpretacją zmiany daty w różnych urządzeniach, typach oprogramowania itp. jest tak ogromna, że praktycznie niemożliwe było udzielenie jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy i – jeśli tak – jakiego rodzaju problemy mogą wystąpić.
Oczywiście nie można zaprzeczyć, że PR2000 stał się doskonałą okazją do zarobienia pieniędzy. Przykładowo: niektórzy producenci oprogramowania wykorzystali milenijną pluskwę, aby zmusić swoich klientów do kupowania płatnych uaktualnień sprzedawanych przez siebie programów. Również wiele firm oferujących usługi w zakresie rozwiązywania Y2K pobierało niebotyczne wręcz opłaty, w tym wypadku ceny regulował po prostu rynek. Naiwnością jest jednak stwierdzenie, że wszystkim ekspertom od Problemu Roku 2000 szło wyłącznie o pieniądze.
Trzeba pamiętać, że są też pozytywne efekty rozpętanej histerii. Jednym z nich jest wymiana starego sprzętu komputerowego na nowy, której przy tej okazji dokonano. Innym często podkreślanym plusem jest “odkurzenie” przestarzałych procedur awaryjnych. Tak więc niejako przy okazji zrobiono parę rzeczy, na które nigdy nie było ani dość czasu, ani pieniędzy.
Kontrowersyjne jest również w naszym mniemaniu stwierdzenie: “pismaki zwietrzyły biznes”. To prawda, że gonienie za sensacją jest typowe dla współczesnych mediów. Nie oznacza to jednak, że dzięki wznieceniu burzy wokół Y2K dziennikarze zarobili – w przeciwieństwie do wielu firm consultingowych czy producentów oprogramowania – wielkie pieniądze. Również stanowisko autora listu w kwestii stosunku do informatyków, którzy nie poradzili sobie z przygotowaniem firmowych systemów komputerowych do zmiany daty, uważamy za nie przemyślane.
List 2
Z zainteresowaniem przeczytałem test przeglądarek WWW, zamieszczony w numerze 3/2000 magazynu CHIP. (…) W kryteriach uwzględnianych w teście zabrakło mi jednego, w moim przekonaniu bardzo zasadniczego, mianowicie szybkości pracy (szybkość łączenia się aplikacji z serwerem, szybkość ściągania danych już po połączeniu oraz szybkość interpretacji strony i wyświetlenia). (…)
Szczególnie dla polskich internautów szybkość pracy w Sieci jest istotna i wbrew pozorom na tym samym łączu i w tym samym czasie przeglądarki potrafią pracować szybciej lub wolniej. (…)
Mariusz Jasiński
Z pomiarów szybkości wyświetlania stron WWW przez poszczególne przeglądarki zrezygnowaliśmy z powodów, które pokrótce zostały wyjaśnione w ramce zawierającej opis procedury testowej. W warunkach laboratoryjnej sieci lokalnej – bardzo duży dokument testowy umieszczony był na serwerze WWW znajdującym się w CHIP
Lab — czas pracy przeglądarki (czyli nawiązania połączenia z serwerem, zinterpretowania i wyświetlenia dokumentu HTML) był bowiem pomijalnie krótki w stosunku do czasu transmisji danych przez Sieć. Na samą transmisję przeglądarka nie ma prawie żadnego wpływu, efekt szybszego lub wolniejszego “budowania” strony okazał się zaś praktycznie niemożliwy do obiektywnego zmierzenia (wszystkie przeglądarki radziły sobie z takim zadaniem w czasie ok. dwóch sekund). Umieszczenie tej samej strony na serwerze “zewnętrznym” zmieniło sytuację w sposób zasadniczy, wyniki pomiarów przestały jednak mieć charakter powtarzalny.
List 3 W artykule (o technologii HiS – CHIP 12/99, s. 170 – przyp. red.)
napisano, że dane wysyłane są w “paczkach” po dwa bity. Dzięki takiemu rozwiązaniu transfer jest szybki. A gdyby wysyłać “paczki” nie dwubitowe, a np. ośmiobitowe (…)? Myślę, że znacząco przyspieszyłoby to transfer, i to po analogowych liniach telefonicznych! W rozwiązaniu HiS aby przesłać jeden bajt, potrzeba czterech impulsów. Gdyby zastosować “paczki” po osiem bitów, transfer teoretycznie wzrósłby czterokrotnie! Możliwe jest, że można przesyłać jeszcze większe “paczki”. Zwiększyłoby to transfer jeszcze bardziej. (…)
Sławomir Kasprzak, grupa chip.artykuly
Owszem, można zrealizować układ, który koduje więcej bitów niż dwa – np. po cztery na szesnastu poziomach sygnału. Niemniej normy CCITT dla telefonii ISDN (ten sam sposób kodowania zastosowano dla urządzeń pracujących w technologii HiS) przewidują właśnie kodowanie 2B1Q. Im więcej bowiem rozróżnialnych poziomów sygnału, tym łatwiej go zakłócić. W przypadku kabli telekomunikacyjnych, na ogół zakopanych w ziemi lub wiszących na słupach, warunki funkcjonowania trudno uznać za dogodne – tak położone przewody są narażone np. na oddziaływanie skrajnych warunków atmosferycznych. Z tego powodu ograniczono się tylko do sygnału czteropoziomowego, a co za tym idzie – paczek dwubitowych. Tak czy inaczej – rozwiązanie 2B1Q pozwala ograniczyć o połowę szerokość pasma przenoszenia niezbędnego do transmisji danych.