Niepewna przyszłość TIR-ów na drogach. Ujawniono, jak zielona rewolucja wpłynie na ten sektor

Czy zielona transformacja dotknie sektor motoryzacyjny w równy sposób dla każdego rodzaju pojazdów? Wyniki badań szwajcarskich naukowców nie napawają optymizmem. Sugerują oni, że bez szybkich zmian w prawie nie zdołamy zredukować znacznie liczby pojazdów ciężarowych napędzanych dieslem i LNG.
Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne

Badacze z ETH Zurich opublikowali w Proceedings of the National Academy of Sciences wyniki symulacji tego, jak będzie wyglądał drogowy transport towarowy przed 2035 rokiem. Zwolennicy zielonej transformacji, w tym samochodów elektrycznych i pojazdów wodorowych nie będą zadowoleni z rezultatów. Okazuje się, że za 12 lat wciąż spora część TIR-ów będzie napędzana dieslem i skroplonym gazem ziemnym (LNG).

Czytaj też: Oczy świata skierowane na południe od Polski. Z wodorem robią tam coś nieprawdopodobnego

Autorzy badań sugerują, że jedynym rozwiązaniem na tę sytuację są środki polityczne i ustanowienie prawa, które zachęci (lub zmusi) organizatorów transportu towarowego do przejścia na zielone technologie, w tym na zielony wodór wytwarzany w elektrolizerach z wody.

Jaka czeka przyszłość TIR-y na diesel i LNG? Niektóre pojazdy przetrwają jeszcze długie dekady

W jaki sposób przeprowadzono analizy? Wzięto pod uwagę najważniejszy czynnik w dzisiejszym świecie, czyli pieniądze. Uczeni oszacowali całkowite przyszłe koszty użytkowania ciężarówek w zależności, przewidując, że inwestorzy będą kupować tylko najtańsze pojazdy. Do wspomnianych kosztów zaliczamy tutaj nie tylko koszt kupna, ale także wydatki na paliwo, wynagrodzenia, naprawy, ubezpieczenia i opłaty drogowe (te w niektórych krajach są uzależnione właśnie od typu napędu). Oczywiście nie zapomniano o ewentualnym wzroście cen wszystkich wspomnianych czynników.

Czytaj też: Ręce same zbierają się do oklasków. Oto najlepsze paliwo wodorowe, na które czekał cały świat

Model zaprezentowano z podziałem na trzy klasy wagowe pojazdów ciężarowych – średniej wielkości samochody dostawcze do 3,5 tony pokonujące codziennie 75 kilometrów bez załadunku i tankowania (np. furgonetki kurierów), pojazdy o masie do 7,5 tony przejeżdżające 200 kilometrów w ciągu dnia oraz najcięższe TIR-y o masie 32 ton i pokonujące do 600 kilometrów.

Jedyne dobre wiadomości dotyczą dwóch lżejszych klas wagowych pojazdów. Do 2035 roku nowe samochody ciężarowe o wadze do 3,5 tony i do 7,5 tony osiągną 50 proc. udziału w rynku światowym (w Europie i Chinach nawet 70 proc.). Naukowcy jednak ochładzają optymizm, ponieważ wciąż jednak około jedna trzecia nowych pojazdów dostawczych tej wagi będzie z silnikiem diesla.

Czytaj też: Produkują wodór z powszechnie dostępnego surowca. Tak rozpoczyna się rewolucja paliwowa

W przypadku najcięższych TIR-ów prognozy ukazują wręcz śladowy udział elektrycznych czy wodorowych pojazdów. Główną przeszkodą w zwiększeniu liczby ekologicznych samochodów dostawczych jest wysoki koszt produkcji zielonego wodoru. Ponadto, jak się domyślamy, takich rozmiarów i o takiej wadze pojazdy nie mają szans być zasilane akumulatorami litowo-jonowymi, ponieważ “baterie” musiałyby być gigantyczne i dostarczać mocy do przejechania kilkuset kilometrów.

Wyniki badań Szwajcarów ukazują, jak wiele jeszcze przed nami, aby skutecznie przeprowadzić transformację w sektorze motoryzacyjnym. Niewykluczone, że w ogóle nie da się jej przeprowadzić, co w pewnym stopniu ukazują powyższe rezultaty symulacji.