Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology przekonują, że lasery, których używają do przesyłania dźwięku są całkowicie bezpieczne dla ludzi. Nawet, jeśli zostaną przez przypadek wycelowane w oko albo w inne wrażliwe miejsce. Laser, jakiego używają naukowcy wykonany jest z tulu i emituje światło o długości fali 1,9 mikrometra. Drugim niezbędnym składnikiem jest para wodna, która unosi się nawet w relatywnie suchym pomieszczeniu. Długość fali jest tak dobrana, że para wodna praktycznie w całości ją pochłania, przez co zostaje wprawiona w drgania i emituje dźwięk o głośności 60 decybeli.


Bell skonstruował też fotofon – pierwsze prototypowe urządzenie, które umożliwiało przesyłanie dźwięku w bardzo podobny sposób. Niestety, ówczesne ograniczenia techniczne sprawiły, że wynalazek Bella nie znalazł szerszego zastosowania i przez lata był traktowany raczej jako ciekawostka. Naukowcy z MIT rozwinęli pomysł szkockiego wynalazcy. W przypadku ich wersji fotofonu, odbiorca wiadomości nie musi używać słuchawki, a dźwięk rozchodzi się w powietrzu i wykorzystuje przewodnictwo kostne. Co ciekawe, podobnie jak Bell zastosowali lustra, które pozwalają zwiększyć głośność dźwięku. Tradycyjne metody fotoakustyczne co prawda bardziej wiernie oddają dźwięk, ale ten z kolei jest bardziej cichy.
Są również pewne minusy tej metody. Obecnie technologia jest bardzo precyzyjna – laser przesyła dźwięk w konkretnie wybrane miejsce. Niestety, jeśli odsuniemy się przez przypadek od punktu, w którym skupia się wiązka światła, na przykład poruszając głową, dźwięk może być rozstrojony, a nawet niesłyszalny. Mimo to, naukowcy z MIT zamierzają udoskonalać swój wynalazek i możemy być pewni, że za jakiś czas jego ulepszona wersja znajdzie zastosowanie w systemach nagłośnieniowych. | CHIP