Monopol oświecony

Wystarczy popatrzeć na dane dotyczące sprzedaży telefonów komórkowych w naszym kraju. W zeszłym roku urządzenia te kupiło ponad 3 miliony osób, a łączna liczba właścicieli “komórek” przekroczyła 10 milionów. Jeśli taki przyrost się utrzyma, to za kilka miesięcy w Polsce może być używanych więcej telefonów przenośnych niż stacjonarnych. Co prawda, dynamika wzrostu sprzedaży wśród “komórek” nie jest już tak duża jak kilka lat temu – w 2001 roku zanotowano 50-procentowy wzrost sprzedaży przy 70 procentach w 2000 roku i 100 procentach w 1999. Nadal jest to jednak zdecydowany wynik “nad kreską”. Przykładowo: przewidywany dochód Centertela ma wzrosnąć z 2,3 miliardów złotych w 2001 roku do 5,6 miliardów złotych w 2004 roku, czyli ponaddwukrotnie. Dla porównania: zyski Telekomunikacji Polskiej SA zwiększą się w tym samym okresie z 16 miliardów do 17,4 miliardów złotych, czyli znacznie poniżej wskaźnika inflacji. W kiepskiej sytuacji znajdują się dwaj pozostali operatorzy telefonii stacjonarnej – Telefonia Lokalna Dialog i Netia. Wśród inwestorów panuje przekonanie, że na lokalnej telefonii stacjonarnej nie da się zbyt dużo zarobić.

O co chodzi? 

Dlaczego tak się dzieje, że rynek usług telekomunikacyjnych, tak prężny w przypadku telefonii przenośnej, nie wykazuje oznak ożywienia w sektorze telefonii stacjonarnej? Powodów jest kilka. Pierwszy to atak trzech równorzędnych względem siebie operatorów telefonii komórkowej, którzy oferowali coraz bardziej konkurencyjne taryfy (włącznie z usługą bezabonamentową, z której skorzystać mogły osoby o niższym uposażeniu) i coraz więcej usług – pocztę głosową, serwisy informacyjne, wysyłanie i odbieranie wiadomości tekstowych, WAP etc. Ofensywa Polkomtela, Centertela oraz Ery zbiegła się w czasie ze wzrastającym bezrobociem i stagnacją gospodarczą w Polsce. Wielu abonentów telefonii stacjonarnej rezygnowało więc z usług TP SA, wybierając tańsze, wygodniejsze i oferujące więcej możliwości propozycje operatorów telefonii komórkowej. Dość powiedzieć, że aż pół miliona abonentów TP SA wypowiedziało w zeszłym roku umowy lub zostało odciętych od świadczenia usług na skutek niezapłaconych zaległych rachunków.

Drugim powodem załamania się rynku telefonii stacjonarnej była postawa samej TP SA, która najwyraźniej uznała, iż ze względu na nasycenie rynk nie ma sensu szukać nowych klientów. Na efekty takiego rozumowania nie trzeba było długo czekać: w 2001 roku liczba nowych umów była aż pięciokrotnie mniejsza niż w latach poprzednich. Jeśli dodać do tego niesławną podwyżkę opłat za korzystanie z usług telekomunikacyjnego giganta w maju 2001 roku, to trudno nie dojść do wniosku, że TP SA wciąż traktuje swoich klientów jako zło konieczne.

Więcej:bezcatnews