Bojowe bajty

Popularne przekonanie, że wojskowe technologie informatyczne o dziesiątki lat wyprzedzają rozwój rynku cywilnego, przestało być prawdziwe kilkadziesiąt lat temu. W latach 60. ubiegłego wieku amerykańscy wojskowi doszli do wniosku, że nie są w stanie wydawać na badania tyle co firmy komercyjne. Odtąd zaczęto więc po prostu kupować gotowe, cywilne komponenty i adaptować je do militarnych wymogów. Przykłady tej tendencji można było zaobserwować podczas tegorocznej edycji Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach.

Drogi i powolny

Notebooki czy tablety PC w wersji khaki są koszmarnie drogie. Kosztują kilkakrotnie więcej niż modele cywilne. Co więcej, trudno porównywać produkty z tych dwóch rynków, bo sprzęt wojskowy jest – z punktu widzenia przeciętnego użytkownika peceta – wręcz archaiczny. Do niedawna militarne notebooki dysponowały procesorami pracującymi z prędkościami nieprzekraczającymi 500 MHz. Od pewnego czasu pojawiają się modele z chipami taktowanymi zegarami szybszymi niż gigaherc.

Owo pozorne zacofanie ma racjonalne uzasadnienie. Jednymi z wymogów stawianych sprzętowi używanemu w wojsku są wodo- i pyłoodporność. Oznacza to, że komputery te muszą być szczelne, a więc niemożliwe jest stosowanie tradycyjnych metod chłodzenia, opartych na wymuszonym obiegu powietrza. Konstruktorzy korzystają więc z energooszczędnych wersji układów, niewydzielających tak dużych ilości ciepła, możliwych do chłodzenia metodami pasywnymi.

Sytuację producentów dodatkowo komplikują normy, stanowiące, że komputery muszą pracować w temperaturach od -40 do +60 stopni Celsjusza. Takie ekstremalne okoliczności byłyby zabójcze dla dowolnego sprzętu cywilnego. Tak duża rozpiętość warunków klimatycznych rodzi dodatkowe problemy: czasem sprzęt trzeba chłodzić, ale niekiedy… podgrzewać. By w niskich temperaturach ekrany LCD pracowały poprawnie, montuje się za nimi grzałki.

Kopnij komputer

Mróz i upały to nie jedyne problemy, które konstruktorzy muszą uwzględnić. Sprzęt powinien być niezwykle odporny na uszkodzenia mechaniczne. “Żołnierze rzucają sprzęt na ziemię, depczą po nim, kopią, a on musi nadal działać” – tłumaczy Adam Bartosiewicz z firmy WB Electronics, produkującej m.in. zaprezentowany na ilustracji otwierającej artykuł Komputer Pokładowy BFC. W trakcie testów sprawdza się także podatność na korozję przez przetrzymywanie urządzenia w komorze wypełnionej oparami soli.

Odporne muszą być także wszelkie kable. Prezentuje to Marek Dras, prezes firmy Radiotechnika Marketing, gnąc i owijając wokół palców przewody kryjące skrętkę ethernetową. Także kapryśne światłowody w wersjach militarnych są odpowiednio zabezpieczone: “Zabłoconą czy zapiaszczoną wtyczkę żołnierz może przetrzeć rękawem i podłączyć do gniazdka” – mówi Marek Dras.

Niektóre urządzenia, takie jak pokazany na sąsiedniej stronie Komputer Pokładowy BFC, pracują w szczególnie trudnych warunkach, gdyż służą np. jako komputer w systemach kierowania ogniem. Wstrząsy podczas wystrzeliwania pocisków z dział samobieżnych są tak duże, że wykluczają stosowanie w BFC klasycznych dysków twardych. Zamiast tego używa się pamięci flash, co z kolei rodzi problemy z zasobami dostępnymi dla systemu operacyjnego i aplikacji.

Więcej:bezcatnews