Co już jest?
Na pierwszy rzut oka Longhorn bardzo przypomina… Windows XP. Nie ma w tym nic dziwnego – tylko kilka razy w swojej historii Microsoft rozpoczynał prace na systemem zupełnie od zera. Zazwyczaj już nazajutrz po wysłaniu do tłoczni tzw. złotej płyty z nowymi Okienkami programiści przystępują do prac nad nową wersją. Zobaczmy, co już udało im się zrobić.
Pierwszą zmianą jest ekran logowania – w nieco innej kolorystyce i zawierający aktualną datę i godzinę. W menu Start znajduje się odsyłacz do Menedżera urządzeń – nie trzeba się do niego dostawać przez Panel sterowania. Natrafimy też na pozycję My Contacts, odpowiednik książki adresowej.
Drobne zmiany widać w Eksploratorze Windows – na przykład nieco inaczej zorganizowano podgląd plików graficznych. Napotkamy tu także opcję związaną z nagrywaniem DVD, choć funkcja ta jeszcze nie działa.
Siedzi z boku…
Jednym z żywiej dyskutowanych elementów nowego interfejsu jest tzw. Sidebar. Jest to dodatkowe menu, w którym wyświetlane są różne elementy – zegarek, prognoza pogody, kursy giełdowe lub też obrazki, również te uzyskiwane z kamery internetowej. Można w nim także osadzić menu Start, uzyskując w ten sposób jednolite centrum informacyjno-sterujące.
Nowy system plików (Windows Future Storage) jeszcze nie funkcjonuje, ale w tle już działają wspomagające go usługi. Efektem jest wyraźna powolność Longhorna. Jak jednak raportują osoby, które się z nim zetknęły, usługi te można wyłączyć i uzyskać wydajność niemalże Windows XP.
Tak dzisiaj wygląda Longhorn. Jak będzie wyglądał za dwa lata? Tego nie wie nikt. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że wcale nie będzie przypominał przedstawionego tu systemu.