Legalny skok na bank

Zaczęło się od wymiany towarowej, której wówczas nikt jeszcze nie nazywał barterem. Potem za towary i usługi płaciliśmy przez kilka tysięcy lat gotówką – monetami i banknotami. Przyszedł wiek dwudziesty, pojawiły się czeki, wreszcie karty. Do “wodopoju” chodzimy nie tylko na pocztę, do banku; w zasięgu ręki są również bankomaty. Od niedawna nie musimy nawet ruszać się z domu.

Blisko połowa banków w naszym kraju oferuje usługę, która z angielska (bo jak inaczej?) nazywa się home banking. Zanim opiszemy samo

50 nowych polskich złotych

zjawisko, zatrzymajmy się na moment przy tym językowym zawahaniu. Tłumaczenie wprost nie ma wielkiego sensu – domowe bankowanie? Z problemem męczą się we wszystkich bankach. Jedyna polska propozycja, brzmiąca w skrócie BUK czyli Bank u Klienta – też nie przekonuje. Wygląda na to, że jesteśmy zdani na angielszczyznę.

Oto nazwy systemów zarządzania swoim kontem z domu. Spotkacie się z nimi w polskich bankach:

  • home banking
  • electronic banking
  • direct banking
  • netbank
Więcej:bezcatnews