Looney Tunes: Acme Arsenal – Co jest doktorku?

Teraz kiedy jestem juz starcem, a w telewizji poza Cartoon Network królują poprawne politycznie nudziarstwa z radością otwierałem pudełko z Acme Arsenal. Pierwsze pare poziomów nie zapowiadało niczego szczególnego. Ot, platformówka w której poruszałem się znanymi od dziecka postaciami. Z czasem jednak zabawa nabrała kolorytu. Uśmiałem się nieźle kiedy po wylądowaniu na Marsie okazało się, ze tamtejsi obcy to wydepilowane sępy o zielonej skórze. Potem było jeszcze lepiej. Zmagania na froncie I Wojny Światowej w skórze przerośniętego Koguta,  motocyklowe wyścigi, walki robotów etc.
Takich trzech, jak nas dwóch to nie ma ani jednego.

Takich trzech, jak nas dwóch to nie ma ani jednego.

Dobrze zaprojektowane poziomy, dowcip znany z serii, kreskówkowa przemoc, zagadki logiczne których nie powstydziłaby się Lara Croft, kultowe postacie. Czego chcieć więcej? No może poprawienia pracy kamer które potrafią mocno utrudnić grę, większej ilości broni, i poziomów bo zabawę można skończyć w jeden dzień. Później co prawda pozostają do zgarnięcia dodatkowe achievementy, ale i bez ich szukania Łowcy Punktów docenią tę grę. osobiście zrobiłem ich ponad 500 w ciągu niespełna 24 godzin.

A i jeszcze jedna uwaga. Co dziwne, gra która oferuje bajkowo kolorową grafikę jest bardzo ciemna. Żeby się nią nacieszyć musiałem podkręcić jasność telewizora. Tak czy siak polecam i to nie tylko fanom Bugsa.