Zdrowa konkurencja

Wszystko wskazuje na to, że po kilku latach od zakończenia “wojny przeglądarek” doczekaliśmy się w końcu produktu mogącego nawiązać równorzędną walkę z Internet Explorerem. Bitwa będzie bardzo trudna – Microsoft kontroluje dziś ponad 90% rynku przeglądarek – jednak w świecie informatyki, jak w sporcie, wszystko może się zdarzyć.

Nowa Mozilla przeszła czteroletnią drogę, zanim jej twórcy zdecydowali się na określenie jej produktem skończonym. W zamian za nieprzyzwoicie długi okres oczekiwania (o finalnej wersji przeglądarki krążyły anegdoty) otrzymujemy jednak przemyślany, wygodny w użyciu program.

Pakiet w formie binarnej (gotowej do instalacji) jest dostępny dla Windows, Linuksa i Mac OS-a 8/9/X. Możemy również pobrać kod źródłowy Mozilli i własnoręcznie ją skompilować – dzięki temu o używanie tego programu mogą się pokusić osoby pracujące w FreeBSD, Solarisie, OS/2, BeOS-ie czy wielu niewymienionych tu klonach Uniksa. W skład pakietu wchodzi przeglądarka WWW, zintegrowany klient poczty elektronicznej i grup dyskusyjnych oraz edytor HTML-a.

Mozilla w wersji 1.0 sprawdza się bardzo dobrze w codziennej pracy. Uruchamianie programu trwa co prawda chwilę (nie dotyczy to wersji dla Windows, oferującej moduł przyspieszający start aplikacji), jednak później aplikacja zachowuje się zupełnie przyzwoicie. Kłopotów z aklimatyzacją nie będą na pewno miały osoby korzystające dotychczas z przeglądarek Netscape’a – w Mozilli podobnie wyglądają system zarządzania profilami użytkowników, obsługa poczty i grup dyskusyjnych, ustawianie parametrów programu.

Mozilla 1.0
Wymagania: Windows 9x/Me/2000/XP, Linux, MacOS lub dowolny Unix, ok. 35 MB na dysku
+ dobry silnik renderujący
+ obsługa “gestów”
+ koncepcja paneli (zakładek)
– drobne kłopoty podczas pracy
Producent: The Mozilla Organization,
http://www.mozilla.org/,
http://mozillapl.sf.net/
Licencja: Mozilla Public Licence

To, co odróżnia Mozillę od konkurencyjnych rozwiązań, to przede wszystkim komfort pracy. Każdemu, kto choć raz usiądzie do komputera z tą przeglądarką, będzie potem brakowało np. możliwości otwierania nowych stron w kolejnych zakładkach (tzw. panelach), a nie w osobnych oknach programu. Widać też, że projektanci Mozilli skorzystali na obserwacji zalet Opery – zaowocowało to implementacją w “jaszczurzej” przeglądarce tzw. gestów (moduł Optimoz), umożliwiających wykonywanie wielu operacji (np. przejście do poprzedniej strony czy otwarcie strony wskazywanej przez odsyłacz w nowym panelu) za pomocą jednego tylko ruchu myszką.

Przeglądarka WWW oferuje zresztą wiele przydatnych opcji, poprawiających komfort użytkowania programu. Należą do nich np. moduł szczegółowego zarządzania “ciastkami”, opcje określające, na co przeglądarka “pozwoli” skryptom (można np. zablokować otwieranie nowych okien z reklamami), czy chociażby obsługa profili użytkowników. Genialnym rozwiązaniem jest Sidebar – boczny panel okna przeglądarki, w którym można umieszczać zakładki służące np. do wyszukiwania informacji w Internecie, przeglądania historii odsyłaczy czy mieszczące coraz popularniejsze skróty wiadomości serwisów newsowych.

O kliencie pocztowym/grup dyskusyjnych niewiele można powiedzieć – jeśli ktoś lubi Messengera Netscape’a, polubi również Kuriera Poczty Mozilli, bo niewiele się tu zmieniło. Nie należy też przeceniać roli Kompozytora Stron, zawartego w pakiecie. Na uznanie zasługuje natomiast moduł renderujący przeglądarki. Jego twórcy chwalą się, że to najbardziej zgodny ze standardami W3C produkt tego typu. Jest w tym chyba sporo prawdy, bo Mozilla nie radzi sobie tylko ze szczególnie zagmatwanymi (czytaj: “IE-only”) stronami.

Mozilla jest pierwszą przeglądarką, którą znam, spełniającą w zasadzie wszystkie moje wymagania. Podczas testów zdarzały mi się, rzecz jasna, drobne “przygody”, takie jak problemy z zarządzaniem bardzo dużą liczbą zakładek czy instalacją wtyczki odtwarzającej aplety Javy. Nie ma jednak produktów idealnych, a Mozilli do ideału i tak – moim zdaniem – stosunkowo niedaleko.

Więcej:bezcatnews