Po co stają w szranki z całą Azją? Ich ogniwa perowskitowe są fajne, ale mają jedno “ale”

Amerykańscy naukowcy również nie ustają w bojach o opracowanie najlepszego ogniwa z perowskitów. Poza Chinami, Japonią, Arabią Saudyjską czy nawet Niemcami również kraj Wujka Sama walczy o dominację na tym polu. Niedawno naukowcom z Arizony i Karoliny Północnej udało się stworzyć bardzo wydajne ogniwa perowskitowe. Niestety jest jedno „ale”.
Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne

Na łamach Cell Reports Physical Science pojawił się artykuł naukowy, którego autorami są naukowcy z Uniwersytetu Karoliny Północnej w Chapel Hill i Uniwersytetu Stanowego w Arizonie. Podzielili się oni w nim swoim najnowszym wynalazkiem, którym jest tandemowe ogniwo perowskitowo-krzemowe o wydajności 25,1 proc.

Czytaj też: Polacy i Niemcy razem opracowali ogniwa perowskitowe. Ta współpraca udowodniła jedno

Tego typu tandemowe moduły niekiedy nazywa się ogólnie perowskitami lub ogniwami perowskitowymi, chociaż nie są one w całości zbudowane z tego materiału. Tandemy tworzą dwa komponenty, które się wzajemnie uzupełniają pod względem absorpcji światła – krzemowy i perowskitowy.

Ich ogniwa perowskitowe są wydajne i duże. Ale to wciąż za mało w porównaniu z innymi

Już niejednokrotnie informowaliśmy o kolejnych rekordach wydajności, jeśli chodzi o tę technologię. Ogniwa tandemowe w warunkach laboratoryjnych potrafią osiągać sporo powyżej 30 proc. sprawności konwersji energii. Czemu zatem mamy zachwycać się odkryciem amerykańskich naukowców?

Czytaj też: Ten kraj jako pierwszy wypuści ogniwa perowskitowe na rynek

Ich ogniwo ma powierzchni 24 cm2, co jest wartością o wiele większą od klasycznych, testowych prototypów mających 10 cm2. Jak twierdzą autorzy wynalazku, jest to jeden z najwydajniejszych modułów tandemowych o takich rozmiarach. Chociaż owe 24 cm2 nie brzmią specjalnie imponująco, to w tym przypadku trzeba było zastosować szereg innych metod osadzania warstw, aby uzyskać relatywnie wydajne ogniwo.

Powyżej metoda osadzania nożem, niżej zdjęcie kilku ogniw w tym największego o powierzchni 24 cm2 / źródło: https://doi.org/10.1016/j.xcrp.2023.101628, CC-BY-4.0

Podstawową trudnością w przypadku większych (i zarazem bardziej praktycznych) ogniw z perowskitami jest to, że poszczególne warstwy nie nakładają się równomiernie. Zapobiegła temu technika osadzania perowskitu przy pomocy ostrza. Działa ona podobnie, jak smarowanie nożem po powierzchni tortu, aby uzyskać płaską i równej grubości warstwę słodkiej masy.

Czytaj też: Cienkie, giętkie i szalenie wydajne. Ogniwa perowskitowe znów omijają Polskę szerokim łukiem

Ponadto wykorzystano jeszcze fluorek litu (LiF) jako materiał do budowy warstwy pomiędzy tą transportującą dziury (HTL, hole transporting layer) a absorberem perowskitowym. Zapobiega ona tworzeniu się pustych przestrzeni międzyfazowych i poprawia kontakt fizyczny na perowskicie.

Poza osadzaniem metodą ostrza wykorzystano także techniki rozpylania katodowego, odparowania termicznego i nakładania warstw atomowych. Wreszcie, kiedy finalna struktura ogniwa została ustalona, przeprowadzono testy urządzenia. Osiągnęło ono wspomnianą sprawność 25,1 proc., napięcie w obwodzie otwartym 1,89 V, gęstość prądu zwarciowego 18,1 mA/cm2 i współczynnik wypełnienia 73,6 proc.

Czytaj też: Niemcy nie zwalniają tempa. Ich ogniwa perowskitowe lada chwila staną na piedestale

Czy dokonania amerykańskich naukowców będą uznane za cenny wkład w obecny stan wiedzy na temat tandemowych ogniw perowskitowo-krzemowych? Niewykluczone. Musimy jednak przyznać, że koledzy z Japonii czy Niemiec (w tym osławionego już Instytutu Fraunhofera) mają na swoim koncie o wiele więcej sukcesów. Amerykanie muszą przyspieszyć, albo naukowi konkurenci zostawią ich daleko w tyle.