Opera stawia na standardy!

Jon von Tetzchner przyjechał do Polski prywatnie – chciał zwiedzić Warszawę i spotkać się z przyjaciółmi. Ale jak sam stwierdził, w jego wypadku życie rodzinne i zawodowe często się przenikają. Dlatego zgodził się opowiedzieć Czytelnikom CHIP-a o najnowszych planach firmy Opera Software.

CHIP: Jaki był powód zmiany sposobu dystrybucji Opery (z oprogramowania typu adware na freeware)?

Jon von Tetzchner:

Przez wiele lat docierały do nas sygnały, że mamy najlepszą przeglądarkę na rynku. Nigdy nie miało to jednak bezpośredniego odzwierciedlenia w liczbie jej użytkowników. W krajach, gdzie w ogóle byliśmy znani (np. w Polsce), mieliśmy jakieś 5-10% udziałów w rynku. Zawsze zastanawialiśmy się, dlaczego tak jest. Teraz przeanalizowaliśmy sukces Firefoksa i postanowiliśmy spróbować tego samego sposobu dystrybucji oprogramowania. Okazało się to niezwykle korzystne. Zrezygnowaliśmy z wpływów z publikowania reklam, ale zdobyliśmy więcej użytkowników.

CHIP: Ale “boom” po uwolnieniu Opery już minął?

J.T.:

Tak, ale liczba pobrań przeglądarki wciąż jest dwa razy większa, niż była przed usunięciem z niej reklam.

CHIP: Jakie są więc źródła dochodów firmy?

J.T.:

Postawiliśmy na wpływy związane z działaniem firm trzecich, do których po prostu odsyłamy użytkowników naszego oprogramowania. Mam głównie na myśli serwisy wyszukujące. W naszej przeglądarce jest formularz pozwalający na wyszukiwanie w witrynach takich jak np. Google, za co otrzymujemy gratyfikacje. Wpływy te są uzależnione od liczby użytkowników, którzy trafiają do wyszukiwarki dzięki nam. Zadziałała więc matematyka – darmowy program przyciągnął więcej osób, a to się przełożyło na nasze dochody. W tej chwili są one wyższe niż przed zmianą zasad dystrybucji.

CHIP: Jakie są główne zalety współczesnej przeglądarki Opera?

J.T.:

Staramy się być inni i lepsi niż konkurencja. Nie mamy tak dobrego kanału dystrybucji jak Microsoft z Internet Explorerem, nie przygotowujemy aż tak łatwego w obsłudze programu, jakim jest Firefox. My koncentrujemy się na jakości i wydajnym przeglądaniu stron. Mam na myśli szybkość działania Opery (która wynika z tego, że wszystkie biblioteki naszego oprogramowania piszemy samodzielnie), opcje takie jak “fit to window” czy mechanizm historii. Ten ostatni jest szczególnie ciekawy, ponieważ pozwala na niepobieranie żadnych danych z Sieci, kiedy wracamy do wcześniej oglądanych stron. Jesteśmy też pionierami, jeśli chodzi o obsługę SVG, warstw lub Web Forms. Dodaliśmy także obsługę plików TORRENT, które pozwalają na pobieranie z Internetu dużych zbiorów. Co więcej, opracowaliśmy mechanizm uruchamiania tzw. widgets. Są to programy, które startują z poziomu przeglądarki i odpowiadają za funkcje takie jak organizacja czasu czy informowanie o pogodzie. Nie są to jednak typowe wtyczki, ponieważ działają w systemie jako odrębne aplikacje.

CHIP: Jakie technologie są przyszłością Internetu?

J.T.:

Internet stanie się bardziej interaktywny. Poza tym z Internetem będziemy mieli do czynienia wszędzie tam, gdzie występuje ekran: w samolotach, sklepach, domach czy na ulicach. My chcemy pośredniczyć w wymianie informacji – chcemy, by to Opera była medium, za pomocą którego wyświetlimy wszystkie treści pochodzące z Sieci.

CHIP: Dlaczego tak dużą wagę przypisujecie do otwartych standardów? Microsoft aż tak się o to nie troszczy, a Internet Explorer to przykład popularnej przeglądarki.

J.T.:

Standardy to dla nas sprawa najważniejsza. Są testy, których ani Internet Explorer, ani Firefox nie przechodzi, a my tak. Myślimy przy tym o osobach projektujących strony internetowe – jeśli znasz jasne zasady ich tworzenia (które pozwalają na przygotowanie tylko jednej wersji witryny), to oszczędzasz czas i pieniądze.

CHIP: Ale przecież wszystko weryfikują użytkownicy – w Polsce Internet Explorer ma 70% rynku. Czy nie jesteście zbyt “grzeczni”, koncentrując się na standardach?

J.T.:

Nie – uważamy, że standardy to przyszłość Internetu, więc w pewnym sensie traktujemy to jako długofalową inwestycję. Poza tym pozwalają one na przygotowywanie oprogramowania dla różnych urządzeń: komputerów biurkowych, telefonów, PDA, konsoli do gier czy nawet set-top-boksów. Działamy na wszystkich obszarach związanych z tymi urządzeniami i dzięki standardom odnosimy sukcesy. Poza tym weźmy pod uwagę pozostałe 30% rynku – to ludzie, którzy rozumieją, że standardy są konieczne. Liczba osób im podobnych rośnie.

CHIP: Czy w takim razie Opera Software to coś więcej niż tylko przeglądarka stron?

J.T.:

Nie. Wszystko, co robimy, związane jest z naszą przeglądarką. Nawet projekty typu OperaMini, które pozwalają na szybkie wyświetlanie stron WWW w telefonach komórkowych. Jak to robimy? Otóż najpierw dana witryna jest wysyłana na nasz serwer, gdzie jest specjalnie przystosowywana do oglądania na urządzeniach przenośnych. Następnie jest odsyłana do komórki.

CHIP: Ale przygotowaliście np. blog czy katalog zdjęć. Czy to sygnał rozwoju w innych kierunkach, tak jak robi to Google?

J.T.:

Raczej nie. Koncentrujemy się na tym, by dzięki naszej przeglądarce zasoby Sieci były dostępne z każdego urządzenia mobilnego. A przecież ktoś może chcieć pokazać swój katalog zdjęć za pomocą komórki.

CHIP: Czy Opera Software ma jakieś specjalne plany dotyczące Polski?

J.T.:

Chcemy budować tutaj społeczność związaną z Operą. A poza tym, jeśli ktoś ma ochotę dla nas pracować – zapraszamy do Oslo.

CHIP: Jakich specjalistów poszukujecie?

J.T.:

Głównie programistów. Większość rzeczy tworzymy w C++, ale poszukujemy także specjalistów od innych języków (Python, Pearl) oraz osób znających się na systemach operacyjnych. Oczywiście, jeśli ktoś jest bardzo dobrym programistą Java, też znajdzie w naszych oczach uznanie – OperaMini napisana jest w tym języku. Mile widziani są również ludzie znający się na współczesnych standardach w Sieci.