TV w komórce w praktyce

W numerze CHIP 4/2008 s18 donosiliśmy o porozumieniu czterech operatorów komórkowych (PTK, Centertel, Polkomtel i P4), które ma zaowocować pojawieniem się na polskim rynku cyfrowej telewizji mobilnej w technologii DVB-H. Teraz wyjaśniamy dokładniej, czym charakteryzuje się taka telewizja, staramy się przewidzieć, kiedy i kto będzie ją nam udostępniał oraz jak i ile będziemy musieli za to zapłacić. Oczywiście na podstawie przeprowadzonych testów podzielimy się też wrażeniami z oglądania TV w komórce.
Telewizja w komórce
Telewizja w komórce

Rok oczekiwania

Kiedy ruszy komórkowa telewizja? Wszystko jest w rękach Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) – zgodnie twierdzą operatorzy. Deklarują, że budowę infrastruktury rozpoczną, gdy tylko prezes UKE wyda odpowiednie rozporządzenia. Urząd nie udzielił jeszcze koncesji na częstotliwość potrzebną do nadawania sygnału. Według Klausa Hartmana, prezesa Polskiej Telefonii Cyfrowej (PTC), właściciela Ery, jeśli operatorzy otrzymają do końca tego roku koncesje na częstotliwości, to do końca 2009 roku liczba aktywnych użytkowników telewizji mobilnej w Polsce może sięgnąć 100 tysięcy osób. Już teraz trwają próbne testy mobilnej telewizji, w których bierze też udział CHIP.

Niewykluczone są jednak opóźnienia, bowiem operatorzy nie są zadowoleni z wysokości opłat zaproponowanych przez urząd za przyznawanie częstotliwości. Ponadto obawiają się, że UKE może uznać urządzenia zdolne do odbierania DVB-H za odbiorniki radiowo-telewizyjne i tym samym nałożyć na nie abonament, co podniosłoby koszty ich wykorzystywania.

Operatorzy chcą też, by regulator zapewnił im na pewien czas wyłączność na świadczenie tej usługi, aby zwrócił im się koszt budowy infrastruktury. Oznaczałoby to, że mobilnej TV nie mogliby oferować m.in. operatorzy wirtualni. “Wartość inwestycji w infrastrukturę związaną z uruchomieniem mobilnej telewizji cyfrowej wyniesie 100 – 200 mln euro. Pozwoli to objąć około 60 proc. populacji Polski, głównie duże miasta i kluczowe węzły komunikacyjne” – przewiduje Wojciech Witucki, prezes grupy Telekomunikacji Polskiej. Biorąc pod uwagę doświadczenia dostawców telefonii komórkowej

w innych krajach, rodzimi operatorzy obawiają się, czy zwrócą im się zainwestowane środki. Włochy, będące w Europie liderem, jeśli chodzi o telewizję w komórce, są tego najlepszym przykładem. Firma 3 Italia, która uruchomiła usługę jako pierwsza, musiała wydać na ten cel ponad pół miliarda euro. Tymczasem po dwóch latach mobilną TV ogląda 770 tysięcy osób. To może wydawać się dużo, jednak w praktyce stanowi zaledwie około 1 proc. komórek w tym kraju.

Niedawno prezes 3 Italia Vincenzo Novari ogłosił, że jego firma zamierza nadawać cztery programy naziemnej telewizji cyfrowej (DVB-T), z czego dwa w High Definition. “Pierwszy raz spotykam się

z wykorzystaniem sieci DVB-H do nadawania DVB-T. Może to oznaczać, że mają za dużo wolnych kanałów lub nie mogą dobrze sprzedać usługi i szukają alternatywnego wykorzystania infrastruktury” – komentuje Maciej Langman z Playa. By uniknąć takiej sytuacji, polscy operatorzy postanowili wspólnie sfinansować inwestycje. W praktyce oznaczać to będzie, że powołają wspólną firmę córkę, która będzie właścicielem infrastruktury. Będzie ona pełnić rolę tak zwanego operatora hurtowego DVB-H.

Pakiety programów

Operator hurtowy jest właścicielem koncesji na częstotliwość nadawania. Poza tym troszczy się o infrastrukturę i zawartość programową. Użytkownikowi usługę sprzedają już jednak operatorzy detaliczni. W tym przypadku będą to cztery firmy: PTK, PTC, Polkomtel i P4 – przynajmniej na początku, dopóki nie minie okres ochronny, który zapewne zostanie przyznany przez regulatora.

Nie oznacza to jednak, że będą one oferować to samo. Mogą zaproponować zupełnie różne warianty programowe. Na przykład jeden operator zaproponuje pakiety zawierające w ramach opłaty 5, 10, lub 15 kanałów. Inny z kolei może każdy kanał sprzedawać oddzielnie. Możliwości jest bez liku. W efekcie pakiety telewizyjne poszczególnych operatorów będą się też różnić ceną.

Operatorzy będą konkurować także, jeśli chodzi o telefony i usługi dodatkowe. Olbrzymie możliwości daje Electronic Service Guide (ESG), czyli interaktywny interfejs nakładany na telewizyjny obraz. To jakby lepsza gazeta telewizyjna. Choć zapewne większość nie będzie kojarzyć nazwy, to ESG jest już dobrze znane wszystkim użytkownikom telewizyjnych platform cyfrowych. Dzięki temu interfejsowi mogą sprawdzić, ile czasu zostało do końca danego programu, przeczytać jego opis albo sprawdzić, co jest nadawane na innych kanałach. To jedynie ułamek możliwości, jakie daje usługa. Od strony użytkownika korzystanie z niej może praktycznie nie różnić się od korzystania z przeglądarki internetowej – na ekranie pojawiają się ikonki i odsyłacze, które można klikać. Z tym że surfując po Internecie, to my wybieramy, jakie treści mają pojawić się na ekranie, a w przypadku ESG wszyscy użytkownicy widzą to samo.

Jak to wygląda w praktyce? “Załóżmy, że przełączamy się między kanałami. Nagle trafiliśmy na nasz ulubiony serial, ale okazuje się, że właśnie się kończy. W tym momencie w rogu ekranu pojawia się ikonka «Przegapiłeś odcinek? Nic straconego!»” – wyjaśnia Piotr Jegier, dyrektor ds. strategii w Playu. Po jej kliknięciu obejrzymy odcinek, korzystając z “usługi na żądanie”, za co trzeba będzie dodatkowo zapłacić. Właśnie w ten sposób operatorzy będą chcieli najprawdopodobniej odzyskać zainwestowane miliony. Sama usługa będzie bowiem stosunkowo niedroga.

W przyszłości możliwy jest także wariant koreański. Południowa Korea to kraj, w którym mobilna telewizja odniosła największy sukces. Tam aż 1,3 miliona ludzi korzysta z usługi S-DMB – płatnej telewizji w komórce, oferowanej przez firmę TU media należącą do SK Telecom, największego operatora komórkowego w tym kraju. Za równowartość około 12 dol. miesięcznie (plus 20 dol. za aktywację usługi) użytkownicy dostają aż 17 kanałów wideo i 19 kanałów radiowych, wszystko w wysokiej jakości. Operator nie chce podać konkretnej kwoty, jaką zainwestował w budowę infrastruktury, ale nie była ona mała. Wykorzystano nie tylko satelity i sieć nadajników

naziemnych, ale także olbrzymią liczbę wzmacniaczy, dzięki którym sygnał można bez problemu odbierać także w metrze czy w budynkach o grubych ścianach.

Mieszkańcom Korei, którzy nie chcą płacić abonamentu za mobilną TV, mogą korzystać z T-DMB. To dziesięć darmowych kanałów, które nadawane są przez kilka firm rozlokowanych w różnych rejonach kraju. Zarabiają one na reklamach i sprzedaży urządzeń, takich jak choćby odtwarzacze MP4, zdolne odbierać sygnał telewizyjny, czy specjalne systemy samochodowe. “Mobilna telewizja jest już bardzo popularna w Korei. Widzowie oczekują kolejnych usług, m.in. możliwości przechowywania interesujących programów w swoich urządzeniach” – mówi Gordan Starcevic, dyrektor działu rozwoju biznesowego w firmie SK Telecom, zajmujący się doradzaniem europejskim operatorom. Dlatego pod koniec 2008 roku SKT uruchomi komercyjną usługę, która pozwoli nagrywać programy na zabezpieczone karty microSD.

Telewizja za 50 zł, 10 zł, a może za… darmo

Prezes UKE Anna Streżyńska stwierdziła, że mobilna telewizja nie powinna kosztować więcej  niż 10 zł miesięcznie. Operatorzy mówią raczej o opłatach rzędu około 50 zł miesięcznie, bo tylko dzięki takiej kwocie w przewidywalnej przeszłości będą mogli pokryć koszty stworzenia i utrzymania niezbędnej

infrastruktury.

Regulator może jednak w licencji nałożyć na dostawców obowiązek udostępniania niektórych kanałów za darmo. Tak jest w wielu krajach, w których funkcjonuje już telewizja w komórce: we Włoszech, Finlandii, Korei Południowej, a nawet w Albanii. “Nawet jeśli tak się stanie, będzie to zapewne model określany jako Free To Air” – uważa Jegier. Sygnał można odbierać za darmo, ale tylko za pomocą urządzeń sprzedanych w Polsce albo przez konkretne firmy. W ten sposób operatorzy, którzy zbudowali infrastrukturę, będą się zabezpieczać przed tym, by z ich usługi za darmo nie korzystały osoby, które np. sprowadzą telefon z tunerem DVB-H z zagranicy.

Do odbioru mobilnej telewizji wcale można zresztą wykorzystać nie tylko telefony komórkowe. Już dziś dostępne są notebooki z wbudowanymi odpowiednimi tunerami. Emisja DVB-H jest bowiem niezależna od sieci radiowej do przesyłania rozmów. Operatorzy komórkowi, by ograniczyć bezpłatny dostęp, będą zapewne kodować przekaz. Tylko urządzenia z autoryzowanymi kartami SIM będą go

w stanie odtworzyć.

Oczywiście operatorzy komórkowi muszą się liczyć ze złamaniem zabezpieczeń – podobnie jak operatorzy płatnych platform normalnej telewizji. Na każdym większym bazarze można kupić podrobione karty do odbiorników Cyfry+, Cyfrowego Polsatu czy n. “Myślę, że złamanie zabezpieczeń przez piratów to kwestia czasu, ale raczej nie będzie się to opłacać” – stwierdza ze spokojem Jegier. Telefony zdolne odbierać sygnał DVB-H kosztują obecnie minimum 1,5 tys. zł. Zakładając nawet, że ich ceny nieco spadną, i tak przez wiele lat będą to jeszcze urządzenia z wyższej półki cenowej. Kupując taki telefon w abonamencie, wraz z możliwością odbioru TV, zapłacimy za niego dużo mniej. Poza tym posiadacze fałszywych kart nie będą mogli korzystać z wielu dodatkowych usług.

Reasumując, zapewne w 2009 roku po uiszczeniu kilkudziesięciozłotowego abonamentu będzie można oglądać w komórce kilkanaście kanałów TV. Usługa ma szansę upowszechnić się w 2012 roku dzięki… Mistrzostwom Europy w Piłce Nożnej rozgrywanym w naszym kraju. Bo to właśnie kibice są grupą najbardziej doceniającą zalety komórkowej TV.

Przez miesiąc oglądałem telewizję w komórce

Nie rozstawałem się z telefonem Sagem My750c obsługującym mobilną telewizję przez równo miesiąc. Moje wrażenia w telegraficznym skrócie: niezły bajer, ale na codzień niestety mało praktyczny.

Pierwsze wrażenie było bardzo dobre, jeden rzut oka na ekran telefonu sprawił, że pomyślałem: “O kurcze, ale obraz!”. Do tego niezłej jakości dźwięk i płynne przełączanie się między kanałami. Przeskakując po kolejnych stacjach, miałem wrażenie, jakbym korzystał ze zwykłego telewizora HD – bo w istocie oglądałem programy w komórkowym HD.

O mały włos, a kilka razy zaliczyłbym porządną stłuczkę. Nawet idąc chodnikiem, często wpatrywałem się w niewielki ekranik. Zauważyłem, że u przechodniów moja nowa zabawka wywoływała podobne reakcje. W tramwaju co i rusz ktoś zaglądał mi przez ramię. Nie wiem tylko, czy tak interesujące było samo urządzenie, czy kreskówka, którą oglądałem.

Super, więc można zabić czas, oglądając telewizję w drodze do domu! Niezupełnie. Robiłem tak parokrotnie, ale w końcu zrezygnowałem z tej przyjemności. Powód prozaiczny: bateria. Oglądanie telewizji bardzo wyraźnie skraca czas pracy urządzenia. Stajemy więc przed wyborem – korzystać z telefonu bez obawy o to, że padnie nam bateria, czy oglądać TV kosztem podłączania go rano i wieczorem do ładowarki. Przy w miarę intensywnym oglądaniu telewizji (łącznie przez ponad godzinę) naładowany rano telefon już wieczorem domagał się podłączenia do prądu.

Wydaje mi się więc, że – przynajmniej na razie – ta rozrywka nie sprawdzi się jako metoda zabijania wolnego czasu w podróży. Do momentu, gdy do użytku wejdą wydajniejsze baterie. No chyba że ktoś wozi ze sobą ładowarkę i jest pewien, że nie będzie miał problemu ze znalezieniem gniazdka.

Kiedy zatem przyda się mobilna TV? Testowałem wiele wariantów. Jednym z nich może być oglądanie telewizji, gdy stoimy w korkach, zakładając, że telefon podłączony jest do gniazdka zapalniczki. Ze statystyk wynika, że całkiem spora grupa osób w krajach, w których to rozwiązanie już funkcjonuje, ogląda telewizję na komórce w domu. Mimo usilnych starań nie byłem w stanie zrozumieć, dlaczego wolą oni wpatrywać się w mały ekranik zamiast zwykłego telewizora. Ze statystyk wynika też, że całkiem pokaźna liczba ludzi korzysta z tej usługi w pracy. To łatwiej mi było sobie wyobrazić. Na przykład kładłem telefon obok laptopa i mogłem oglądać serwisy informacyjne bez podnoszenia głowy znad ekranu komputera. Tylko właściwie po co, skoro za niewielkie pieniądze można dokupić tuner do komputera…

I wreszcie kwestia tego, co oglądamy. Obejrzenie dwugodzinnego filmu na telefonie jest mało komfortowe, ale już 15- czy 30-minutowy serwis informacyjny można “przełknąć”. Ludzie będą wyciągać z kieszeni komórki, gdy dzieje się coś ważnego, a z różnych przyczyn nie mają dostępu do telewizora. Kolejny scenariusz, na który bardzo liczą operatorzy, dotyczy wydarzeń sportowych. Zapewne dla wielu kibiców, którzy nie zdążą dotrzeć do telewizora przed rozpoczęciem meczu albo będą musieli wyjść przed jego zakończeniem, ta usługa będzie niczym zbawienie.

To nie będzie jednak coś, czego będziemy używać na co dzień. Po pierwszych kilku dniach fascynacji nową zabawką złapałem się na tym, że wyciągałem telefon, szybko przeskakiwałem wszystkie kanały, by sprawdzić, co akurat leci i… z powrotem chowałem go do kieszeni.

Telewizja w liczbach

Gdzie oglądamy mobilną telewizję?
Ponad 50% – w domu
30% – w podróży
30% – w pracy

15-30 minut – tyle trwa przeciętna sesja z telewizją w komórce. Najchętniej oglądane są wydarzenia sportowe, serwisy informacyjne i kanały dla dorosłych.

70% użytkowników korzysta z takiej telewizji kilka razy w tygodniu.

W Korei Południowej prime time mobilnej telewizji przypada na godziny pomiędzy 7 a 9 rano oraz 19 a 22 wieczorem. Z danych TNS OBOP wynika, że wieczorny prime time przypada na te same godziny co w przypadku polskiej telewizji naziemnej, jednak rano znacznie mniej z nas włącza telewizor.

Telewizja do komórek, konsoli lub nawigacji

Nazwa “telewizja komórkowa”, która się dość powszechnie przyjęła, jest trochę myląca. W istocie dużo bardziej adekwatne jest określenie “telewizja mobilna”, bowiem telefony komórkowe to tylko jeden z typów urządzeń, które nadają się do jej odbierania.

Wystarczy zainstalować oprogramowanie Sony LocationFree na przenośnej konsoli do gier Sony Playstation Portable, by móc na niej oglądać telewizję. Można do tego wykorzystać też notebooka wyposażonego w specjalną kartę, czy nawet palmtopa. Nowoczesne limuzyny także mają zamontowane ekrany zdolne do współpracy z DVB-H.