Później zegar AT podkręcono do 12 MHz, jeszcze potem nawet do 25 MHz, ale właśnie raczkował Windows, przyjazny użytkownikom, lecz w zamian wymagający od komputera sporej mocy obliczeniowej… W efekcie szybkość pracy aplikacji użytkowych wcale nie wzrosła, bo programy wykorzystujące nowe możliwości nowego procesora koncertowo “przeżerały” nadmiar mocy.
Następnie pojawił się niemal jednocześnie Windows 3.0 i procesor 80386. Wkrótce po nich – 80486 i Windows 3.1. Potem pierwsze 75-megahercowe Pentium i niemal jednocześnie Windows 95. Później zaś… pomiary ze stoperem w ręku nie wykazały istotnych różnic w szybkości działania graficznych wersji np. Worda dla DOS-a, Win 3.0, Win 3.1, Win 95, choć benchmarki wyraźnie wskazywały na szybsze działanie procesorów, kart graficznych, dysków i pamięci nowszych generacji.
Postęp technologiczny jest złudzeniem
Czy to nam czegoś nie przypomina? Ależ tak! Na długo przed masową komputeryzacją C. N. Parkinson sformułował swe sławne twierdzenie:
praca istnieje po to, by wypełnić czas na nią przeznaczony
. Okazało się to słuszne także w odniesieniu do świata komputerów. I tak jak urzędnik, mając pieniądze na zatrudnienie dodatkowego człowieka, wynajduje mu całkowicie zbędną ekstrarobotę, zamiast z jego pomocą podnosić rzeczywistą wydajność firmy, tak twórcy infopostępu, zbudowawszy silniejszy komputer, wynajdują mu średniej przeważnie przydatności dodatkowe zadania, które obciążają procesory, dyski i pamięci bez wpływu na wydajność użytkową.
I choć prawdą jest, że mamy skalowalne i wygładzane czcionki, że ekrany mienią się tęczą przepięknych barw, że nie jesteśmy skazani na popiskiwania malutkich głośniczków, wciąż jednak wniosek z obserwacji stopera mierzącego czas uruchamiania się aplikacji i wykonywania przez nią użytecznych operacji jest bezlitosny: prawo Parkinsona działa także w przypadku komputerów.
Cała para w gwizdek
Współczesny procesor z gigahercowym zegarem potrzebuje zdekodować instrukcje kodu x86 na proste instrukcje typu RISC, zrobić predykcje skoków, obsługiwać pamięci podręczne, ileś cykli czekać na odczyt z pamięci RAM, ileś na zapis do niej, no i tą oto metodą imponujący parametr 1,5 instrukcji/cykl nie przekłada się w żaden sposób na wydajność odczuwaną przez użytkownika. W wielozadaniowym systemie większość instrukcji to wcale nie są instrukcje np. pracującego Worda; trzeba obsłużyć nieraz i setkę procesów działających w tle, zanim ów Word dobije się prawa do wytłuszczenia czcionki w zaznaczonym akapicie.
Człowiek, czy to wyobrażając sobie ufoludki, czy to budując komputery, niczego innego nie robi, tylko powtarza samego siebie. Komputery osobiste urodziły się w świecie całkowicie opanowanym przez prawo Parkinsona i po prostu nie mogą być od niego wyjątkiem. Wyjściem jest oczywiście pocieszanie się prawem Moore’a, co z upodobaniem czynią marketingowcy. Zawsze radzi oni ciągnąć zyski z zaspokajania potrzeby, którą pracowicie wywołali. A prześmiewcy powiadają, że komputer służy do ułatwienia pracy, której bez niego wcale by nie było… I właściwie do końca nie wiadomo: czy nowy wynalazek spowodował rewolucję społeczno-obyczajową, czy też przeciwnie, nadciągająca rewolucja domagała się środków technicznych dla swego dokonania się? Byt czy świadomość? Jajko czy kura? Prawo Moore’a czy prawo Parkinsona?
Uwaga na bombę!
Obecna rewolucja jest – jeśli wierzyć Alvinowi i Heidi Tofflerom – trzecią falą przemian cywilizacyjnych, tym razem związaną z rozrostem ilości informacji. Ten niepohamowany wzrost, który już wkrótce może nas zalać i ubezwłasnowolnić, prześmiewca Lem nazwał bombą megabitową. Wybuch bomby to reakcja łańcuchowa: od wynalezienia prasy drukarskiej do podwojenia się zasobu wiedzy ludzkiej upłynęło 300 lat, ale obecnie zasób ten podwaja się co pięć lat i – nie łudźmy się – jest to okres, który może się tylko skracać. W efekcie potrzebne będą silniejsze procesory, szybsze łącza, pojemniejsze serwery etc.
Wojna praw
Na razie moc procesorów podwaja się co półtora roku, a ilość wiedzy (i związanej z nią pracy ludzi i maszyn) przyrasta dwukrotnie co pięć lat. Na razie zatem prawo Moore’a góruje nad prawem Parkinsona. Jak długo jeszcze?