Naukowcy mają już dosyć. „Przestańcie bredzić o UFO”

UFO, czyli niezidentyfikowane obiekty latające stanowią istotny element popkultury już niemal od stu lat. Nie ma roku, aby przez media nie przewinął się temat statków kosmicznych, którymi przedstawiciele obcych cywilizacji mieliby przemierzać całe lata świetlne, aby po dotarciu na Ziemię bezustannie chować się przed nami i tylko od czasu — zapewne przez nieostrożność — dać się fotografować przypadkowym osobom.
ufo
ufo

W XXI wieku wiemy, jak ogromną przeszkodę w podróżach międzygwiezdnych stanowią odległości między poszczególnymi gwiazdami. Najbliższa nam gwiazda Proxima Centauri znajduje się nieco ponad cztery lata świetlne od Ziemi. Oznacza to, że nawet światło, które porusza się z prędkością nieosiągalną dla żadnego obiektu posiadającego masę, potrzebuje ponad czterech lat, aby do nas dotrzeć. Najszybsze sondy kosmiczne (bezzałogowe) kiedykolwiek wysłane z powierzchni Ziemi w przestrzeń kosmiczną do tejże najbliższej nam gwiazdy leciałyby kilkadziesiąt tysięcy lat. Oczywiście, można założyć, że rozwój technologii i nowatorskie napędy w przyszłości skrócą ten czas w przyszłości, ale jednak raczej nie skrócą go w jakiś sposób znaczący. Warto przy tym pamiętać, że wciąż mówimy o najbliższej nam gwieździe.

Średnica naszej galaktyki to jednak 100 000 lat świetlnych, więc nawet jeżeli gdzieś istnieje cywilizacja bardziej zaawansowana od naszej, której udało się wyjrzeć poza swój układ planetarny i dotrzeć do sąsiednich gwiazd, to musielibyśmy mieć dużo szczęścia, aby ta cywilizacja nie tylko istniała w naszej galaktyce, ale na dodatek w naszej części galaktyki, skąd można by było dolecieć do nas.

Tymczasem pojawiające się informacje o zaobserwowaniu i sfotografowaniu tajemniczych statków kosmicznych pojawiają się w mediach tak często, że już nawet media o tym nie piszą, bo nikogo to nie interesuje.

Czytaj także: Obcych nie ma wśród nas

Temat UFO został wywołany w rozmowie z Billem Diamondem, prezesem i dyrektorem Instytutu SETI w Mountain View w Kalifornii. SETI to skrót od Search for Extraterrestrial Intelligence, czyli programu poszukiwań kontaktu z pozaziemskimi cywilizacjami. Mamy tutaj zatem do czynienia z ludźmi, którzy na co dzień zajmują się tematyką poszukiwania zaawansowanych cywilizacji w odległej przestrzeni kosmicznej.

Diamond przekonuje, że powinniśmy nieco ochłonąć i spojrzeć trzeźwo na obecny stan rzeczy. Według naukowca nie ma aktualnie żadnych dowodów, ani nawet wiarygodnych informacji, które wskazywałyby na obecność jakichkolwiek „obcych technologii” na ziemskim niebie. Co więcej, nigdy takich dowodów czy informacji nie było.

Równie krytycznie Diamond odnosi się do teorii spiskowych, według których amerykański rząd w jakichś tajnych ośrodkach przetrzymuje rozbite statki kosmiczne, czy jakiekolwiek komponenty zaawansowanych obcych technologii. Badacz przekonuje, że takie działanie nie miałoby żadnego sensownego uzasadnienia.

Można zatem powiedzieć, że takie słowa wypowiedziane przez osobę na co dzień poszukującą obcych cywilizacji są dużym kubłem zimnej wody wylanej na gorące głowy miłośników teorii spiskowych.

Czytaj także: Nie potrzeba obcych, żeby mieć UFO na Ziemi. Spójrz tylko na ten awiacyjny unikat

Warto tutaj zrobić pewne zastrzeżenie. Diamond dopuszcza możliwość, że w przyszłości uda nam się odkryć dowody na obecność obcej technologii na naszym niebie. Dopóki jednak nie zostaną przedstawione twarde dowody, nie ma sensu się tymi tematami zajmować.

Badacz wskazuje także w rozmowie z portalem Space, że cywilizacja, która posiada technologię pozwalającą jej na podróże międzygwiezdne, wyprzedzałaby nas pod kątem technologii na tyle, że jej technologia dla nas byłaby nie do pojęcia. Przepaść między nami byłaby porównywalna do tej, która dzieli współczesnego człowieka od neandertalczyka. Jeżeli zatem widzimy coś nietypowego na niebie, to prawdopodobieństwo tego, że obiekt ten został stworzony na Ziemi, jest nieporównywalnie większe od tego, że mamy do czynienia ze statkiem obcych.

Nie zmienia to jednak faktu, że Diamond jest przekonany, że życie we wszechświecie, poza Ziemią istnieje. Problem w tym, że aby dotarło ono na Ziemię, to musi istnieć w tym samym punkcie historii wszechświata co my oraz stosunkowo blisko nas, aby móc tu dotrzeć, a to już znaczące ograniczenia.

Możemy zatem odetchnąć, żaden statek z przedstawicielami obcych cywilizacji raczej nas nie porwie podczas wieczornego spaceru pod rozgwieżdżonym niebem (podobno wtedy, podczas spoglądania w otchłań kosmiczną takie myśli pojawiają się najczęściej). Z drugiej strony, spoglądając już w to rozgwieżdżone niebo, warto mieć gdzieś z tyłu głowy informację o tym, że wokół niemal każdej widocznej na niebie gwiazdy krąży jedna lub kilka planet. Więcej, całkiem duża część z tych gwiazd ma także planety skaliste, na których w odpowiednich warunkach mogłoby rozwinąć się życie. Możliwe zatem, że patrząc na ładne gwiazdki, nieświadomie spoglądamy w kierunku jakiejś gwiazdy, wokół której krąży planeta, na której istnieje jakaś forma życia.