Nikt nie jest bez winy
Nieprawidłowości stwierdzono w wypadku każdego badanego sklepu czy banku. Najczęstsze zarzuty wobec handlowców to brak niektórych wymaganych przepisami informacji (patrz: wykres). We wniosku podkreślono również, że nawet jeśli odpowiednie dane zostały umieszczone w witrynach sklepów, to często trudno je było znaleźć. Jedynie w pojedynczych wypadkach trafiono na wskazówki mogące świadczyć o złej woli sprzedawców (np. 6 sklepów podało nieprawdziwy termin rezygnacji z zakupu). W komunikacie UOKiK-u wskazano, komentując zauważone błędy, że “w ocenie Urzędu wyraźnie wpływa to na zmniejszenie zaufania konsumentów wobec obrotu elektronicznego”.
Konkurs piękności HTML-owej
Urzędnicy UOKiK-u nie sprawdzali, jak naprawdę wygląda kupowanie, reklamowanie i zwracanie towaru w wybranych sklepach, a jedynie oceniali informacje zawarte na stronach WWW firm. To ograniczyło badania jedynie do oceny oferty. W ten sposób nie da się wykryć przypadków podawania na stronie niższych cen, a później domagania się wyższej zapłaty, czy “przekrętów” przy reklamacji – a sygnały o takich praktykach przysyłają nam Czytelnicy CHIP-a. Z drugiej jednak strony brak zamieszczenia kompletu informacji nie musi znaczyć, że ktoś chce nas oszukać – część sprzedawców może być pełna dobrych chęci, ale jednocześnie nieświadoma wymogów co do umieszczania odpowiednich instrukcji. Raport UOKiK-u miał charakter przypominający nieco konkurs piękności – sprawdził, czy witryny sklepów dobrze się prezentują, nie powiedział jednak wiele o rzeczywistym ryzyku, jakie wiąże się z kupowaniem online.
Mocne wnioski
Jednym z celów UOKiK-u, zgodnie z założeniami przyjętej przez Urząd “Strategii Polityki Konsumenckiej na lata 2004-2006”, jest “budowanie zaufania uczestników obrotu gospodarczego do sieci, a także do handlu transgranicznego”. Cóż, po przeczytaniu wniosków raportu uzasadniona będzie panika, a nie zaufanie.